Utopieni we własnej krwi

Jan Drzymała

publikacja 24.04.2015 12:35

Dokładnie sto lat temu padł rozkaz, by mordować bez słuchania głosu sumienia: kobiety, dzieci, starców. W ten sposób masakry Ormian stały się elementem oficjalnej polityki rządu, która doprowadziła do usunięcia z powierzchni ziemi półtora miliona istnień ludzkich. Opowieść o zgwałconej i krzyżowanej Armenii jest trafną metaforą wydarzeń sprzed stu lat.

Utopieni we własnej krwi x1klima / CC 2.0

Turcy do dziś zaprzeczają, że ich przodkowie dopuścili się ludobójstwa. Jeszcze wczoraj mówił o tym prezydent Recep Tayyip Erdogan. Ten sam, który papieżowi Franciszkowi zwracał niedawno uwagę, że mówienie o ludobójstwie Ormian jest nadużyciem.

Turecka wrażliwość na punkcie tej zbrodni i systematyczne pomniejszanie jej rangi nie zmienia jednak wymiaru tragedii, która rozpoczęła mroczną historię dwudziestego wieku.

Religia i nacjonalizm

Po wojnach bałkańskich (1912–1913) Imperium Osmańskie utraciło jedną trzecią swojego terytorium. Straciło tym samym definitywnie znaczenie na ówczesnej mapie politycznej świata. Jednocześnie stało się społeczeństwem bardziej jednolitym etnicznie. Żyjący tam Ormianie byli zaś największą etniczną grupą. Świadomi własnej tożsamości, wyznający inną religię, byli przeszkodą w próbach odbudowy tureckiej potęgi. Ta potęga zaś miała się odradzać w Anatolii, którą w dużej części na początku dwudziestego wieku zamieszkiwali Ormianie. Władzom tureckim potrzebne były argumenty do zmobilizowania ludności tureckiej i Kurdów przeciwko nim. Wykorzystali dwie kwestie: nacjonalizm i względy religijne.

Ismail Enver Pasza   Ismail Enver Pasza
"Ismail Enver". Licencja: Domena publiczna na podstawie Wikimedia Commons
W 1908 roku władzę w Turcji przejęli tzw. młodoturcy. Sami laiccy, gardzący wręcz religią, nie wahali się użyć jej instrumentalnie. Zapewniali, że odradzająca się turecka potęga będzie dążyła do zagwarantowania wolności wszystkim nacjom i religiom, ale pod warunkiem, że chrześcijanie wyrzekną się swoich aspiracji, które doprowadziły do utraty przez imperium znacznych terenów.

Nacjonalistyczne z kolei argumenty zyskały bardzo duży rozgłos po tym, jak tureckie wojsko poniosło sromotną klęskę w bitwie pod Sarikamis w 1914 roku. W momencie wybuchu wojny w 1914 roku turecka dykatatura wojskowa wyrosła z Komitetu Jedności i Postępu młodoturków zastanawiała się, czy poprzeć Rosję czy też Niemców. Enver Pasza, podjął decyzję o wystąpieniu przeciw Rosjanom. Początkowo nawet udało mu się pokonać rosyjskie wojska w kilu potyczkach na Kaukazie. Pod Sarikamis jednak poniósł straszliwą klęskę. Żołnierze tureccy w mrozach sięgających poniżej 20 stopni przystąpili do boju, umierali już w drodze na pole bitwy, która rozegrała się na przełomie 1914 i 1915 roku. Choć rosyjskie siły były mniej liczne, to bezładny odwrót Turków przyczynił się do masakry.

Jak kozioł ofiarny

W krwawej potyczce przeciw Turkom walczył kontyngent rosyjskich Ormian, a także niewielka liczba Ormian z Imperium Otomańskiego, którzy przeszli na drugą stronę. Kiedy turecka władza zorientowała się, że Ormianie przechodzą na stronę wroga, uznała wszystkich członków tej nacji za zagrożenie i zdecydowała się na regularną, planową i definitywną zagładę.

I tak 24 kwietnia Talaat Pasza, minister spraw wewnętrznych wydał rozkaz uwięzienia w Stambule ponad dwóch tysięcy przedstawicieli inteligencji i duchownych ormiańskich, których ostatecznie zamordowano. Zarzuty wobec nich były wyssane z palca. Najczęściej podawano działalność antyrządową.

