Zwiedzenie wiedzą

Franciszek Kucharczak

|

GN 05/2015

publikacja 29.01.2015 00:15

Prawdziwa wiedza przynosi mądrość, fałszywa – tylko informacje.

Zwiedzenie wiedzą rysunek franciszek kucharczak /gn

Wciskający się do szkół deprawatorzy dzieci, zwący się dumnie edukatorami, ostatnimi czasy chętnie wywijają hasłem „wiedza to nie grzech”. Znaczyć to ma tyle, że w kwestii seksu małolatom należy powiedzieć wszystko, a i wszystko pokazać. Bo to przecież wiedza. Jak „uprawiać” seks – wiedza, jak się masturbować – wiedza, jak zakładać prezerwatywy – wiedza, jakie pigułki brać „przed” – wiedza, co zrobić „po” – wiedza. W tej sytuacji każdy przeciwnik tego rodzaju edukacji staje się wrogiem wiedzy. – Jaka demoralizacja? Przecież my nie mówimy, że młodzi to mają robić, oni to mają wiedzieć – tłumaczą.

Pytanie w takim razie, dlaczego w szkole nie prowadzi się zajęć o rodzajach alkoholu i o skutecznych środkach na kaca. Albo dlaczego nie mówi się o sposobach produkcji i zażywania narkotyków. Nikt by przecież małolatów nie namawiał do pijaństwa i narkomanii! Oni to tylko mają wiedzieć. Jak wiedza to wiedza!

Otóż w tym rzecz, że takie i tak podane informacje nie są wiedzą, lecz PÓŁWIEDZĄ. Tyle mają wspólnego z wiedzą, ile półprawda ma wspólnego z prawdą. Przedstawia się jakieś dane bez kontekstu, nie mówi się o konsekwencjach. Pokazuje się, jak obsługiwać mechanizm, ale nie wyjaśnia się, co to za maszyna i do czego służy.

Półprawda jest kłamstwem nieraz gorszym niż samo kłamstwo, natomiast nigdy nie jest prawdą. Tak samo półwiedza jest gorsza niż brak wiedzy, bo wprowadza człowieka w przekonanie, że jest znawcą, gdy jest wyznawcą. Część pokazano mu jako całość, ideę przedstawiono jako rzeczywistość.

„Edukatorzy” niekoniecznie mają złą wolę – często są to ludzie, którzy szczerze wierzą w to, że ich wycinek wiedzy jest całą wiedzą. Rzecz jednak w tym, że są w błędzie, bo poza Bogiem i, ewentualnie, Chuckiem Norrisem, nikt nie wie wszystkiego. Wiedza, która nie uwzględnia rzeczywistości duchowych, jest jak naładowany karabin maszynowy w ręku ślepca. Walory obronne żadne, a zagrożenie ogromne.

Mit wiedzy jako wartości neutralnej, która ma służyć tylko rozwojowi intelektualnemu, wielu już zgubił. Pisała mi kiedyś jedna dziewczyna, że dzieją się z nią dziwne rzeczy, a ona naprawdę nie wie dlaczego. Owszem, przeczytała pewną satanistyczną publikację, ale zrobiła to wyłącznie dla wiedzy, więc to przecież nie mogło mieć na nią żadnego wpływu.

Cóż, kto grzebie się w fekaliach, ten będzie cuchnąć, nawet jeśli grzebie się wyłącznie z motywów poznawczych. A ja nie podam, co to za publikacja zaszkodziła tej dziewczynie, bo to właśnie taka wiedza, która infekuje wolę i skłania do „zerwania owocu”.

Właśnie coś takiego usłyszeli już Adam i Ewa. Zastanawiające, że w tym, czym skusił ich diabeł, było sporo prawdy. „Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,5) – powiedział.

Rzeczywiście, poznali zło. Bo dotąd znali tylko dobro. Widzieli światło – teraz zobaczyli, co znaczy ciemność. Znali tylko radość – doświadczyli rozpaczy. Dostali, czego chcieli – ale nie stali się jak Bóg. Coś poznali, ale zamiast od tego zmądrzeć – zgłupieli.

Jak widać hasło „wiedza to nie grzech” nie jest całkiem świeże.

Nie ten skutek

Tygodnik „Charlie Hebdo” balansował na skraju opłacalności. Drukowano go w nakładzie 60 tys., rozchodziło się 30 tys., z tego 7 tys. kupowali stali prenumeratorzy. Perspektywy były marne, brakowało na wypłaty dla rysowników i dziennikarzy. Po zamachu, w którym zginęła spora część redakcji, pierwszy numer został wydrukowany w ilości 7 mln egzemplarzy. Stałą prenumeratę zamówiło 120 tys. osób (to dane sprzed tygodnia), ponadto zewsząd płynie wsparcie finansowe od osób i firm, które znacznie przekroczyło 1,5 mln euro. Według szacunków, wpływy ze sprzedaży pierwszego po zamachu numeru mogą przekroczyć 10 mln euro. Chyba nie o to chodziło sfanatyzowanym zamachowcom. Kolejny raz okazało się, że usuwanie bluźnierstw razem z ludźmi przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Tymczasem wystarczyłoby, żeby obrażeni jeszcze trochę poczekali, a pismo upadłoby w całkowitej ciszy i nikt by po nim łzy nie uronił. A tak – trzeba będzie czekać jeszcze dość długo, może nawet aż do czasu wprowadzenia we Francji szariatu.
 

Statystyki grozy

Amerykański Narodowy Komitet Prawa do Życia obliczył, na podstawie danych rządowych i statystyk proaborcyjnego Instytutu Guttmachera, ile dzieci zostało zamordowanych w USA w wyniku aborcji od czasu legalizacji tego procederu w 1973 roku. Liczba ta wynosi 57 762 169. Prawdopodobnie jednak dane te są zaniżone ze względu na niepełną sprawozdawczość – niektóre stany nie mają obowiązku wykazywać statystyk aborcyjnych. Pozytywne jest tylko to, że w ostatnich latach liczba aborcji w Stanach zmalała do ok. 1,1 mln rocznie, co stanowi około 25 proc. poczęć. Choć są to straszne liczby, przypomnijmy, że w Rosji oficjalnie zabija się 40 proc. dzieci poczętych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.