Ten Trzeci

ks. Tomasz Jaklewicz 


|

GN 22/2015

publikacja 28.05.2015 00:15

Skoro Bóg jest Trójcą, to znaczy, że Boże życie jest życiem tylko we wspólnocie, w relacji, we wzajemnym obdarowaniu. Ojciec, Syn i Duch Święty – każda z Osób posiada coś własnego, co Ją wyróżnia. Kim w tej „Rodzinie” jest Ten Trzeci?


Ten Trzeci

Na zakończenie cyklu katechez o Duchu Świętym proponuję krótką wyprawę w głąb tajemnicy Trójcy Świętej. W liturgicznym kalendarzu prawosławia Święto Trójcy obchodzone jest w dzień Zesłania Ducha Świętego. Kościół wschodni ma słuszną intuicję, że to Trzecia Osoba Boska wprowadza w tajemnicę Trójcy. Zwraca na to uwagę ostatnia zwrotka hymnu „Veni Creator”. Prosimy w niej Ducha Świętego: „Daj nam przez Ciebie Ojca znać, daj, by i Syn poznany był, i Ciebie, jedno Tchnienie Dwóch, niech wyznajemy z wszystkich sił”.
Trójcy nie wymyślili teologowie przy biurku. To sam Bóg dał się nam poznać jako Ojciec, jako Syn i jako Duch Święty. On jest „Bogiem dla nas”, On się objawia i zarazem nam się udziela, przychodzi, zbawia. To jest czysta niezasłużona łaska. Tylko dlatego możemy Go poznawać, możemy o Nim mówić. Oczywiście człowiek ma jakąś intuicję Najwyższej Istoty, Absolutu, Najwyższego Dobra. O tym pisali na przykład greccy filozofowie. Ale o Trójcy wiemy tylko z objawienia. Poznanie Boga nigdy nie dokonuje się jedynie drogą samego rozumu, spekulacji, ale drogą egzystencjalną – życiem poddanym Bogu, drogą wiary, modlitwy, nawrócenia. 
Zachowując poczucie tajemnicy, możemy próbować coś zrozumieć. Słowo „tajemnica” nie oznacza bowiem czegoś absolutnie niepoznawalnego. Tajemnica to rzeczywistość, którą można wciąż odkrywać, choć nie da się jej poznać do końca. Boga będziemy poznawać całą wieczność. 


