Z piekła rodem

Edward Kabiesz

|

GN 51/2014

publikacja 18.12.2014 00:15

Czy polscy widzowie mają prawo do rozrywki na przyzwoitym poziomie? W telewizji publicznej dominują powtórki, a atrakcyjne i warte obejrzenia seriale można zobaczyć tylko w płatnej telewizji albo internecie.

Z piekła rodem Allison Tolman jako Molly Solverson, ambitna i inteligentna, chociaż mało przebojowa zastępca szeryfa tvp

Jakiś czas temu dyrekcja TVP podjęła decyzję, że nie będzie emisji trzeciego sezonu głośnego serialu „Homeland”, bo „polscy widzowie nie chcą za to zapłacić”. Niestety, ramówki telewizji publicznej i stacji komercyjnych zdominowały powtórki i tasiemcowe telenowele. A przecież telewizyjne seriale od dawna przestały być ubogim krewnym produkcji przeznaczonych dla kin. Dysponują często potężnym budżetem, czasem grają w nich znakomici aktorzy, którzy swoją popularność zawdzięczają nie tylko występom w telenowelach. Niektóre zdobywają popularność na całym świecie. Hitami były „24 godziny” czy „Breaking bad”. W Polsce jednak nie miały takiej oglądalności jak w innych krajach. Serial „Homeland” swój fenomenalny sukces w USA zawdzięcza nie tylko profesjonalizmowi jego twórców. W równej mierze tematowi, czyli walce z terroryzmem. Dla amerykańskiego widza sprawa niesłychanie aktualna, dla polskiego do niedawna raczej egzotyczna. Po przyznaniu dwóm terrorystom kolosalnych odszkodowań za „złamanie przez Polskę zakazu tortur oraz nieludzkiego traktowania więźniów przetrzymywanych w tajnym więzieniu CIA” i rewelacjach zawartych w raporcie senatu USA na temat agencji sprawa również u nas nabrała aktualności. Można więc założyć, że decyzja kierownictwa TVP rozminęła się z wydarzeniami. Powodem niskiej oglądalności z pewnością również był fakt, że każdy, kto chciał, mógł obejrzeć serial w internecie, a nie trzy lata po amerykańskiej premierze. Nie wszystkie sezony „Homeland” stały na wyrównanym poziomie. Najlepszy był sezon pierwszy, bo drugi i trzeci właściwie dyskontowały jego sukces, zmierzając momentami w stronę sensacyjnego melodramatu.

Odwróceni, czyli powrót z piekła

Kanwę opowieści stanowią perypetie Carrie Mathison, agentki CIA, która usiłuje odkryć prawdę o wziętym w niewolę i przetrzymywanym 8 lat przez terrorystów Al-Kaidy sierżancie marines Nicholasie Brodym. Carrie ma podstawy sądzić, że żołnierz został zwerbowany w niewoli przez Al-Kaidę. Nikt jej nie wierzy, a po odbiciu i powrocie do USA Brody staje się bohaterem narodowym. Jest to pierwszy amerykański serial, w którym sprawa działań CIA tak mocno związana z aktualnymi wydarzeniami stoi na pierwszym planie. Do tej pory zdarzało się to w filmach fabularnych, czego najlepszym przykładem są „Wróg numer jeden” i „Argo”. O sukcesie „Homeland” nie zdecydowała wyłącznie sensacyjna intryga czy dynamiczna, ale nielicząca się z prawdopodobieństwem akcja, jakiej niemało np. w serialu „24 godziny”. „Homeland” pokazuje realistyczny obraz działalności CIA. Znerwicowana bohaterka czasem budzi zniecierpliwienie, jednak serial doskonale obrazuje problemy, z jakimi muszą zmagać się agenci tajnych służb, podejmując działania na granicy prawa, czasem je przekraczając. Czy w chwili bezpośredniego zagrożenia można stosować środki fizycznego i psychicznego przymusu, szantaż i zastraszanie? Serial doskonale przedstawia też relacje pomiędzy służbami a ludźmi władzy oczekującymi raportów zgodnych z zapotrzebowaniem politycznym. W razie niepowodzenia można zawsze zwalić winę na agencję czy ukarać szeregowego agenta. Są chwile, w których serial sięga poziomu literackich dokonań Johna Le Carre’a, mistrza współczesnej powieści szpiegowskiej. Widzom, którzy lubią seriale tego gatunku, warto polecić inny, nieemitowany jeszcze w Polsce serial izraelski „Uprowadzeni” (tytuł oryginalny „Hatufim”) Gideona Raffa, znany w innych krajach jako „Jeńcy wojenni”. „Homeland” nie był oryginalnym przedsięwzięciem amerykańskiej telewizji, bo stacja Fox kupiła prawa do serialu nakręconego przez Gideona Raffa i zaadaptowała do realiów amerykańskich. Serial izraelski również poświęcony był wojnie z terroryzmem, ale w wersji amerykańskiej dokonano wielu istotnych zmian. Jednak izraelski reżyser nie rezygnując z sensacji, poszedł bardziej w stronę psychologii. Pokazuje wpływ 18-letniej rozłąki – po tylu latach żołnierze izraelscy uzyskali wolność w drodze wymiany za skazanych palestyńskich terrorystów – na życie jeńców wojny, ich rodzin i relacji z najbliższymi. Po 18 latach Izrael staje się dla byłych jeńców krajem nieznanym, wszystkiego muszą się uczyć od nowa. Raff stawia też pytanie, czy relacje międzyludzkie po tylu latach można odbudować. Reżyser dysponował wielokrotnie niższym budżetem niż twórcy wersji amerykańskiej. Jego serial jest bardziej kameralny, ale jest naprawdę znakomity. Ma już za sobą dwa sezony, a o jego klasie mówi fakt, że prawa do adaptacji oryginalnej wersji zakupiło kilka stacji, m.in. telewizje turecka, brazylijska, australijska i południowokoreańska.

