Dotyk Bożego palca

Alina Świeży-Sobel

|

GN 20/2015

publikacja 14.05.2015 00:15

Jedyna piesza pielgrzymka do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach przychodzi z diecezji bielsko-żywieckiej. Na Podbeskidziu eksplodował kult Miłosierdzia Bożego.

Od 3 lat do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach w majowy weekend dociera piesza pielgrzymka. To jedyna  taka grupa w Polsce Od 3 lat do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach w majowy weekend dociera piesza pielgrzymka. To jedyna taka grupa w Polsce
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Pierwszym żywym mostem między Łagiewnikami a diecezją bielsko-żywiecką byli przyjeżdżający tu od 10 lat co dwa miesiące na nocne czuwania członkowie Apostolstwa Dobrej Śmierci. Trzy lata temu pojawiła się myśl, by długi majowy weekend wykorzystać na pieszą pielgrzymkę do Bożego Miłosierdzia. Podczas drugiej pielgrzymki bp Roman Pindel, rozpoczynający swoje pasterzowanie, wraz z pielgrzymami zawierzył w Łagiewnikach Bożemu Miłosierdziu całą diecezję. W tym roku wspólnie zaprosili obraz Pana Jezusa Miłosiernego do peregrynacji przez wszystkie parafie. Wymownym owocem zawierzenia Bożemu Miłosierdziu stały się rozsiane po całej diecezji kościoły ze stale czynnym konfesjonałem, od pierwszych dni dyżurów spowiedników oblegane przez wiernych. – Mamy prawdziwą eksplozję Miłosierdzia Bożego i bardzo się cieszymy, że możemy być jakąś częścią Bożego planu – mówią zmęczeni i uradowani pielgrzymi, którzy zaprosili Jezusa Miłosiernego.
 

Zaczęło się w Lipniku

Ona – matka piątki dzieci, on – młody wikary, niedawno po święceniach. Ona na pielgrzymki piesze do Częstochowy chodziła od lat. On jako kleryk w Krakowie, mieście św. Faustyny, dorastał w cieniu łagiewnickiego sanktuarium. I to właśnie im zaświtała w głowach genialna w swej prostocie myśl: – Skoro żyjemy tak niedaleko światowego centrum Bożego Miłosierdzia, możemy w długi majowy weekend pójść pieszo do Łagiewnik. Proboszcz pomysł poparł, podarował pielgrzymkowy krzyż, biskup pobłogosławił, i zaczęli organizować. Nieśmiało myśleli, że może kiedyś zaowocuje to peregrynacją obrazu. O tym, że stanie się tak już za dwa lata, nie śmieli marzyć. – Trzeba było odwagi, bo przecież ruszaliśmy szlakiem, którym nigdy wcześniej się nie chodziło. Nie wiadomo było, czy zbierze się grupa chętnych – dziś ks. Mikołaj Szczygieł uśmiecha się, kiedy mówi o pierwszych obawach. Po cichu liczyli na 500 osób, poszło 800. Na miejscu trochę ich zdumiała informacja, że są tu pierwszą polską pieszą pielgrzymką diecezjalną.

W drugim roku poszło o 300 osób więcej, w następnym wędrowało już prawie 1400 pielgrzymów. Dołączyli biegacze: Sztafeta Miłosierdzia. Ale to nie statystyki są tu ważne. Liczy się, że coraz więcej ludzi czuje potrzebę zawierzenia Bożemu Miłosierdziu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.