Zamordowani w 1945

ks. dr hab. Henryk Olszar

|

Tragedia Górnośląska

publikacja 25.01.2015 00:00

Na Górnym Śląsku od stycznia do maja 1945 r. z rąk czerwonoarmistów zginęło w sumie 35 księży diecezjalnych – 33 z archidiecezji wrocławskiej i 2 z diecezji katowickiej – oraz kilku kapłanów zakonnych. 


Wśród nich warto wspomnieć duchownych Teodora Henryka Walentę, Eryka Schewiora i Józefa Schrodę (Środę), związanych pracą duszpasterską lub pochodzeniem z parafią św. Anioła Stróża w Gorzycach; ks. Augustyna Raska (Rasska) z Pogrzebienia, a także sługę Bożego ks. Pawła Kontnego TCh, przebywającego przed śmiercią w Lędzinach. Księża przede wszystkim tracili życie podczas wymuszania przez żołnierzy sowieckich alkoholu i precjozów oraz stając w obronie kobiet i dziewcząt. Oprawcy, działając bez żadnych ograniczeń, z nienawiści do duchownych i pod wpływem alkoholu postąpili z nimi wyjątkowo okrutnie. Zginęli oni śmiercią gwałtowną. Ich groby w Gorzycach, Gogolinie, Kielczy i Lędzinach pozostają pomnikami generacji kapłanów, która dzieliła z mieszkańcami Górnego Śląska jego radości i cierpienia aż do końca. 


ks. Teodor Walenta (1882–1945)   ks. Teodor Walenta (1882–1945)
ze zbiorów autora
Dramat w Gorzycach


Ksiądz Teodor Walenta na krótko przed wybuchem II wojny światowej został częściowo sparaliżowany, co uchroniło go potem przed aresztowaniem przez władze okupacyjne i osadzeniem w obozie koncentracyjnym. Wstawiali się za nim także przedstawiciele niemieckiej rodziny Schewior. Był przesłuchiwany przez gestapo; zakazano mu wykonywania wszelkich czynności liturgicznych w kościele i posług kapłańskich w parafii oraz obłożono aresztem domowym, w którego wyniku wolno mu było jedynie wychodzić do ogrodu otaczającego plebanię w Gorzycach.
Gdy zbliżał się front, w piwnicy probostwa udzielił schronienia parafianom. Razem z nimi oczekiwał zakończenia okupacji niemieckiej, mimo iż dowiedział się, że 30 marca 1945 r. żołnierze sowieccy rozstrzelali 45 mieszkańców Rogowa nad Olzą. W poniedziałek, 16 kwietnia 1945 r., przebywał w piwnicy z lazarystą o. Edwardem Brandysem z Pawłowic Śląskich, gospodynią Moniką oraz rodzinami sąsiadów – Widenków i Kuczów. Do pomieszczenia wtargnęło kilku pijanych żołnierzy sowieckich (z 4. Frontu Ukraińskiego), którzy zażądali od księdza Walenty wina oraz zaczęli ordynarnie odnosić się do kobiet. Gdy ksiądz Walenta stanął w ich obronie, jeden z żołnierzy ranił go śmiertelnie. Broczącego krwią kapłana oprawcy wynieśli przed probostwo, a następnie wrzucili do rowu przeciwlotniczego. Leżał w nim – przysypany ziemią – aż do zakończenia działań wojennych. W środę 3 maja 1945 r. ciało ks. Walenty zostało przeniesione na cmentarz parafialny w Gorzycach i pochowane przez ks. proboszcza Eryka Dzieżka w asyście ks. Ewalda Kasperczyka, wikariusza z Wodzisławia Śląskiego.


ks. Eryk Schewior (1907–1945)   ks. Eryk Schewior (1907–1945)
ze zbiorów autora
Jestem kapłanem


