Wspominając ojca Gleba

Andrzej Grajewski

Mówił, gdy inni milczeli.

Wspominając ojca Gleba

W Boże Narodzenie odszedł w Moskwie ojciec Gleb Jakunin, jeden z najbardziej niezwykłych kapłanów rosyjskiego prawosławia. Był świadkiem dramatycznych dziejów tej wspólnoty w XX wieku. W życiu doświadczył prześladowań za wiarę, jak również sporów z własnym Kościołem. Był niespokojnym, buntowniczym duchem, który miał odwagę mówić, gdy inni milczeli. Jego list otwarty do patriarchy Aleksego z 1965 r., który napisał wspólnie z ks. Mikołajem Eszlimanem oraz przy udziale Władimira Karelina, opisujący ograniczenia życia kościelnego przez sowiecką administrację oraz KGB stał się wzorem dla wielu innych petycji oraz inicjatyw obywatelskich, podejmowanych na obszarze Europy Wschodniej.

Za swoją odwagę Jakunin zapłacił 5 latami spędzonymi w łagrze o zaostrzonym rygorze - Perm 37. Później dodano mu jeszcze dwa lata zesłania w Jakucji, gdzie zimą temperatura spada do minus 60 stopni. Szykany go nie złamały. Z więzienia słał listy i memoriały do swych przyjaciół, zachęcając ich do wytrwałości w wierze. Poznałem go 1991 r., kiedy na fali pierestrojki został wypuszczony na wolność i zrehabilitowany. Pełnił wówczas posługę proboszcza w podmoskiewskiej miejscowości Szczołkowo. Słuchałem tam jego kazań, które ściągały tłumy nie tylko miejscowych, ale także wielu przyjezdnych z Moskwy.

Drogę do kościoła odnajdywało wówczas wielu Rosjan. Nie szukali w prawosławiu potwierdzenia swej narodowej tożsamości, historycznej tradycji, czy legitymizacji dla władzy, co tak mocno jest dzisiaj akcentowane, ale głosu sumienia, duchowego wstrząsu, który miał ich wyrwać z marazmu sowieckiej codzienności. Ojciec Gleb był wówczas jedną z twarzy ruchów demokratycznych marzących o innej, lepszej Rosji. W 1990 r. został wybrany do Rady Najwyższej. W czasie puczu w sierpniu 1991 r. stał na barykadach otaczających tzw. Biały Dom, czyli rosyjski parlament, będący wówczas punktem oporu dla stronników Borysa Jelcyna. Później wszedł w skład nadzwyczajnej parlamentarnej komisji, która miała wyjaśnić przyczyny i okoliczności puczu.

Badając archiwa partyjne o. Gleb natrafił na ślady korespondencji między najwyższymi sowieckimi władzami, a KGB, m.in. w sprawie wykorzystania agentury działającej w szeregach rosyjskiego prawosławia w sowieckiej polityce zagranicznej. Wśród opisanych w dokumentach osób byli najwyżsi przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego, m.in. patriarcha Aleksy II oraz ówczesny szef Wydziału Zagranicznego, metropolita Cyryl (Gundajew), obecny patriarcha. Publikacje Jakunina były pierwszym aktem lustracji i próbą rozliczenia z totalitarną przeszłością w Europie Wschodniej. U wielu wywołało to sprzeciw i protesty. Jego przeciwnicy uznali, że targnął się na kościelne autorytety, co może zaszkodzić Kościołowi, osłabionemu po latach komunizmu. Inni przekonywali, że aby posługa Kościoła była wiarygodna, taki rachunek musi zostać podjęty.

Po publikacjach Patriarchat Moskiewski nie mógł już twierdzić, że nic się nie stało. Powołano specjalną komisję historyczną dla zbadania dokumentacji z czasów komunizmu, która jednak niczego konkretnego nie wyjaśniła. Jakunin mówił o niej z pewną ironią „komsomolska komisja” gdyż w jej skład wchodzili najmłodsi stażem biskupi, którzy w czasach sowieckich zdołali jedynie otrzeć się o Komsomoł. Tych publikacji dostojnicy kościelni nigdy mu nie zapomnieli. W 1993 r. został usunięty ze stanu kapłańskiego, formalnie pod pretekstem łamania zakazu uczestniczenia w życiu politycznym. Jednak wielu innych duchownych, otwarcie agitujących za różnymi ruchami politycznymi, nikt nie karał. W 1997 r. został oficjalnie wykluczony z rosyjskiego prawosławia. Przeżył to boleśnie, zwłaszcza, że jako deputowany doprowadził na początku lat 90. do otwarcia wielu zamkniętych cerkwi i był współautorem ustawy o wolności sumienia, która stwarzała wszystkim Kościołom w Rosji przestrzeń wolności, nieznaną wcześniej w tym kraju.

Był przyjacielem Polski i Polaków, zafascynowany pontyfikatem Jana Pawła II, z którym miał okazję osobiście rozmawiać. Marzył, że dojdzie do jego wizyty w Rosji. Opowiadał mi, że po raz pierwszy uwierzył, że komunizm upadnie, gdy dowiedział się, że kard. Wojtyła został wybrany papieżem. Był jednym z wielu uczniów ojca Aleksandra Mienia, wychowawcy całego pokolenia rosyjskich chrześcijan, zamordowanego w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach. Jakunin pochodził z rodziny żydowskiej i dopiero pod wpływem Mienia, jako dorosły człowiek stał się chrześcijaninem.

Ostatni raz widziałem go w Moskwie w 2006 r. Rozmawialiśmy w niewielkiej kaplicy, która mieściła się w piwnicy budynku zajmowanego przez grupę organizacji pozarządowych. Był już wtedy członkiem niekanonicznej wspólnoty tzw. Kościoła katakumbowego, jednej z niepokornych grup istniejących na obrzeżach rosyjskiego prawosławia. Jak mówił, adaptowana piwnica to dobre miejsce na świątynię dla wspólnoty, która nie znalazła dla siebie miejsca na powierzchni oficjalnego życia religijnego. Był wielkim czcicielem Maryi. Zawierzał Jej całą swoją posługę kapłańską, lata spędzone w łagrach i na zesłaniu oraz te najtrudniejsze, wykluczenia z własnego Kościoła.