„Wezwijcie wszystkich wojowników, niech przybędą i staną do walki!” – takiego SMS-a dostałem niedawno od Grzegorza Baranioka. Kibica Ruchu. Faceta, który jeszcze niedawno zarzekał się: „nigdy w życiu nie pojadę na rekolekcje. Zwłaszcza z tymi wariatami charyzmatykami”.
– Wstaję o czwartej, robię kawę i czytam Biblię. Czterdzieści
minut – opowiada Grzegorz Baraniok. Na stole mnóstwo szalików drużyn piłkarskich,
w tym ukochanego Ruchu
henryk przondziono /Foto Gość
Wiesz, drażnią mnie te wszystkie podniesione ręce. To całe uwielbienie – opowiadał mi półtora roku temu w czasie sylwestra. Dziś wstaje o 4 rano, by czytać słowo Boże i rozsyłać biblijne fragmenty co najmniej 40 znajomym. W ciągu miesiąca rozsyła około 2000 SMS-ów. Żyje słowem. Posłuchajcie jego opowieści…
Nigdy w życiu
– Kiedyś powiedziałem sobie: nigdy w życiu nie pojadę na rekolekcje. A z tymi wariatami ze wspólnoty to już na pewno. A jednak Duch Święty mnie złamał. (śmiech) W tym roku byłem już trzy razy. I ciągle mi mało. Niedawno trafiłem na Górę św. Anny. Na rekolekcje związane z Kursem Alfa. Ktoś rzucił: „Patrz, Grzegorz, tu jest ktoś taki jak ty, też łysy, tylko mniejszy”. (śmiech) Patrzę, rzeczywiście. Wróciłem właśnie z modlitwy wstawienniczej, wstałem, wzniosłem ręce i uwielbiałem Boga i w pewnym momencie ten chłopak podszedł: „Witam kibica Ruchu”. „Skądżeś jest?” – zacząłem gadać. Kiedyś mieszkał w Szopienicach, teraz w Żorach. Nie wiedział, czy podejść do modlitwy, czy nie. Czuł się tu nieswojo. Powiedziałem: „Chłopie, idź! Nie bój się!”. I poszedł.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.