Ksiądz Eryk (Erich) Schewior od 16 lutego 1939 r. był wikarym w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gogolinie. Na krótko przed wejściem Armii Czerwonej wierni zgromadzili się w kościele parafialnym, a ks. proboszcz Józef Bieniossek udzielił wszystkim zbiorowego rozgrzeszenia na wypadek śmierci i rozdzielił pozostałe w tabernakulum hostie. Następnie księża schronili się w przyszpitalnym schronie (dziś ul. Szpitalna), gdzie z ludźmi przebywali przez kilka dni. Po pewnym czasie żołnierze sowieccy kazali księżom opuścić schron. Ks. Schewior udał się do domu rodziny Wilczek naprzeciw kościoła (dziś ul. Strzelecka 29), gdzie w poniedziałek 29 stycznia 1945 r. został zastrzelony wraz z 12–13 innymi mieszkańcami Gogolina. Następnie dom podpalono. O tym wydarzeniu poinformowała Monika Schneider (Sznajder), która zraniona jedynie w oko przeżyła egzekucję, leżąc pod stosem ciał. Potwierdziła, że żołnierze sowieccy zażądali od ks. Schewiora wódki, a gdy ten odpowiedział: „Nie piję, bo jestem księdzem!”, stwierdzili: „Od dawna ciebie szukamy!” i zastrzelili księdza na miejscu. Doczesne szczątki ks. wikarego Schewiora i jego proboszcza, ks. Bieniosska, spoczęły po ekshumacji w samym środku cmentarza parafialnego w Gogolinie. Ks. Schewior w opinii parafian był dobrym księdzem i bardzo owocnie pracował z młodzieżą. Zginął śmiercią męczeńską w 35. roku życia, dokładnie w 12. rocznicę święceń kapłańskich.


ks. Józef Schroda (1874–1945)   ks. Józef Schroda (1874–1945)
ze zbiorów autora
Proboszcz z Kielczy


Ksiądz Józef Schroda był proboszczem w Gorzycach (1910–1923) i Kielczy koło Zawadzkiego na Opolszczyźnie (1923–1945). 21 stycznia 1945 r. – dzień wejścia Armii Czerwonej – była niedziela. Ks. Schroda odprawił tylko jedną, poranną Mszę świętą, w czasie której uspokajał wiernych obawiających się sowieckich sołdatów. Polecał modlitwę jako sposób na przezwyciężenie lęku. Po południu pojawiły się w Kielczy pancerne oddziały wojsk sowieckich. Niebawem przybyli kolejni żołnierze i przez kilka dni stacjonowali w wiosce, gwałcąc kobiety, grabiąc mienie mieszkańców i strzelając do cywilów. Od ks. Schrody zażądali wódki i złotych koronek z jego uzębienia. Ostatecznie, aby je mogli „zdobyć”, jeden z pijanych żołnierzy (w randze oficera) włożył mu do ust lufę pistoletu i wystrzelił. Agonia kapłana trwała kilka godzin; zmarł z wykrwawienia. Świadkami tego tragicznego zdarzenia była gospodyni proboszcza Marta Kostura, pochodząca z okolic Dobrodzienia, oraz sprzątaczka kościelna Franciszka Kluczniak i jej córka Maria (po mężu Serafin). Zamordowanego proboszcza pod osłoną nocy pochowano w masowym grobie na placu kościelnym. W parafialnej „Księdze zgonów” zapisano: „Iosephus Schroda, zmarł 23.01.1945 r.”, a na marginesie dodano po łacinie, że „został zamordowany wraz z czterema parafianami przez żołnierza radzieckiego”. W 1946 r. dokonano ekshumacji jego zwłok (kapłan był ubrany w sutannę i miał na szyi stułę) i ponownego pochówku obok kościoła parafialnego. W wydarzeniu uczestniczyło liczne grono księży i wiernych. W czasie ceremonii odczytano jego testament, w którym życzył sobie, aby pogrzeb był odprawiony bez homilii i uroczystej oprawy.


