Naprotechnolog jak dr House

wt

publikacja 09.04.2015 13:30

Odkrywanie płodności jest jak fascynujące śledztwo, którego finałem może być nowe życie.

 Jeśli kobieta ma dobre wyniki, i wszystko jest dobrze, a nie ma dziecka, to znaczy, że coś przeoczyliśmy i trzeba szukać dalej – mówi dr Laura Grześkowiak Jeśli kobieta ma dobre wyniki, i wszystko jest dobrze, a nie ma dziecka, to znaczy, że coś przeoczyliśmy i trzeba szukać dalej – mówi dr Laura Grześkowiak
zdjęcia jakub szymczuk /foto gość

Katarzyna - z wykształcenia lekarka - trzy lata temu została specjalistą od naprotechnologii. Jako, że w Poznaniu nie było ani jednego miejsca, które pomaga ludziom borykającym się z problemami z płodnością rozwiązać ich trudności metodami naturalnymi, postanowili założyć z mężem klinikę naprotechnologii. W działającej od roku placówce pracuje dziś 16 osób. Pacjenci m. in. uczą się metod rozpoznawania płodności, a do wyboru mają dwie: Creighton Model System oraz Metodę Podwójnego Sprawdzenia. Prócz tego do ich dyspozycji są lekarzy naprotechnolodzy, ginekolodzy oraz specjaliści chorób wewnętrznych. W klinice pracuje również psycholog, fizjoterapeuta, dietetyk i doradca laktacyjny. Jednym zdaniem - pełen komplet specjalistów, których celem jest odkrycie źródła problemów z płodnością i takie ustawienie trybu życia pacjentów, by mogli doczekać się upragnionego potomstwa.

W najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego", w tekście Mariusza Majewskiego "Detektywi od płodności" poznajemy pracę kliniki od środka, dowiadujemy się dlaczego naprotechnolog musi być jak serialowy dr House, jak wielkie znaczenie ma całościowe spojrzenie na małżeństwo oraz ile kosztuje taka terapia. Bohaterowie artykułu odpowiadają też na pytanie, dlaczego naprotechnologia wciąż jest w środowisku medycznym traktowana po macoszemu. Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdziesz w nowym "Gościu".