Charakterystyczną cechą wielu kręconych obecnie seriali jest zamazywanie granic pomiędzy dobrem i złem. Nic dziwnego, że ich bohaterami stają się osobnicy z piekła rodem, w rodzaju Hannibala, Dextera czy Joe Carolla z „The following”. Ich twórcy wkładają ogromny wysiłek w to, by zwodzić widza i przekonać go, że czarne jest białe i odwrotnie, a najczęściej szare.

Z diabłem się nie dyskutuje

Na tym tle serial „Fargo”, wyemitowany dotychczas w Polsce tylko w płatnej telewizji, stanowi wyjątek. Inspiracją stał się głośny film braci Coen z 1996 roku pod tym samym tytułem. Serial ma w sobie wiele z ducha filmowego pierwowzoru, ale jest dziełem całkowicie oryginalnym. Amerykańska prowincja, szczególnie ta południowa, zarówno w serialach, jak i filmach, była najczęściej symbolem obyczajowego zacofania. Zamieszkiwali ją krewcy, skorzy do bitki i pełni uprzedzeń wobec obcych wieśniacy, hołdujący tradycji, oczywiście tej niedobrej, z trudem przyjmujący nowinki na czasie. I do tego jeszcze religijni, co ważne, bo można w ten sposób obnażyć hipokryzję tych zamkniętych na świat społeczności. Południe zwykle dodatkowo zmaga się z piętnem rasistowskiej przeszłości. Tu jest inaczej. Akcja serialu „Fargo” rozgrywa się na północy USA w miasteczku Bemidji w północno-zachodniej Minnesocie. Chociaż realizatorzy informują na wstępie, że opowieść została oparta na faktach, z faktami nie ma ona wiele wspólnego. Wszystko rozpoczyna się od niecodziennego odkrycia. Policja znajduje w lesie ciało zamarzniętego mężczyzny. W tym samym czasie jeden z mieszkańców miasteczka, agent ubezpieczeniowy Lester Nygaard, w szpitalnej izbie przyjęć spotyka tajemniczego mężczyznę Lorne Malvo. Nygaard, życiowy nieudacznik, który nie znajduje zrozumienia ani u żony, ani u rodziny, trafił do szpitala pobity przez prześladującego go od czasów szkolnych kolegę. W poczekalni zwierzył się Malvo ze swoich problemów, co zapoczątkowało serię niesamowitych, dramatycznych wydarzeń. Spokojnym miasteczkiem wstrząsa epidemia zbrodni, której – jak się wydaje –nic nie jest w stanie powstrzymać.

Miejscowa społeczność w osobie inteligentnej, ale niemającej siły przebicia Allison Tolman, zastępcy szeryfa, z pomocą Gusa Grimly’ego, oficera policji, poradzi sobie unicestwieniem metafizycznego niemal zła uosobionego w postaci Lorna Malvo. W serialu następuje odwrócenie panujących w podobnych produkcjach schematów. Nadużyciem wobec czytelnika byłoby streszczanie jego fabuły, w której nie brakuje biblijnych odniesień, ale przesłanie serialu jest jasne. Z diabłem się nie dyskutuje, a zło się unicestwia.

Realistyczne fantasy

Brytyjską „Utopię” warto zobaczyć z zupełnie innego powodu. Pozornie to jeszcze jeden serial zrealizowany w konwencji thrillera spiskowego. Zawiązanie akcji przypomina historię z gatunku fantasy, ale potraktowaną jak najbardziej realistycznie. Jeden z wielbicieli kultowego komiksu „Eksperyment Utopia” trafia na ślad niepublikowanego manuskryptu drugiego tomu opowieści. Umawia się z kilkoma innymi fanami, ale na spotkaniu się nie pojawia. Poszukiwaczom drugiej części „Utopii”, zawierającej prognozy dla świata przyszłości, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Grupa przypadkowych osób staje się celem „Sieci”, organizacji o globalnym zasięgu usiłującej wejść w posiadanie manuskryptu. Fabuła balansuje na granicy surrealizmu i rzeczywistości, zawiera obrazy wyrazistej przemocy, wydaje się, że wiele tam niekonsekwencji, a finał pierwszego sezonu zaskakuje. Można odbierać go oczywiście naskórkowo, jako produkt czysto rozrywkowy, ale po uważnym obejrzeniu nie ma wątpliwości, że jest to jedna wielka kpina z wszelkiego rodzaju podobnych gatunkowo produkcji zaśmiecających telewizyjne ekrany.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.