Ks. Augustyn Rassek (1887–1945)   Ks. Augustyn Rassek (1887–1945)
ze zbiorów autora
Porwany


Do Pstrążnej żołnierze Armii Czerwonej weszli 30 marca o godz. 6. Przechodzili obok domów i rzucali w okna cegłami. Sowieci zajęli probostwo, nakazując ks. Augustynowi Raskowi (Rasskowi), aby je opuścił. Kapłan wraz z innymi mieszkańcami miejscowości skierował się w stronę Dzimierza. Szedł groblami koło stawów. Na skraju wsi odłączył się od grupy, aby odpocząć. Tam napotkał sowieckich żołnierzy, którzy go porwali. Jeden z mieszkańców Pstrążnej, o nazwisku Grzenia, również trafił na żołnierzy. Rozebrali go do naga i pobili, ale nie zabili. Kazali mu uciekać. Potem zajęli się księdzem, którego maltretowali, rozcinając mu brzuch i wyciągając wnętrzności. Córka Grzeni, 13-letnia Agnieszka Rusok, szukając ojca, zastała straszny widok maltretowanego księdza. Później usłyszała strzał. Nie wiadomo, czy żołnierze zastrzelili ks. Raska przed torturami czy po nich. 
W Wielką Sobotę (31 marca) parafianie rozpoczęli poszukiwania zaginionego proboszcza. Niedaleko miejsca, w którym widziano go po raz ostatni, odkryto świeżo zasypany okop żołnierski. Płytko pod ziemią znaleziono najpierw płaszcz i kapelusz, a potem wciśnięte w wykop ciało księdza bez wierzchniego ubrania. Pogrzeb zamordowanego kapłana odbył się 5 kwietnia 1945 r. w Pstrążnej, ale poza kościołem, którego sufit zwalił się na główny ołtarz. Ciało zamordowanego księdza złożono w mogile na miejscowym cmentarzu. Na nagrobku umieszczono datę 30 marca 1945 r.


ks. Paweł Kontny TChr (1910–1945)   ks. Paweł Kontny TChr (1910–1945)
ze zbiorów autora
Zginął, broniąc innych


27 stycznia 1945 r. do Lędzin weszli żołnierze z 60. Armii 1. Frontu Ukraińskiego pod dowództwem generała pułkownika Pawła Kuroczkina. Po splądrowaniu wielu domów, kompletnie pijani, strzelali co jakiś czas w niebo do nieistniejącego, ich zdaniem, Boga, nagabując zastraszonych mieszkańców. 1 lutego w obronie parafian stanął ks. Paweł Kontny z Towarzystwa Chrystusowego, sługa Boży. Tamto tragiczne zdarzenie jest w Lędzinach powszechnie znane. Mieszkańcy wciąż pamiętają o tym młodym kapłanie, który stanął w obronie życia i honoru. Zginął z rąk sowieckich żołnierzy, kiedy jednego z nich upomniał za próbę wepchnięcia do samochodu dwóch młodych lędzinianek. „To tak robicie?! Tak przyszliście nas oswobodzić?!” – krzyknął ks. Kontny w jego stronę i pobiegł w stronę domu Musiołów, gdzie był sztab sowieckich wojsk. Napastowanym dziewczętom udało się w tym czasie uciec, a sołdat całą swoją złość skoncentrował na duchownym. Skierował w jego stronę pistolet, grożąc, że go zastrzeli. Kule dosięgły go na podwórku „Owczarni”. Z budynku, gdzie był sztab, wybiegli inni żołnierze. Jedni mówią, że ks. Paweł uciekł do mieszkania jakiejś kobiety; inni z kolei twierdzą, że skrył się w ogrodzie za kopcem z ziemniakami. „W każdym razie żołnierze dopadli go i zastrzelili przy kopcu” – relacjonowali świadkowie zdarzenia.
Przedstawieni tutaj księża to przykłady losów śląskiego duchowieństwa w czasie zajmowania Górnego Śląska w początkach 1945 r. przez Armię Czerwoną. Wszyscy oni zasługują, aby prawda o ofierze ich życia została utrwalona w dziejach Kościoła katolickiego na Górnym Śląsku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.