Kiedy modlitwa wywołuje mdłości?

Aleksander Bańka

|

GN 24/2015

Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Mt 6, 1

Kiedy modlitwa wywołuje mdłości?

Bóg, choć nieustannie działa w ludzkim sercu, czyni to zawsze w ukryciu – przede wszystkim po to, aby nawiązać z nim intymną więź. A jaka jest nasza odpowiedź? Cóż, w swej duchowej ignorancji nie chcemy często zrozumieć, że intymnej więzi z Bogiem nie sprzyjają ciekawość ludzkich oczu ani zgiełk pochwał; że nie można obnosić jej tryumfalnie w tłumie ani wystawiać na rogach ulic, ku uciesze gawiedzi.

Gdy próbujemy to czynić, wówczas odzieramy ją z godności i zastępujemy karykaturą, która zamiast uznania ze strony Boga łapczywie poszukuje uznania w oczach ludzi. W efekcie, darowana przez nas jałmużna smakuje gorzko, nasz post rodzi niechęć, a ostentacyjna modlitwa wywołuje u jej świadków duchowe mdłości. Nie może być inaczej, skoro pchani niecierpliwą próżnością, karmimy się tym, co przemijające równie szybko jak złudny poklask tłumu. Zapominamy, że owoce miłości dojrzewają powoli i zawsze w ukryciu; są przecież pielęgnowane wiernym spojrzeniem Boga i stanowią Jego nagrodę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.