Duch Święty jako Dar 
Ojca i Syna


W Biblii nie znajdziemy słowa „Trójca”, ale mowa jest o Bogu Ojcu, o Jego Synu i o Duchu Świętym. Jezus posyłając uczniów na świat, nakazuje im chrzcić „w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”. Tak czytamy w zakończeniu Ewangelii św. Mateusza (28,19). W listach św. Pawła są formuły, w których pojawia się na jednym oddechu odniesienie do Trzech Bożych Osób. Ta najbardziej znana używana jest w liturgii jako pozdrowienie kapłana na początku Mszy św.: „Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi” (2 Kor 13,13). Prawda o tajemniczej troistości Boga wypływa z Biblii. Chrześcijanie nie od początku umieli ubrać w słowa tę nową i zaskakującą (judaizm jej nie znał!) prawdę o Bogu, szukali więc w filozofii pojęć, aby wyjaśnić ten paradoks, że jest jeden Bóg, ale są trzy Osoby Boskie.
Wierzymy, że Bóg taki, jaki się ukazał „dla nas”, taki też jest „sam w sobie”. „Bóg jest miłością” – to genialne zdanie św. Jana streszcza całą historię zbawienia i objawienia. Poznaliśmy Go przede wszystkim jako Tego, który nas kocha. Ale On również, a mówiąc precyzyjniej – przede wszystkim (!), sam w sobie jest miłością. Zanim powstał świat, czas, zanim powstaliśmy my. Może ktoś zapytać, kogo kochał Bóg, kiedy nie było ludzi? Odpowiedź: siebie, ale nie miłością narcyza samotnika. W miłości istnieją zawsze: (1) ten, kto kocha, (2) ten, kogo się kocha i (3) sama miłość. Skoro Bóg jest miłością, musi być Trójcą. To jest najgłębsza zasada boskości – sposobem istnienia Boga jest miłość. W Nim trwa odwieczne obdarowanie: Ojciec daje siebie Synowi, Syn Ojcu. A ów wzajemny dar łączący Ojca i Syna to Duch Święty („więź miłości”). 
Zacytuję gęsty, ale przepiękny tekst Jana Pawła II z encykliki o Duchu Świętym. Proszę wytrwać do końca. Spróbuję go potem przełożyć na nieco prostszy język. Papież pisze tak: „W swoim życiu wewnętrznym Bóg »jest miłością« (por. 1 J 4,8.16), miłością istotową, wspólną trzem Osobom Boskim: miłością osobową jest Duch Święty jako Duch Ojca i Syna, dlatego »przenika głębokości Boże« (por. 1 Kor 2,10) jako Miłość-Dar nie stworzony. Można powiedzieć, iż w Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga staje się całkowitym darem, wymianą wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi, i że przez Ducha Świętego Bóg bytuje »na sposób« daru. Duch Święty jest osobowym wyrazem tego obdarowywania się, tego bycia Miłością. Jest Osobą-Miłością, jest Osobą-Darem. Jest to niezgłębione bogactwo rzeczywistości i niewysłowione pogłębienie pojęcia Osoby w Bogu, które możemy poznać jedynie dzięki Objawieniu”.
Święty Jan Paweł II opiera się w tym rozważaniu na nauczaniu św. Augustyna (genialne dzieło „De Trinitate”), który mocował się z tym, jak pogodzić ze sobą dwie biblijne prawdy: Bóg jest jeden i Bóg jest troisty. Święty Augustyn wychodzi od Biblii. Zauważa, że Nowy Testament mówi o „Duchu Ojca” oraz o „Duchu Syna”. Dlatego można powiedzieć, że Duch Święty pochodzi zarówno od Ojca, jak i od Syna. Augustyn dochodzi do wniosku, że Duch Święty jest tym, co łączy Ojca i Syna. On jest ich „my”, jest ich wzajemną miłością. On jest tym wzajemnym osobowym darem między nimi. O tym właśnie mówi powyższy tekst papieża z Polski. 