W maju z kolei weszło w życie Tymczasowe Prawo o Deportacjach. Nie mówiło ono o Ormianach ani razu, natomiast pozwalało na przeniesienie ludności. Władze gwarantowały ochronę i nowe miejsca zamieszkania. Tymczasem z 18 tysięcy „przesiedlonych” z Harput i Sivas do obozu w Aleppo dotarło 185 osób – kobiet i dzieci. Z kolei z Erzurum wyruszyło 19 tysięcy ludzi, a przeżyło zaledwie jedenaście osób.

Mordercze marsze, chodzenie w kółko, przez góry, w mrozie, bez picia i jedzenia to tylko jeden element morderczej polityki przesiedleń. Już sierpniu 1914 roku powołano bowiem do życia Organizację Specjalną. To jej członkowie de facto byli bezpośrednimi wykonawcami rozkazów o eksterminacji. Rekrutowali się spośród zbirów – często skazanych na śmierć – zwolnionych na wyraźne polecenie rządu. Organizacja Specjalna pędziła oddzielonych od reszty społeczeństwa Ormian i mordowała bez litości tych, którym się mimo wszystko udawało przetrwać wycieńczające marsze. Opustoszałe miasta i wsie natychmiast zasiedlała ludność kurdyjska i turecka.

Maloyan i półtora miliona świętych

Utopieni we własnej krwi   sunriseOdyssey / CC 2.0 Wczoraj w Eczmiadzynie Apostolski Kościół Ormiański kanonizował półtora miliona osób wymordowanych w tamtym czasie. Wśród nich było wielu duchownych, gdyż aby unicestwić całe społeczeństwo trzeba zacząć od wyeliminowania inteligencji i przywódców religijnych. W ten sposób zginął chociażby biskup Ignacy Maloyan. Oskarżony został fałszywie w czerwcu 1915 roku o przemyt broni i kontakty z Rosjanami. W trakcie brutalnego procesu, przesłuchań, tortur nawet nie udało się udowodnić mu winy. Ignacy Maloyan miał okazję uniknąć tragicznego losu. Gdy zaczynały się mordy, miejscowi urzędnicy ostrzegali go. Prosili, by ukrył się w górach. Miał wtedy powiedzieć, że pasterz nie może porzucić swoich owiec. Gdy oprawcy proponowali mu przejście na islam w zamian za ocalenie życia – dwukrotnie odmawiał. Kiedy wywieziony 10 czerwca do Diarbérkiru, w obliczu niechybnej śmierci, otrzymał pozwolenie od dowódcy strzegącego jego i innych więźniów oddziału, by przemówić do swoich i dodać im otuchy. Konsekrował chleb, udzielił im absolucji, odpustu zupełnego i udzielił komunii świętej. Namawiany jeszcze do przejścia na islam, nie zgodził się. Zginął zastrzelony z pistoletu. Jan Paweł II beatyfikował biskupa Maloyana w 2001 roku.

Tragiczne były też losy biskupa Diarbérkiru Andreasa Czelebiana. Aresztowany został z zakonnicami ze zgromadzenia sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP. Strażnicy zakopali go po szyję w ziemi. Zostawili tylko prawą rękę, a ludzi zmusili do całowania jego pierścienia. Konającego przysypali potem kamieniami. Biskupowi ormiańskokatolickiemu z kolei Mikajelowi Chaczadurianowi z Maltyi gubernator prowincji zaproponował spotkanie w swoim urzędzie. Tam okazało się, że duchowny faktycznie przybył na przesłuchanie. Bity, torturowany, zrzucany ze schodów został wreszcie uduszony, gdy uparcie odmawiał zmiany wiary na islam. Jego ciało rzucono potem na stos innych ormiańskich trupów.

Motyw nakłaniania do zmiany religii powtarza się często w historiach mordowanych Ormian. Pytanie więc o to, czy aby tamten konflikt nie był de facto wojną religijną, nie pozostaje bezpodstawne.

