Pocałunek śmierci


ks. Marek Gancarczyk


|

GN 22/2015

Wszyscy składają gratulacje nowemu Prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie.


Pocałunek śmierci


Zrobił to nawet Władimir Putin. Mnie najbardziej spodobały się słowa Tomasza Terlikowskiego, który życzył elektowi, żeby budował w Polsce „nowe średniowiecze”. Terlikowski, a ja za nim, możemy sobie na taką ekstrawagancję pozwolić, ale nie może tego zrobić żaden polityk ubiegający się o szerokie poparcie. Tego rodzaju życzenia mogą uchodzić nawet za pocałunek śmierci. W powszechnej opinii średniowiecze jest bowiem uznawane za najstraszniejszy okres w historii. Ten stereotyp przynajmniej kilkakrotnie wykorzystał Bronisław Komorowski, zarzucając swojemu konkurentowi w wyścigu do prezydenckiego fotela, że chce sprowadzić Polskę do średniowiecza. Jak na historyka, którym z wykształcenia jest ustępujący prezydent, trochę to dziwne, delikatnie rzecz ujmując. 
Można tysiąc razy powtarzać, że to w średniowieczu powstały istniejące do dzisiaj najlepsze uniwersytety. I że właśnie wtedy zbudowano pierwsze szpitale. Nic to nie da – średniowiecze zapewne jeszcze przez kilka pokoleń będzie miało złą prasę, a może nawet nigdy nie odzyska dobrego imienia. I będzie używane do straszenia dzieci i dorosłych. Na przykład: jeżeli jesteś przeciwko stosowaniu metody in vitro, to powinieneś się urodzić w średniowieczu. Przyparty do muru widmem średniowiecza człowiek jest w stanie zgodzić się na wszystko. Byle nie został włożony do szufladki z napisem „średniowiecze”. Życząc Andrzejowi Dudzie budowy w Polsce „nowego średniowiecza”, nie myślę tylko o tym, by zapoczątkował procesy, który wprowadziłyby polskie uniwersytety do światowej czołówki, a służbę zdrowia wywindowały do poziomu, dajmy na to, Szwecji. Chodzi mi również o to, by miał odwagę konsekwentnie odwoływać się do wartości chrześcijańskich. Zdaję sobie sprawę z tego, że na tym raczej straci, niż zyska. Taka jest smutna prawda. Większość ludzi w Polsce alergicznie reaguje bowiem nie tylko na średniowiecze, ale również na konsekwentną religijność w życiu publicznym. W takim świecie żyjemy. Przykład? Proszę bardzo. Kiedy sztab Komorowskiego wygrzebał stary artykuł Krzysztofa Szczerskiego, w którym napisał on m.in., że „demokracja będzie religijna albo nie będzie jej wcale”, to sztab Andrzeja Dudy uciekał od tych słów, jak od zgniłego jajka. I z punktu widzenia sukcesu wyborczego postąpił słusznie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.