Triduum Miłości

ks. Marek Dziewiecki

publikacja 03.04.2015 21:20

Droga krzyżowa Jezusa, zakończona śmiercią na Golgocie, okazała się drogą największej miłości, a nie największej porażki. Historia Zmartwychwstałego potwierdza, że człowiek jest w stanie skazać na ukrzyżowanie Boga, który z miłości do nas przyjmuje ludzką naturę, lecz nie jest w stanie zatrzymać Boga w grobie.

Triduum Miłości Roman Koszowski /Foto Gość

Wielki Piątek i przerażeni uczniowie

Wydarzenia Wielkiego Tygodnia stały się dla uczniów Jezusa osobistym dramatem. Byli oni zdruzgotani ukrzyżowaniem i śmiercią ich ukochanego Mistrza. Tego się nie spodziewali, mimo że Jezus zapowiadał, iż zostanie wydany w ręce złych ludzi i śmiertelnie skrzywdzony. Apostołowie nie tylko byli zaskoczeni losem Zbawiciela. Byli też rozgoryczeni swoją własną postawą. W godzinie próby wszyscy rozczarowali. Jeden z nich - Judasz - zdradził swego Mistrza. Piotr, który z zapałem zapewniał Jezusa o swojej odwadze, zaparł się Go trzykrotnie. Inni uczniowie pouciekali. Tylko Jan pojawił się pod krzyżem. Lecz również i on schował się później w Wieczerniku przed światem. Położenie uczniów stało się odtąd dramatyczne. Byli oni przekonani o tym, że ich ukochany Mistrz całkowicie przegrał. Przerażało ich okrucieństwo i przewrotność ich własnych rodaków, mających władzę, którzy sprzymierzyli się ze znienawidzonym okupantem, byle tylko zabić Jezusa. Zaskoczyła ich także bezmyślność podburzonego tłumu ludzi dobrej woli, który poddał się manipulacji i w demokratycznych wyborach wybrał pospolitego przestępcę, a nie Tego, który przeszedł przez ziemię wszystkim dobrze czyniąc.

W obliczu nieodwołalnej - w ich przekonaniu - klęski, uczniowie Jezusa nie marzyli już o niczym innym, jak tylko o tym, by zapomnieć o całej tej bolesnej historii. Gdyby mogli cofnąć czas, to z pewnością nie poszliby drugi raz za Nauczycielem z Nazaretu. Wiadomość o pustym grobie musiała spaść na nich jak grom z jasnego nieba. Mogli spodziewać się wszystkiego, tylko nie tego, że historia ich Mistrza - i ich własna misja - nie są jeszcze zakończone. Piotr i Jan, którzy biegną w kierunku grobu, przekonują się, że grób jest naprawdę pusty. Wtedy otwierają się im oczy i przypominają sobie słowa Jezusa, który mówił im przecież, że będzie zabity i że trzeciego dnia zmartwychwstanie. W dniach tryumfu Mistrza nie brali pod uwagę tej pierwszej zapowiedzi. W obliczu dramatu Golgoty zapomnieli o drugiej. Pusty grób stał się dla nich początkiem przełomu. Zaczęła odradzać się w nich nadzieja. Zaczęła kiełkować w nich myśl, że może jednak Jezus żyje, zgodnie z tym, co sam zapowiadał. Piotr i Jan wracają do pozostałych uczniów z nowiną o tym, że w grobie nie ma ciała ich Mistrza. Oni sami nie są jednak jeszcze przemienieni. Odkrycie pustego grobu nie wystarczyło, by uwolnić ich od lęku i poczucia bezradności.

Zmartwychwstały powraca

Postawa uczniów zmienia się - i to radykalnie - wtedy, gdy osobiście spotykają Jezusa, który przyszedł do Wieczernika. Dopiero teraz naocznie upewniają się o tym, że On nie tylko zmartwychwstał, ale że nadal jest z nimi, bo nadal ich kocha! Było to dla nich zupełnie zaskakujące doświadczenie, gdyż apostołowie - podobnie, jak Adam i Ewa na początku historii - bali się spotkania z Bogiem, którego zawiedli. Jezus o tym wie i dlatego najpierw ich uspakaja słowami: „Pokój wam!” (J 20, 19). W ten sposób Zmartwychwstały upewnia swoich uczniów, że szuka ich nie po to, by udowodnić swoje zwycięstwo, by się zemścić czy by odwołać miłość, lecz po to, by swoją miłość potwierdzić, by umocnić i przemienić apostołów, by powołać ich na nowo jako swoich świadków: „Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20, 21). Zmartwychwstały Jezus powrócił, bo nie przestał kochać. Powrócił, bo kocha nas nad życie. Dosłownie! Powrócił po to, by apostołów i każdego z nas upewnić, że los człowieka jest dla Niego ważniejszy niż Jego własny los! Powrócił, by potwierdzić, że On – najbardziej skrzywdzony w historii ludzkości – jest jednocześnie tym, który najbardziej kocha. Jest Tym, który kocha wszystkich: zarówno tych, którzy wydali Go na śmierć, jak i tych, którzy Go opuścili. Zmartwychwstały Jezus pokazuje swoim uczniom przebite dłonie i bok (por. J 20, 20). Umacnia ich Duchem Świętym i przekazuje władzę odpuszczania grzechów.

