Ćwiczenia z cierpienia


ks. Marek Gancarczyk


|

GN 08/2015

W walce postu z karnawałem wynik znany jest już od lat, na korzyść tego drugiego.


Ćwiczenia z cierpienia


Wygrywa wieczna zabawa. Obym się mylił, ale mam wrażenie, jakby Wielki Post coraz słabiej był widzialny w przestrzeni publicznej. A szkoda. Wielki Post prowadzi pod krzyż, a wcześniej czy później każdy się pod nim znajdzie. Wtedy dobrze być choć trochę przygotowanym. Każdy był albo będzie tytułowym „człowiekiem spod krzyża”. Nie tylko Maryja, Szymon z Cyreny czy płaczące kobiety.

W ostatnich dniach jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy informacyjnych został publicznie posądzony o cały szereg paskudnych zachowań. Ktoś powie: nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, ale byłoby to z gruntu niechrześcijańskie podejście. Nie potrafię, ani nie chcę przesądzać o prawdziwości postawionych zarzutów. Jakkolwiek by było, jedno nie budzi wątpliwości – ów dziennikarz przechodzi swoją drogę krzyżową, być może najtrudniejszą w życiu. W radiowym wywiadzie powiedział, że jest zdemolowanym psychicznie facetem. Musi być rzeczą straszną tłumaczenie się przed milionową widownią ze swoich prawdziwych czy fałszywie przypisanych grzechów. Prawdziwe grzechy niszczą ze swej istoty, z kolei zmyślone odzierają z dobrego imienia.



Wielki Post, który programowo podsuwa przed oczy mękę i śmierć Jezusa, może być bardzo pomocny w trudnych sytuacjach. We wzruszającym reportażu mówi o tym mama zmarłego w wieku 5 lat Antka: – Podobno jeśli się wejdzie na drogę krzyżową, jeśli się ją zaczyna rozpamiętywać, dopiero wchodzi się w życie. Ja kiedyś nie potrafiłam. Przerażało mnie cierpienie Jezusa. Nie potrafiłam bez trwogi odmawiać na różańcu tajemnic bolesnych. Co innego Antek. Gdy był jeszcze zdrowy, Droga Krzyżowa była chyba jego ulubionym nabożeństwem (więcej na ss. 20–21).



Inaczej swój krzyż nosił chiński biskup Cosmas Shi Enxiang. 6 lutego zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach po 14 latach odosobnienia. Miał 94 lata, z czego prawie połowę spędził w więzieniu. Nie ma wątpliwości, że na męczeństwie jego i jemu podobnych musi wyrosnąć coś dobrego. Niektórzy prognozują, że do 2030 roku Chiny będą największym skupiskiem chrześcijan na świecie, liczącym prawie 250 mln ludzi (ss. 30-31).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.