Zgwałcona Armenia

Aurora Mardignian przetrwała ludobójstwo. Pochodziła z bogatej rodziny mieszkającej w Çemişgezek. Widziała śmierć swej rodziny. Była pędzona tysiące kilometrów i sprzedana na targu niewolników w Anatolii. Udało się jej uciec z niewoli do Tibilisi, potem St. Petersburga i dalej do Oslo. Wydała wspomnienia pt. Zgwałcona Aremnia. Na tej podstawie nakręcony został nawet film, w którym zagrała samą siebie. „Prawie wszystkie młode kobiety były porwanymi Ormiankami” – pisała o swoim pobycie w haremie Gafora. Zebrałam w sobie odwagę i modliłam się, że jakoś wydostanę się z tego domu. Nie wolno nam było wychodzić poza harem. Każdego wieczora musiałyśmy się modlić do Mahometa. Modlitw nauczyłam się na pamięć, a w głowie przekładałam je na modlitwy chrześcijańskie” – wspominała. Relacjonowała, że o posłuszeństwie względem pana przypominało kobietom ciało jednej z nich, powieszonej na dziedzińcu. Podobny los spotkał wiele innych kobiet. Oprawcy bowiem dowodzili, że ich poczucie tożsamości jest słabsze i zmuszali je do zmiany religii lub siłą wydawano za mąż za muzułmanów. Prześladowano bezlitośnie zakonnice prowadzące w całym kraju sierocińce i opiekujące się biednymi. Tragiczny był też los tych kobiet, które pędzono w morderczych marszach przesiedleńczych. Masowe gwałty były regułą. Gwałcono nawet kilkuletnie dziewczynki, które potem umierały. W miejscowości Zile wymordowano mężczyzn, a kobiety i dzieci trzymano pod gołym niebem domagając się, by przeszły na islam. Gdy odmówiły, zostały zakłute bagnetami na oczach dzieci.

Utopieni we własnej krwi   "Aukcja dusz" to film nakręcony w 1919 roku na podstawie wspomnień Aurory Madriganian Domena Publiczna na podstawie Wikimedia Commons W filmie nakręconym na podstawie wspomnień Aurory Mardiganian pojawiła się scena, w której tureccy oprawcy ukrzyżowali 16 młodych dziewcząt. Ormianka po latach ujawniła, że scena ta była niedokładna. Mordercy bowiem rozebrali te dziewczyny, zgwałcili je, a następnie nabili je jak na pal na zaostrzone krzyże. Twórcy filmu nie zdecydowali się na pokazanie tak drastycznych scen. Tymczasem opowieść Aurory Mardiganian o zgwałconej i ukrzyżowanej Armenii jest trafną, choć rozdzierającą serce metaforą wydarzeń sprzed stu lat.

Głos w sprawie prześladowań chrześcijan

Do tej pory 20 państw uznało rzeź Ormian za ludobójstwo. W tym tonie wypowiedział się również papież Franciszek. Turcja podniosła wrzawę. Czy papież miał takie prawo? Lela Gilbert, autorka książki Prześladowani: Globalny atak na chrześcijan, przekonuje, że zdecydowanie tak. Nie tylko ze względu na to, by upamiętnić wydarzenia sprzed stu lat, ale również dlatego, żeby dziś ująć się za tymi, którzy cierpią prześladowania na tle religijnym. Ekspertka bowiem dowodzi, że mordy Ormian miały zdecydowanie podłoże religijne. Powołuje się przy tym na opinię niemieckiego historyka Michaela Hesemana, który stwierdził, że Ormianie zostali zamordowani nie tylko dlatego, że byli Ormianami, ale że byli chrześcijanami. Obok nich turecki reżim zabił również milion greckich i asyryjskich chrześcijan. Dziś nawet oficjalne uroczystości upamiętniające setną rocznicę rzezi są wyciszane, by nie prowokować Turcji – twierdzi pisarka. Stąd taką moc miało papieskie podniesienie tej kwestii. Dodaje też, że negacja tamtego ludobójstwa otwiera jedynie drogę na inną mroczną przyszłość.

Trudno się z tym nie zgodzić, mając w pamięci telegram Hitlera, który w 1939 roku wydając rozkaz ataku na Polskę zachęcał do mordowania bez litości, bo „Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?”.

Działania tureckiego rządu dały straszliwy przykład, że w nowoczesnym świecie możliwe jest unicestwienie i zgładzenie narodu. To był przykład dla mordu nazistowskiego. Źródło, z którego obficie lała się krew w dwudziestym wieku. Dlatego wydaje się właściwym, by cywilizowany świat i cywilizowana przecież Unia Europejska jednoznacznie potwierdziły, że wobec Ormian dokonano ludobójstwa, które nigdy więcej nie ma prawa się powtórzyć.

Przeczytaj także:

***
Korzystałem m.in. z opracowania Marty Woźniak, Męczeństwo Ormian. Pierwszy Holokaust XX wieku.