Zmartwychwstały pozostaje

Gehenna Jezusa zaczęła się w Wielki Czwartek wieczorem. Gdy spożywał z uczniami wieczerzę, już wiedział, na co zgodzi się kilka godzin później. Wiedział też o bezradności i rozpaczy, jakiej ulegną wtedy Jego uczniowie. To właśnie dlatego zanim pozwolił, by przybito Go do krzyża, znalazł sposób na to, by pozostać z tymi, za których zgodził się oddać życie. Wiedział, że my, ludzie tej ziemi, najpierw wystawimy Jego miłość na największą próbę i sprawdzimy, czy On naprawdę kocha nas dosłownie nad życie. Później będziemy Go szukać, bo przecież nie możemy żyć bez Niego i bez Jego miłości. A On pozwoli się znaleźć nie tylko swoim apostołom, lecz wszystkim swoim uczniom w kolejnych pokoleniach.

Do końca świata Kościół będzie żył mocą spotkań z ze Zmartwychwstałym Jezusem w Eucharystii. To nie przypadek, że Jan Paweł II ogłosił rokiem Eucharystii właśnie ów rok, w którym - jak się później okazało - po raz pierwszy nie mógł fizycznie uczestniczyć w Wielkopiątkowej Drodze Krzyżowej, ani w Wielkanocnej Eucharystii. Ta jego decyzja była opatrznościowym przejawem jego wyobraźni miłości i przypomnieniem, że może zabraknąć papieża, ale w żadnej sytuacji nie zabraknie Jezusa. Odtąd chrześcijanie wszystkich czasów żyją mocą osobistych spotkań ze Zmartwychwstałym tam, gdzie On sam wyznaczył nam miejsce spotkania: w Eucharystii. Każda Msza święta to dla nas Galilea spotkania z Jezusem żyjącym na wieki. W Eucharystii jest On dla nas obecny i karmi nas sobą nie tylko po to, żeby nas umacniać, ale również po to, byśmy stawali się Jego świadkami. Nasze świadectwo jest potrzebne tym, którzy żyją blisko nas: w rodzinie, w gronie przyjaciół, w sąsiedztwie, w miejscu pracy. Jest potrzebne też naszym bliźnim w tej coraz bardziej wyuzdanej i chrystofobicznej cywilizacji, w jakiej przyszło nam żyć.

Najważniejsza noc w historii

Noc Zmartwychwstania to najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości. To rzeczywiście wielka noc, w czasie której Stwórca ostatecznie potwierdził, że jest Bogiem, jakiego nie byłby w stanie wymyślić żaden człowiek. Nikt przecież z ludzi nie potrafiłby wymyślić Boga, który oddaje życie za człowieka. W swoim Jednorodzonym i Ukrzyżowanym Synu Bóg Ojciec upewnił nas do końca o tym, że Jego miłość do każdego z ludzi nieskończenie przekracza wszystkie nasze wyobrażenia i nadzieje. Bóg kocha nas nawet wtedy, gdy przybijamy Go do krzyża! Wielkanoc przypomina nam również i o tym, że zbawienie nie przychodzi przez krzyż, lecz przez miłość Jezusa Chrystusa, która na krzyżu staje się oczywista do granic szaleństwa! Zbawia Bóg, a nie cokolwiek innego, a Bóg jest miłością, a nie krzyżem! To właśnie dlatego przy końcu życia doczesnego Bóg nie zapyta nas o to, czyśmy cierpieli, lecz o to, czyśmy kochali.

Wielkanoc jest tam, gdzie ludzie uczą się od Boga kochać bezwarunkowo i za każdą cenę. Wielkanoc to kulminacja najbardziej niezwykłej historii miłości, jaka kiedykolwiek wydarzyła się we wszechświecie. To historia Jezusa, który upewnia nas o tym, że Bóg nie przestaje nas kochać nawet wtedy, gdy sam nie jest przez nas kochany i gdy przybijamy Go do krzyża. Wielkanoc to historia przyjaźni silniejszej niż krzywda, cierpienie i śmierć. To historia Skrzywdzonej Miłości, która nas zachwyca i przemienia, bo nie przestaje kochać. To historia, której nie jesteśmy jedynie świadkami, lecz radosnymi uczestnikami.

Miłość, która w nas zmartwychwstaje!

Człowiek bez Boga krzyżuje w sobie radość i ciągle na nowo wskrzesza cierpienie. Człowiek żyjący w obecności Boga uwalnia się od cierpienia i odkrywa w sobie radość, jakiej ten świat dać nam nie może. Zmartwychwstały Jezus powraca do nas po to, by w każdym z nas odradzała się pewność, że jesteśmy tak cenni, że aż nieodwołalnie kochani! Ukrzyżowany i Zabity Bóg-Człowiek pozostaje z nami, bo chce być kimś ostatnim, kto został ukrzyżowany na tej ziemi. Z wysokości krzyża Jezus promieniuje taką miłością, która nas zachwyca i czyni zdolnymi do naśladowania Jego miłości. Gdy zaczynamy kochać jak Jezus, wtedy przestajemy krzyżować samych siebie i innych ludzi. Kto od Zmartwychwstałego uczy się kochać, ten urządza święto radości nie tylko samemu sobie i bliźnim, lecz także Bogu, który w swoim Synu cierpi, gdy my cierpimy i który cieszy się, gdy Jego radość jest w nas i gdy nasza radość staje się pełna! (por. J 15, 11).

Zmartwychwstały upewnia nas o tym, że na tej ziemi jest jedna rzecz pewniejsza niż śmierć: nieodwołalna miłość Boga do człowieka! Stwórca wie, że dla nas, ludzi stworzonych na Jego podobieństwo, żyć to znaczy kochać i być kochanym, gdyż życie bez miłości staje się nieznośnym ciężarem i prowadzi do rozpaczy. W świecie, w którym wielu ludzi wybiera drogę przekleństwa i śmierci, dzięki spotkaniom ze Zmartwychwstałym stajemy się zdolni do nawrócenia i świętości, czyli do wybierania drogi błogosławieństwa i życia.