Sztuka przyjmowania wrogości


ks. Zbigniew Niemirski


|

GN 13/2015

Czytany dziś fragment tzw. Trzeciej Pieśni Sługi Jahwe, której bohaterem jest bezimienny Boży wysłannik przynoszący wybawienie, zbudowany jest koncentrycznie.


Sztuka przyjmowania wrogości


Z trzech części perykopy pierwsza i trzecia mają wydźwięk pozytywny, akcentują Bożą pomoc. W centrum znajduje się opis fizycznych cierpień Sługi. Bicie, zniewagi i oplucie przychodzą nieoczekiwanie, bo przecież Sługa „przychodzi z pomocą przez słowo krzepiące”. Na nie odpowiedzią nie jest wdzięczność, ale agresja. W jakiejś mierze można powiedzieć, że spełnieniem tego prorockiego obrazu był ten fragment z ewangelicznej narracji o męce Pana Jezusa zapisanej przez św. Jana: „Arcykapłan zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: »Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem«. Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: »Tak odpowiadasz arcykapłanowi?«. Odrzekł mu Jezus: »Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?«”.



Prorok, po słowach opowiadających o fizycznych cierpieniach Sługi, przechodzi z nagła do aktu ufności: „Pan Bóg mnie wspomaga… wiem, że wstydu nie doznam”. I w tym tkwi przedziwna logika dziejów, której wciąż się uczymy od nowa i której nadal nie rozumiemy. Dziś jako uczniowie Chrystusa jesteśmy prześladowani na całym świecie i na różny sposób. Rosną rzesze męczenników, a naukę Chrystusa zdają się zwalczać na wszelkie możliwe sposoby rozwinięte społeczeństwa zachodniej cywilizacji. W tym wszystkim nie szukamy odwetu, ale prosimy o zrozumienie naszych racji. Tymczasem świat tak często nie chce nas słuchać, nie dba o wyjaśnienia i na nie nie czeka. Może więc trzeba totalnego zaufania, poza wszelką logiką. Czegoś, o czym pisał św. Ignacy Antiocheński w końcu I w., wieziony do Rzymu, by zostać rzucony na arenie lwom, a co wiek później powtórzył chrześcijański pisarz Tertulian: „Krew męczenników jest zasiewem nowych chrześcijan”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.