Duch Święty – źródło obdarowania 


Jeśli uchwyciliśmy choć w niewielkim stopniu sedno Augustyńskiej teologii Trójcy (Duch Święty jako DAR), to odkryjemy, jak wiele życiowych wniosków z niej płynie. Otóż Duch Święty jest tajemnicą tego, co jest w Bogu najbardziej wewnętrzne, można by powiedzieć: intymne. Ale jednocześnie to Duch Święty jako DAR jest tajemnicą udzielania się Boga na zewnątrz, poza siebie, jest DAREM dla nas. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Dokładnie o tym mówi to zdanie św. Pawła. Stwórcza Boża miłość wylewa się na świat przez Ducha Świętego. On jest tym, „z którego jakby ze źródła (fons vivus) wypływa wszelkie obdarowanie względem stworzeń (dar stworzony): obdarowanie istnieniem wszystkiego poprzez akt stworzenia, obdarowanie człowieka łaską poprzez całą ekonomię zbawienia” (Jan Paweł II). Duch Święty „jest więzią jedności zarówno w Bogu, jak i między Bogiem a stworzeniem, a jest to jedność miłości” (W. Kasper).
Jeśli to wszystko brzmi zbyt trudno, proszę pomyśleć o miłości małżeńskiej, która jest odwzorowaniem miłości Osób Boskich. To, co najbardziej wewnętrzne, intymne w życiu małżonków, pocałunek, objęcie, ich stawanie się „jednym ciałem”, cielesne i duchowe zjednoczenie w akcie seksualnym, jest zarazem miłością powołującą do życia nową osobę, która pochodzi od nich obojga. Dziecko jest osobowym obliczem wzajemnej miłości męża i żony. Takiego porównania miłości małżeńskiej do miłości Osób Boskich nie bał się Jan Paweł II. Wokół tej idei krąży w swojej „teologii ciała”. 
Ojciec Cantalamessa ciekawie rozwija myśl św. Augustyna. Zwraca uwagę, że słowo „DAR” brzmi nieco biernie. Duch Święty jest nie tylko Tym, który jest nam podarowany. On jest również pozytywną energią, siłą, mocą jako „darowanie się”, czyli jako ten, kto pobudza Syna do wzajemnego darowania się Ojcu. Jeśli odniesiemy tę zasadę do działania Ducha Świętego względem nas, dojdziemy do ciekawych wniosków. Otóż Duch Święty nie tylko obdarza nas „darem Bożym”, ale także zdolnością i potrzebą „darowania się”. „Zaraża nas – by tak powiedzieć – swoim własnym istnieniem”. „Duch Święty więc nie obdarza nas jedynie miłością, ale także miłowaniem”. Staje się w ten sposób siłą napędową ludzkiej miłości. Jedynie On może nam pomóc uczynić ze swojego życia dar. Święty Paweł do tego właśnie wzywa: „A zatem proszę was bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali swoje ciała na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12,1). Nie chodzi tu o jakieś rytualne samobójstwo. Chodzi o uczynienie ze swojego życia ofiarnego daru z miłości do Boga i ludzi. 


