Zanim przyjdzie monsun

Stefan Sękowski

|

GN 19/2015

publikacja 07.05.2015 00:15

Trzęsienie ziemi zabrało Prakashowi Khadka dom w Katmandu. – Inni mają gorzej, moja rodzina żyje i jest bezpieczna – mówi. Wspólnie z miejscową Caritas w dzień i noc wspiera potrzebujących. Muszą się spieszyć: niedługo zacznie się pora deszczowa.

Ratownicy wyciągają ludzi spod zawalonych budynków w Kathmandu Ratownicy wyciągają ludzi spod zawalonych budynków w Kathmandu
NARENDRA SHRESTHA /epa/pap

Pracująca w australijskim Caritas Lilian Chan przyleciała do Katmandu 23 kwietnia, by uczyć rolników, jak bardziej efektywnie wykorzystywać swoją ziemię. Jednak ledwie dwa dni później życie zweryfikowało jej rolę. Gdy rozmawiała z jednym z chłopów, ziemia zaczęła się trząść. – Z dachów zaczęły spadać kamienie, ludzie uciekali z budynków – opowiada „Gościowi Niedzielnemu”. W samej wiosce zniszczenia były niewielkie, prawdziwego szoku doznała dopiero wtedy, gdy wróciła do stolicy kraju. Wszędzie było widać zrujnowane domy, ludzi koczujących na ulicach i szukających swoich bliskich. – Zauważyłam grupę osób stojących na szczycie kupy gruzów. Wyglądało na to, że ich dom całkowicie się zapadł. Moi koledzy powiedzieli, że tłum prawdopodobnie stara się uratować ludzi uwięzionych w środku – tłumaczy. Teraz zamiast wypełniać kwestionariusze pomaga osobom, które straciły swój dobytek, często też swoich bliskich. Razem z nią pracuje Nepalczyk Prakash Khadka. W trakcie trzęsienia ziemi przeżył dramat. – Mój dom jest zrujnowany. Ale inni mają gorzej. Moja rodzina żyje i jest bezpieczna. Teraz spędzam 24 godziny na dobę w biurze, biorę udział w koordynacji pomocy dla potrzebujących. Mamy dużo pracy – mówi.

Aktywna garstka

To nie pierwsze trzęsienie ziemi w Nepalu. Ludzie wiedzą, że w razie czego powinni wybiec z budynków i schronić się na otwartej przestrzeni. Ale kataklizmu o takich rozmiarach nie było w regionie od 80 lat. Trzęsienie o sile prawie 8 stopni w skali Richtera, które nawiedziło Nepal 25 kwietnia tego roku i dotknęło także Indie, Bangladesz i Chiny, pochłonęło ponad 6 tys. ofiar. Wiele tysięcy osób zostało rannych, szacuje się, że ok. 10 mln potrzebuje pomocy: straciło dach nad głową lub dobytek. Teraz koczują na ulicach lub polach, pod wielkimi płachtami lub w prowizorycznych szałasach. Samodzielnie nie poradzą sobie z odbudową.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.