Atak przed zawieszeniem broni

szb /PAP

publikacja 20.12.2014 14:20

Do ataku na siły kolumbijskie doszło na kilka godzin przed wejściem w życie w sobotę jednostronnego i bezterminowego zawieszenia broni, ogłoszonego w środę przez rebeliantów z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC). W zasadzce zginęło pięciu żołnierzy.

Atak przed zawieszeniem broni Demonstracja przeciwko FARC w Bogocie, kwiecień 2013 r. Na ulice wyszło wówczas ponad 20 tys. osób Szymon Babuchowski /Foto Gość

Jak twierdzi armia, rebelianci z FARC zaatakowali wojskowy patrol na zachodzie kraju.

Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos Calderon potępił atak i odrzucił wcześniejszy apel rebeliantów o dwustronne zawieszenie broni, ostrzegając, że mogłoby to dać partyzantce czas i możliwość dozbrojenia się.

Od listopada 2012 r. przedstawiciele FARC negocjują z rządem w stolicy Kuby, Hawanie, warunki zakończenia trwającej od przeszło pół wieku wojny domowej. Pochłonęła ona już ponad 220 tys. ofiar śmiertelnych, w większości cywilów. Rozmowy nie doprowadziły na razie do wprowadzenia długotrwałego zawieszenia broni w Kolumbii.

FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) to najstarsza i największa kolumbijska grupa partyzancka, która została utworzona w 1964 r., pierwotnie jako zbrojne skrzydło Kolumbijskiej Partii Komunistycznej. Jest to najdłużej działająca lewicowa partyzantka w Ameryce Łacińskiej. Wiele państw uważa to zbrojne ugrupowanie za organizację terrorystyczną. FARC utrzymuje się m.in. z porwań dla okupu i handlu narkotykami. Według władz w Bogocie FARC liczy obecnie mniej niż 8 tys. bojowników, w porównaniu z 20 tys. w czasach świetności w latach 90.

Warto dodać, że sytuacja polityczna w Kolumbii jest niezwykle skomplikowana. FARC zwalczane są przez oddziały paramilitarne, również powiązane ze światem narkotykowym, które dokonują zbrodni na zwykłych mieszkańcach. Rząd oficjalnie nie popiera tych oddziałów, jednak trudno nie zauważyć przyzwolenia, z jakim działają wrogowie partyzantki. Tajemnicą poliszynela są związki paramilitares z kolumbijskim wojskiem. Zdarza się, że do wiosek przychodzą wojskowi, sugerując miejscowym, że grozi im niebezpieczeństwo, jeśli nie opuszczą swoich domostw. Po dwóch tygodniach te same osoby, przebrane w inne mundury, dokonują rzezi. 
Walki toczą się o kontrolę nad strategicznymi zasobami, takimi jak ropa naftowa, banany czy kokaina. Strony konfliktu zmieniają położone w głębi kraju osady w bazy wojskowe, wyrzucając mieszkańców z domów i pozostawiając ich na pastwę losu. Do walk wciągane są także małe dzieci, najczęściej pochodzące z mniejszości etnicznych.

Ogłoszenie w środę przez FARC jednostronnego zawieszenia broni z zadowoleniem przyjęła ONZ i Unia Europejska.