Rozwiązanie kwestii islamskiej

Stefan Sękowski

Rozważania Dominika Zdorta o tym, jak deportować Tatarów, pokazują, że historia nigdy się nie kończy.

Rozwiązanie kwestii islamskiej

Historia zatacza koło. Niecałe sto lat temu tęgie europejskie tuzy intelektualne (nie tylko nacjonalistyczne) głowiły się, gdzie deportować Żydów. Opcją był Brytyjski Mandat Palestyny, w grę wchodził także Madagaskar. W Polsce prym w tych dyskusjach wiódł ruch narodowy, zwłaszcza Obóz Narodowo-Radykalny, ale nie tylko. Rownież politycy sanacyjni, zwłaszcza pod koniec lat 30., mówili o tym, że dobrze byłoby wymówić gościnność Żydom, a ówczesne polskie władze wspierały radykalnych syjonistów, którzy chcieli rozniecić powstanie w Ziemi Świętej. W 2015 roku na łamach „Plusa Minusa” zastanawia się nad tym Dominik Zdort – tyle że w odniesieniu do muzułmanów. „Czy samo kryterium wyznania jest wystarczające? A może należałoby usunąć z Europy także zeświecczonych muzułmanów? Co z tymi, którzy się ochrzcili, czy można im zaufać? Dokąd deportować muzułmanów, którzy od pokoleń mieszkają w państwach południowej Europy i mają paszporty Unii Europejskiej?” – wskazuje trudności związane z tą kwestią, choć jednocześnie podkreśla, że sam pomysł „jest śmiały i kuszący”. Zwłaszcza w kontekście narastającego islamskiego radykalizmu w Europie Zachodniej.

Na wiele pytań, postawionych przez Zdorta, historia już znalazła odpowiedź. Czy można zaufać tym muzułmanom, którzy się ochrzcili? Na początku XVII wieku król Hiszpanii Filip III stwierdził, że nie – i zarządził wypędzenie z kraju Morysków, potomków muzułmanów, którzy po zakończonej rekonkwiście przeszli na chrześcijaństwo. Także w XX wieku kryterium religijności, a nawet wyznania, nie było wystarczające. Do gett, a potem do obozów zagłady trafiali ludzie, którzy nie mieli związku z judaizmem, w samym getcie warszawskim zamkniętych zostało kilka tysięcy chrześcijan. Przez takie podejście kwestia żydowska została w Europie rozwiązana niemal w 100 procentach – zdaję sobie sprawę z tego, że nie według metody, jaką Dominik Zdort uznałby za humanitarną, ale jednak skutecznie. Podczas konferencji w Wannsee hitlerowscy prominenci w wyniku kulturalnej wymiany zdań doszli do wniosku, że dotychczasowe pomysły się nie kalkulują i należy sięgnąć po radykalne środki. Deportacja Żydów, którzy od pokoleń mieszkali w państwach Europy i mieli ich paszporty, okazała się zbyt kosztowna.

Nas, Polaków, może interesować szczególnie przykład mieszkających na naszych ziemiach od stuleci wyznających islam Tatarów, którzy zdaniem Zdorta mogą stanowić potencjalne zagrożenie. Autor tekstu „Dokąd deportować Tatarów” poleca ich „troskliwej opiece” polskich służb. Esencję jego sposobu myślenia można znaleźć w cytacie: „Przyznam się szczerze: osobiście nie czuję jakiejkolwiek więzi cywilizacyjnej z polskimi Tatarami. Może dlatego, że w środkowej Polsce, gdzie się urodziłem i wychowałem, trudno było ich spotkać. Wiem, że – po tym, gdy osiedlono ich na terenach Rzeczypospolitej – dawali wielokrotnie dowód swojej lojalności wobec nowej ojczyzny. Pamiętam, że ich lekka jazda walczyła pod Grunwaldem – ale uczono mnie także w szkole, iż obecność muzułmanów w naszym wojsku wywołała ogromną niechęć Zachodu do ówczesnego państwa polskiego".

Być może Dominik Zdort nigdy nie był na Podlasiu. Nie rozmawiał z żywym Tatarem, z którym mógłby porozumiewać się czystą polszczyzną, ponieważ Tatarzy już dawno swój "rodzimy" język zapomnieli, a arabski znają jedynie jako język liturgiczny. Nie oglądał meczetów, które wyglądają właściwie jak cerkiewki, bo taki styl znali tamtejsi architekci i taki też Tatarzy przyjęli za własny. Nie wie, że tatarski islam jest traktowany przez imigrantów z krajów arabskich ze sporą dozą dystansu, a niektórzy neofici czystej krwi polskiej uważają ich za heretyków. Choć z punktu widzenia czystości doktryny (także katolickiej) to szokuje, kulturowo na tamtych ziemiach islam bywa traktowany jak jeszcze jedno wyznanie ogólnoreligijne – obok katolicyzmu, prawosławia, różnych denominacji protestanckich, a także judaizmu. Do tego stopnia, że w mieszanych małżeństwach chrześcijańsko-muzułmańskich dzieci, w zależności od płci, potrafią być wychowywane w wierze swoich ojców (synowie) i matek (córki). Trudno to pochwalać – ale jednocześnie trudno też uznawać za wyraz fundamentalizmu.

To jednak nieważne, ponieważ Zdort czytał, że gdzieś tam kiedyś 600t lat temu obecność muzułmanów w naszym wojsku oburzała zachodnie rycerstwo. A  potem, ponad 300 lat temu, Lipkowie sprzymierzyli się z Turkami. Tyle wystarczy, by mieć powód do zastanowienia, gdzie deportować Tatarów – do Mongolii, na Syberię, a może na Krym? Ze zdewastowaniem tatarskiego cmentarza lub podpaleniem mieszkania czeczeńskich uchodźców nie będzie miało to żadnego związku: w końcu z Warszawy na Podlasie jest dość daleko i tam na pewno tezy o potencjalnym zagrożeniu ze strony muzułmanów nie docierają.