Praktykowanie częściowe

Franciszek Kucharczak

|

GN 18/2015

publikacja 29.04.2015 00:15

Kompromis powinien być pochodną różnych poglądów, a nie poglądem.

Praktykowanie częściowe rysunek franciszek kucharczak /gn

Czy to możliwe, że gość, który zajada się mięsem, jest wegetarianinem? Ależ oczywiście – to wegetarianin niepraktykujący.

Głupie? No przepraszam, a czy pojęcie katolika niepraktykującego jest mniej absurdalne? Przeciwnie – wegetarianin niepraktykujący byłby tylko człowiekiem łamiącym własne zasady, a katolik niepraktykujący łamie zasady Boga, w którego ponoć wierzy. I co z tego, że niektóre z tych zasad jednak czasem praktykuje. Kierowca, który uznaje znak „droga z pierwszeństwem przejazdu”, a nie uznaje znaku „ustąp pierwszeństwa”, po jednej trasie stanie się kierowcą trwale niepraktykującym. Wybieranie z nauki Jezusa co tam komu się podoba, to religia autorska, a nie chrześcijaństwo.

I w ten oto sposób doszliśmy do Bronisława Komorowskiego. Katolika, owszem, praktykującego – ale najwyraźniej tylko „drogę z pierwszeństwem przejazdu”. Dowiódł tego kolejny raz, ratyfikując konwencję „przemocową”. Gdy wskutek tego opublikowałem na stronie Gosc.pl krytyczne teksty pod jego adresem, zaraz w sieci pojawiły się zarzuty, że to jest mieszanie się Kościoła do polityki i że ukrytym celem takiego pisania jest zamiar odebrania głosów prezydentowi w nadchodzących wyborach.

To nieprawda. Odebranie głosów Bronisławowi Komorowskiemu nie jest moim ukrytym celem, lecz zupełnie jawnym. Dlaczego? Bo jako chrześcijanin wiem, że dobre dla każdego człowieka, również niewierzącego, jest wszystko to, co wynika z Ewangelii. Skoro polityk deklaruje katolicyzm, to znaczy, że naukę Chrystusa uważa za najlepszą i w związku z tym dla dobra obywateli powinien robić wszystko, aby prawo stanowione odzwierciedlało wskazania Ewangelii. Tymczasem prezydent zamiast walczyć o to, co, jako katolik, powinien uznawać za dobre, często z góry wybiera „kompromis” dobra ze złem i, co gorsza, mówi, że to w imię wartości chrześcijańskich.

To już, moim zdaniem, lepszy był Kwaśniewski, bo o nim przynajmniej było wiadomo, jakie ma poglądy i z czego wynikają. Nie podawał się za katolika, więc nikomu nie przekazywał zgubnego komunikatu, że można, na przykład, popierać trzymanie ludzi w lodówkach lub wylewanie ich do ścieków, i jednocześnie być wiernym nauce Kościoła. Stosunek prezydenta do in vitro czy – ostatnio – do konwencji „przemocowej” to tylko niektóre elementy polityki „kompromisu”, która stanowi nieszczęście Zachodu – więc i coraz bardziej nasze. To przez nią mamy dziś mnóstwo „chrześcijańskich demokratów”, którzy o nic nie walczą, bo w głowach zamiast poglądów mają wyniki sondaży. Tacy ludzie rządzą, bo wierzący w Boga „brzydzą się polityką” i dali sobie wmówić, że wybory duchowe i moralne nie mają nic wspólnego z politycznymi. A jest dokładnie odwrotnie. Świat jest taki, jakie są nasze wybory polityczne. Poglądy ludzi władzy sączą się do świadomości obywateli wszelkimi drogami – przez prawo, przez media, przez dyskusje w domach. Dlatego „katolik” realizujący wizję nihilistów to najgorsza opcja, bo zaraża ludzi ciemnymi dążeniami pod szyldem światłości.

Gdy człowiek nie ma wyboru, nie ponosi winy. Ale tu jest wybór.

Jak nasz, to naród

Gdy szef FBI zasugerował, że Polacy mieli udział w Holocauście, niektórzy przypomnieli list, który z okazji 70. rocznicy mordu w Jedwabnem napisał w 2011 r. prezydent Komorowski. Padły tam słowa: „Naród ofiar musiał uznać niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”. Czy więc prezydent przeprosi za Polaka, który zabił we Francji dziewczynkę?

Naszego biją!

Przypomnienie o liście prezydenta wywołało furię Moniki Olejnik, która w „Gazecie Wyborczej” zaatakowała za to „szczujnię prawicową” (taki przejaw mowy miłości). Pisze, że prezydent Komorowski przepraszał w Jedwabnem, „bo było za co przepraszać. Przecież to Polacy zamordowali tam Żydów”. Dziennikarka pominęła fakt, że prezydent użył w liście kategorii „naród”. Ale co tam, prezydenta atakują, więc trzeba reagować. Oberwało się więc przedstawicielom „szczujni”, także – rzecz jasna – o. Rydzykowi. „Może nie wszyscy pamiętają antysemickie wystąpienie dyrektora Rydzyka w Toruniu” – pisze Olejnik, ujmując się za prezydentem Kaczyńskim, na którego duchowny wtedy „wrzeszczał”. Cóż, wielu pamięta tamto nagranie, natomiast niewielu rejestruje jego antysemickość. Olejnik też chyba nie jest tego pewna, bo sama przyznaje, że to są „luźne myśli dyrektora Rydzyka, tak że trudno je poskładać”. Niemniej ona poskładała, bo sytuacja tego wymaga. W takich wypadkach to nawet za Kaczyńskim trzeba się ująć.

Coś nie działa?

Rząd Francji podał, że w ubiegłym roku średnio dwa razy na dzień dokonywano w tym kraju profanacji kościołów i cmentarzy. Wzrasta też liczba incydentów antysemickich. I to we Francji! Jak to? A konwencja przeciw przemocy?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.