Do tańca trzeba dwojga i… muzyki 


Dogmat wiary musi mieć praktyczne znaczenie. Spróbujmy najprościej. Skoro Bóg jest miłością, skoro istotą Jego życia jest wzajemne obdarowywanie się Osób, to podstawowy wniosek dla nas brzmi: „Będziesz miłował…”. Prawdzie wiary o Bogu w Trójcy Osób odpowiada przykazanie miłości. 
Droga miłości Boga do człowieka wiedzie od Ojca przez Syna w Duchu Świętym. Nasza miłość do Boga w drugą stronę, czyli: w Duchu Świętym przez Syna (w Nim są też kochani nasi bliźni, „wszystko, co uczyniliście…”) do Ojca. Całe życie chrześcijańskie ma być życiem „w Duchu Świętym”. Modlitwa, praca, ofiara, cierpienie, radość, miłość małżeńska, rodzina, przyjaźń, służba społeczna… Wszystko ma się stawać miłością do Ojca. To możliwe jest tylko w Duchu. 
Ksiądz Tischner powiada, że to jest podobnie jak z tańcem. „Słyszymy muzykę. Nawet nie zwracamy na nią uwagi, być może nawet prowadzimy jakąś rozmowę. Mimo to muzyka wchodzi w nas coraz głębiej, ogarnia nas, wytrąca z zastoju, zaczynamy się poruszać wedle narzuconego przez nią rytmu. Podobnie z Bogiem. On jawi się nam jako jakaś muzyka naszego wnętrza”. Duch Święty nuci nam wciąż w głębi serca swoją Bożą melodię. Grunt, by jej nie zagłuszyć hałasem świata i naszego ego. 
A do tańca trzeba dwojga… Bóg jest jednością Osób. To trochę jak jedność w tańcu. Teologia zastanawiała się, czym różnią się między sobą Osoby Boskie. Najkrócej: różnią się wzajemnym odniesieniem, czyli relacją. Upraszczając: Ojciec jest Ojcem, bo ma Syna. Syn jest Synem, bo ma Ojca. Duch jest Duchem, bo jest natchniony przez Ojca i Syna. Przenosząc to na nasze życie. Co to znaczy być osobą? Człowiek jest na obraz Boży stworzony. Skoro Bóg sam w sobie jest relacją, wzajemnym obdarowaniem, to znaczy, że istotą bycia człowiekiem, bycia osobą, jest życie w relacji z innymi, budowanie wspólnoty, dawanie siebie innym. W tym punkcie z pozoru abstrakcyjna spekulacja o Trójcy pokazuje najgłębszy związek z naszym życiem. Kontynuując Tischnerowską metaforę, można powiedzieć, że ta Boża muzyka zaprasza, abym nie tańczył solo, ale bym zaprosił kogoś do tańca. Być mężem możesz dzięki żonie, być żoną – dzięki mężowi. Być synem (córką) możesz być dzięki relacji do ojca i matki, ale i dzięki ich wzajemnej relacji. Być księdzem mogę być tylko w relacji do Kościoła (nie organizacji, ale ludzi, którym służę). Jeśli w tych relacjach nie ma wolności daru, jeśli jest jakiś handel, rywalizacja, konkurowanie, walka o swoje… to nie zatańczymy dobrze, będziemy się wiecznie deptać po palcach.
W świecie i w nas samych walczą ze sobą dwa sprzeczne pragnienia: chcemy być sobą (kimś osobnym, jedynym, niepowtarzalnym, wolnym) i chcemy być z innymi (szukamy wspólnoty, miłości, bliskości). Wydaje się nam, że te dwa cele są nie do pogodzenia. Boimy się na przemian: albo samotności, albo zatracenia siebie w miłości. To nas wykańcza. Tajemnica Trójcy Świętej podpowiada, że alternatywa „wspólnotowość albo indywidualizm” jest fałszywa. W Bogu jest odrębność osób i wspólnota (doskonała jedność w miłości). Tajemnica Trójcy wskazuje, że im więcej jest wyjścia ku innym, dawania siebie innym, tym więcej jest własnej tożsamości. Być osobą oznacza żyć w relacji. Człowiek jest osobą relacyjną. Jeśli więc ktoś chce być pełniej sobą, musi być pełniej z innymi i dla innych. Jeżeli nie będzie szedł w tę stronę, czyli będzie egoistą, to zapadnie się w sobie pod ciężarem swojego egoizmu. 
Nasze słowa nigdy nie dosięgają Boga. Są raczej tylko pokazaniem drogi. Ale On jest blisko. Bardzo blisko! Bliżej, niż nam się wydaje. Yves Congar OP kończąc dzieło o Duchu Świętym, napisał: „Najważniejsze to mniej o Nim mówić, a bardziej Nim żyć”. Nic dodać, nic ująć. 


Symbole Ducha Świętego: obłok i światło 


Te dwa symbole są nierozłączne w objawieniach Ducha Świętego. W Starym Testamencie obłok (ciemny lub świetlisty) objawia Boga żywego, a zarazem „zasłania” Jego tajemnicę. Obłok pojawia się, gdy Mojżesz wstępuje na górę Synaj, nad Namiotem Spotkania, podczas wędrówki przez pustynię i poświęcenia świątyni Salomona. Te „obłoki” są zapowiedzią Chrystusa w Duchu Świętym. Na Górze Przemienienia „zjawił się obłok i osłonił ich”, a z obłoku odezwał się głos: „To jest Syn mój, wybrany, Jego słuchajcie!”. W końcu ten sam „obłok zabrał” Jezusa sprzed oczu uczniów w dniu wniebowstąpienia. Światło nie jest wprost w Biblii odnoszone do Ducha Świętego, ale w tradycji Kościoła motyw światłości, jako znak działania Ducha Świętego, jest obecny. Oczywiście jest jeszcze gołębica, najbardziej znany symbol. To nawiązanie do Noego, który wypuszcza gołębicę z arki. Ta powraca, niosąc w dziobie gałązkę z drzewa oliwnego na znak, że ziemia budzi się do życia. Gdy Chrystus wychodzi z wody po swoim chrzcie, zstępuje na Niego Duch Święty w postaci gołębicy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.