Trzy Dni w realu

Jacek Dziedzina

Pora wrócić do rzeczywistości – słyszę czasem poświąteczne ziewanie. Mam dokładnie odwrotnie: ziewam na myśl o powrocie do poświątecznego matriksa.

Trzy Dni w realu

To nie jest tekst o znudzeniu życiem. To nie jest tekst o lenistwie. Ani nawet o świętowaniu tekst to nie jest.

To tylko pochwała Czasu, który ustawia wszystko we właściwej perspektywie. I pozwala dotknąć rzeczywistości, której zazwyczaj nie dotyka nasza tzw. rzeczywistość, codzienność: wyścig newsów, gorących komentarzy, bardziej lub mniej mądrych analiz. Nie żeby sprawy, którymi medialnie żyjemy były nieważne. Niektóre są nawet megaważne. Ale kto z nas nie miał doświadczenia, że już nie ogarnia: pytań, prób odpowiedzi, napięcia, poczucia niepewności? Co dalej z Ukrainą? Co dalej z Rosją? Wejdą? Nie wejdą? Gdzie wejdą? Amerykanie pomogą? Zostaniemy sami? Co z Syrią, Państwem Islamskim, trzecią wojną światową, sporami wokół synodu o rodzinie, kredytami frankowiczów, wątpliwymi wyrokami sądowymi, udręką przedsiębiorców z fiskusem... Czy można, nie rozwiązując tych wszystkich problemów, przeżyć przynajmniej trzy świąteczne dni z poczuciem, że TO dopiero jest rzeczywistość?

W zeszłym roku pytałem bp. Grzegorza Rysia, czy w czasach bojowej mobilizacji zajmowanie się tak „oderwaną” od rzeczywistości sprawą, jak królestwo Boże (o którym akurat rozmawialiśmy) nie jest wyrazem... ekstrawagancji. Odpowiedź jak zwykle w punkt: „Rzeczywistość ma wiele poziomów. I nie są to poziomy  alternatywne. One przenikają się nawzajem, składają na pewną całość. I niedobrze by było żyć tylko na jednym z nich. Spójrzmy na Apokalipsę – św. Jan pisał ją w sytuacji straszliwego prześladowania chrześcijan. Dostrzegał jednak także poziom, który jest równie rzeczywisty, choć niekoniecznie postrzegalny ludzkim okiem: że ostatecznie tym, który trzyma rzeczywistość w rękach, jest Pan Bóg, i to On jest tym, który nas przeprowadza także przez doświadczenie krzyża, śmierci i prześladowania. I że nas w ten sposób zbawia. U Jana zawsze tak jest: śmierć Jezusa przedstawia on jako moment wywyższenia. Śmierć Jezusa jest momentem ponownych narodzin całej ludzkości. Jezus jest nowym Adamem, Maryja jest nową Ewą, rodzi się nowa ludzkość. Trzeba mieć bardzo przenikliwy wzrok, żeby za brutalną sceną śmierci Jezusa widzieć ostateczne kołyskę nowej ludzkości. Zwróćmy uwagę, że najwięcej komentarzy do Apokalipsy powstało w okolicach 1000 roku. To jest uderzające, bo Europa przed rokiem 1000 była jedną wielką stertą gruzów i polem nieustannego pasma wojen. I wtedy ludzie czytali Apokalipsę, szukając źródła nadziei i chcąc mieć pewność, że to zło, które dominuje w tej dostrzegalnej warstwie życia, nie jest wszechpotężne”.

Bez tej perspektywy tzw. codzienna rzeczywistość naprawdę staje się matriksem. Siecią pytań bez odpowiedzi.

Życzenia świąteczne nasuwają się same: przynajmniej Trzech Dni w realu.