Zmuszanie do wiary

Franciszek Kucharczak

A może to nie „polskie piekło” powoduje spory o Smoleńsk, lecz polski honor?

Zmuszanie do wiary

Podobno katastrofa smoleńska dzieli Polaków. I podobno Polacy niedobrzy, że się o nią tak kłócą. Otóż nieprawda. Katastrofa nikogo nie dzieli. Nie wywołuje sporów to, co o niej wiemy, lecz to, czego nie wiemy. Jeśli nie ma sporów wokół innych katastrof lotniczych, to nie dlatego, że inne nacje są spokojne i nieskłonne do warcholstwa, tylko dlatego, że tam nie ma się o co kłócić, bo wszystko wiadomo. Władze żadnego normalnego kraju nie oddają śledztwa w sprawie katastrofy lotniczej (i to takiej katastrofy) innemu państwu (i to takiemu państwu). Gdyby wszystko było rzetelnie wyjaśnione, tak jak się to dzieje w innych wypadkach, nie byłoby wydziwiania nad „oszołomstwem Macierewicza”, bo wobec oczywistości umilkłby nawet batalion Macierewiczów.

To nie wina społeczeństwa, że nie kupuje „wyjaśnień”, które zamiast cokolwiek wyjaśniać, zaciemniają. Nie wina społeczeństwa, że buntuje się, gdy widzi, że zwalnia się strażnika, co nie upilnował gejowskiej „tęczy”, a po katastrofie bez precedensu w historii, funkcjonariusze związani z organizacją lotu otrzymują awanse.

Ja nie wierzę, że to był zamach. Ale dlaczego w ogóle musi dochodzić do czegoś takiego, że jeden w to wierzy, a drugi nie wierzy? Przyczyny katastrof lotniczych to nie jest sprawa wiary lecz wiedzy. Jeśli zamiast wiedzieć, musimy wierzyć, to dlatego, że polska władza źródła wiedzy pozostawiła w rękach państwa, które tylko wtedy mówi prawdę, gdy nie ma powodu kłamać – a rzadko ma taki powód.

Teraz słyszymy szyderstwa z „sekty smoleńskiej” i ze „smoleńskiej religii” – a kto jest temu winien, że ludzie zamiast prawdy otrzymują kłamstwa o przesiewaniu smoleńskiej ziemi na pół metra głęboko, o pijanym generale w kokpicie, albo tuż przed rocznicą dowiadują się, że po pięciu latach biegli nagle usłyszeli w nagraniach nowe rzeczy?

Można było przynajmniej pozwolić Polakom przeżyć spokojnie żałobę. Można było zostawić w spokoju krzyż na Krakowskim Przedmieściu, można było powstrzymać bluźnierczych prowokatorów. Wciąż można coś zrobić – można wszcząć międzynarodowe śledztwo. Wtedy może byśmy się dowiedzieli, jak było – i trzeba by było kogoś jednak ukarać.

Ano właśnie – i pewnie tu mamy odpowiedź. I dlatego, dopóki rządzi ekipa odpowiedzialna za katastrofę, pozostaje nam wiara w to, co powinno być wiedzą.