Pan Jezus mnie zastrzelił

Aleksandra Matuszczyk-Kotulska


|

GN 51/2014

publikacja 27.12.2014 00:15

„A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko co słyszeli i widzieli…”

Aleksandra i Janusz z dziećmi: Agatą, Tobiaszem, Marianną i Przemkiem Aleksandra i Janusz z dziećmi: Agatą, Tobiaszem, Marianną i Przemkiem
aleksandra kotulska

Poniedziałek. O nie! Pojutrze giełda hobbystów w szkole córki. Zapomniałam załatwić manekina na strój szermierczy. Obiecałam. Ale plama. Boże, ratuj! Wtorek. Dzwoni sąsiadka. Prosi o zagotowanie wody na gazie. Prądu nie ma. Podchodzę z wrzątkiem pod płot i… parzę nogę. Z szoku. Na placu u sąsiadki – manekin! Stoi jak gdyby nigdy nic. Pytam, czy mogę go pożyczyć. – Jasne – odpowiada sąsiadka. Drążę, skąd go ma. – No wiesz – mówi – mieszkamy przy targu, dzieci znalazły, będą do niego strzelać! Mnie „zastrzelił” Pan Jezus. 
Środa. Do końca miesiąca jeszcze trochę dni, a tu braki w portfelu. Braki? Pustka! Boże, ratuj. Idę na spotkanie i doświadczam pewności, że znajdę pięćdziesiątkę. Więc idę i wypatruję. A tu nic. Boże, proszę. Trudno, widocznie nie jest jeszcze tak źle. Niedziela. Córa wraca ze Mszy św. – Mamo! – woła od progu – znalazłam na drodze! – mówi. W jej ręce dynda stówa!


O każdym bezpośrednim działaniu Boga w naszym życiu opowiadamy dzieciom. Piszemy księgę błogosławieństw. Jeśli kiedyś odejdą od Boga, to mam nadzieję, że przez wszystko, co słyszały i widziały, wrócą jak te pastuszki i będą Go wielbić i wysławiać!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.