Smakowite gadanie

Agata Puścikowska

|

GN 05/2015

publikacja 29.01.2015 00:15

O tym, jak doktorantka budownictwa wraz z ekonomistą kartę dań do małżeńskiego dialogu napisali.

Autorzy „Karty rozmowy małżeńskiej” z dziećmi Julką i Brunonem Autorzy „Karty rozmowy małżeńskiej” z dziećmi Julką i Brunonem
roman koszowski /foto gość

Akademik we Wrocławiu. Małżeństwo z ponadczteroletnim stażem, Agata i Modest Aniszczykowie (W tle dzieci: 3-letnia Julka i maluszek Brunon). Ona, żona – doktorantka budownictwa, a przy tym instruktorka modelu Creightona, pomaga niepłodnym parom. On, mąż – ekonomista i teolog. Kiedyś zajmował się projektowaniem ogrodów czy zakładaniem okien, dziś pracuje w poradniach narzeczeńskiej i dla małżeństw. Z połączenia doświadczeń Agaty i Modesta powstała „Karta rozmowy małżeńskiej” – przedziwna książka, która może sporo namieszać w małżeńskim garnku. Ale efekt raczej będzie i zdrowy, i smaczny, i strawny.

Przygotowanie

– Prapoczątkiem tej książki były chyba… rozmowy z przeróżnymi ludźmi, narzeczonymi i małżonkami. I to, że potrafimy się wczuć w wiele sytuacji, wrażliwości, problemów – mówi Modest. Wcześniej jednak Aniszczykowie działali w duszpasterstwie akademickim. Tam się poznali. Potem, jako małżeństwo, związani byli krótko z Kościołem Domowym, w którym wiele wagi przykłada się do wypracowania tzw. dialogu małżeńskiego. Organizowali też spotkania ewangelizacyjno-formacyjne dla młodych ludzi.

– Właściwie wszędzie, gdzie pracowaliśmy i pomagaliśmy, widać było, że prawidłowy dialog nie przychodzi nam wszystkim łatwo – opowiada Modest. – I nawet gdy małżonkowie są we wspólnocie, która kładzie nacisk na konieczność dialogu, małżeńskie rozmowy sprawiają wielokrotnie trudność. Bywa, że są sztywne i zamiast cieszyć, powodują stres lub znużenie.

Niemniej w małżeństwie gadać trzeba. Ale tak gadać, by się mądrze porozumiewać, zbliżać tą rozmową, rozwiązywać trudności i szczerze mówić o swoich potrzebach, oczekiwaniach, uczuciach.

Aniszczykowie przed ślubem nie mieli z dialogiem problemu. Wiadomo – zero nieprzespanych nocy, dziecięcych kolek, kłopotów związanych z prowadzeniem domu, ze wszystkimi „sprawami niecierpiącymi zwłoki”, jak rachunki, zakupy, gotowanie i sprzątanie. Po ślubie jednak, mimo że w teorii o prawidłowym dialogu wiedzieli sporo, praktyka i ich zaskoczyła. – Okazało się, że brak czasu, codzienna gonitwa, zmęczenie, dość skutecznie zaburzyły nasze wizje dotyczące małżeńskiego dialogu. Dlatego sami musieliśmy zrobić duży wysiłek, by w realiach małżeńskich wypracować konkretne metody na rozmowę – opowiada Agata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.