Ukraina w cieniu Jałty

Piotr Semka

|

GN 08/2015

publikacja 19.02.2015 00:15

Nie minęło pół dnia od wejścia w życie zawieszenia broni podpisanego w Mińsku, a Ukraina już odnotowała 32 incydenty zbrojne.

Ukraina w cieniu Jałty

Debalcewo i Mariupol są atakowane praktycznie bez przerwy, gdyż terroryści rosyjscy oświadczyli, że to „ich tereny i rozejm z Mińska tam nie obowiązuje”. Niczego podobnego w porozumieniu mińskim nie było, ale nikogo to po stronie „Noworosjan” nie obchodzi. Moskwa nie komentuje wojowniczych przechwałek separatystów, choć wystarczyłoby jedno słowo Putina, by watażkowie z Doniecka i Ługańska nie dostali już ani jednego naboju. Optymistyczne deklaracje kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Fran- çois Hollande’a o „zadowalającym stopniu przestrzegania rozejmu” szybko okazały się typowym chciejstwem. Wszystko wskazuje na to, że prezydent Władimir Putin nadal będzie grać separatystami. Zawsze ma w zanadrzu argument, że to Ukraińcy łamią rozejm, a on nad „ludowymi republikami” nie panuje. Rosyjskie media już zrzucają odpowiedzialność za wznowienie walk na „faszystowskich prowokatorów-banderowców”. Rosyjski konwój bez żadnych porozumień z władzami w Kijowie przekracza granicę ukraińską, a Ukraina nie czuje się ani trochę bardziej bezpieczna niż wcześniej.

Ale niezależnie od tego, czy porozumienie w Mińsku okaże się na dłuższą metę skuteczne – już teraz warto wskazać na cztery niepokojące aspekty umowy zawartej w stolicy Białorusi. Wymieńmy je w sześciu punktach.
 

Groźne precedensy

Po pierwsze: propozycja nowej umowy z Moskwą nastąpiła po złamaniu poprzednich prób rozejmu w Mińsku we wrześniu 2014 roku. Mimo że prezydent Putin na przełomie roku zintensyfikował agresję, a nawet wprowadził do akcji na dużą skalę wojska rosyjskie – to przywódcy Niemiec i Francji pojechali do niego z nowymi propozycjami, okazując słabość. Sprawdziła się cyniczna rachuba Rosji, że to Europa nie wytrzyma nerwowo eskalacji walk i to jej czołowi przywódcy wyciągną znów rękę do zgody, a nie na odwrót. Po drugie: impulsem dla nowej próby porozumienia z Putinem były dla przywódców Niemiec i Francji zapowiedzi USA wysłania sprzętu wojskowego dla Ukrainy. Charakterystyczna jest różnica w myśleniu Amerykanów i przywódców dwóch potęg europejskich. Dla Amerykanów logiczne jest, że gdy jakieś państwo pada ofiarą agresji – trzeba mu pomóc za pomocą dostaw broni. Podjęcie walki z agresorem jest naturalną reakcją – nawet jeśli siły są nierówne. Pozwala to ofierze zachować poczucie godności, a przy odpowiedniej determinacji daje szanse powstrzymania napastnika. Zupełnie inaczej patrzyli na kwestię dostaw broni dla Ukrainy politycy niemieccy i francuscy. Dla nich wysyłka sprzętu przez USA dla władz w Kijowie kojarzyła się wyłącznie z groźbą eskalacji walk, które na dłuższą metę grożą przelaniem się konfliktu poza granice Unii. Wizja eksportu broni dla Ukraińców była dla Merkel i Hollande’a na tyle przerażająca, że schowali honor do kieszeni. Ukraińcom wmówiono, że nie powinni importować broni, bo zbrojny opór nic nie da, za to dyplomacja zachodnich protektorów wszystko za nich załatwi. Tyle że taki model myślenia może w przyszłości pomagać dalszej agresji Putina. Jeśli Rosja napadnie np. na Łotwę, znów w Berlinie i Paryżu pojawić się może opinia, że militarna walka NATO z „zielonymi ludzikami” jest z góry przegrana i trzeba raczej negocjować z Moskwą. Jest w tym też arogancja „rozgrywających Europy”. Merkel i Hollande chcą, by Ukraina biernie czekała na werdykty wielkich tego świata, a sama porzuciła walkę. Inni wszystko za nią załatwią. Tak samo miało być w lutym zeszłego roku. Unia mediowała w konflikcie z Wiktorem Janukowyczem, a Majdan miał zdać się na ustalenia szefów dyplomacji Polski i RFN – Radosława Sikorskiego i Franka Waltera Steinmeiera. Dziś znów widać, że wystawiono ukraińską suwerenność na szwank, a bezpieczeństwo póki co się nie zwiększyło.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.