Siła słabości

Weronka Pomierna

O. Szustak twierdzi, że zawalił. W takim razie jakim cudem jego rekolekcje dotarły aż do Singapuru?

Siła słabości

Patentów na udane rekolekcje jest sporo. Świetnie zmontowane, dynamiczne filmiki, oczywiście z doborową obsadą. Na przykład: wyciągnięci z paszczy zła faceci, znane osobowości ze światka chrześcijańskiego. Do tego profesjonalne grafiki. Wszystko poprzedzone kampanią reklamową we współpracy z czołowymi portalami.

W „Plastrze miodu” tego nie ma. O. Adam Szustak kilka dni temu przyznał się, jakie były kulisy powstania tegorocznych rekolekcji adwentowych, które prowadzi w Internecie od 2 grudnia. Powiedział bez owijania w bawełnę: te rekolekcje wzięły się z poczucia porażki. Miały być świetnie zmontowane „rekolekcje full power”. W końcu trzeba trzymać poziom.

– Na tydzień przed rozpoczęciem Adwentu okazało się, że nic jeszcze nie zrobiłem – powiedział. – Ani nie mam czasu, ani siły, ani ludzi, ani środków. Zawaliłem na całej linii.

Gdy pytał współpracowników, co sądzą o jego pomysłach patrzyli na niego ze zdziwieniem: „Teraz? Ojciec, nie da się”. Stwierdził więc, że „nie będzie żadnych cudów, wianków, grafik, montaży”, weźmie dyktafon i sam będzie mówił.

Grafikę zrobił sam. W Wordzie. Zajęło mu to ponoć kwadrans. Gdy zobaczył efekt swojej pracy, nie był zachwycony. Czcionki się nie zgadzały. Uważne oko od razu zauważy, że jedna litera jest inna. I wtedy uderzyła go myśl: Bardzo, bardzo chcę, żeby to było żadne. Takie, że nawet grafikom nie możesz się pochwalić, bo grafika jest z błędem.

9 grudnia, w dniu wspomnienia Juana Diego popełnił faux pas. Zdarza się. Powiedział, że w tym dniu jest święto Matki Boskiej z Guadelupe. Oczywiście wytknięto mu to.

– Jak to strasznie dobrze, że człowiek jest taki omylny – powiedział o. Szustak. Dodał też, że łaska rozlewa się tam, gdzie jesteśmy słabi, ostatni i nie mamy się czym pochwalić. – Zauważyliście co Pan Bóg zbudował na tej mojej żenadzie? – zapytał w środę słuchających go ludzi. – 66 tysięcy osób.

Dane, które w ciągu kilku dni szybko się zdezaktualizowały. Już 68 tysięcy osób zadeklarowało, że będzie wieczorem pić z o. Szustakiem herbatę, słuchać rekolekcji i otwierać Biblię. Już słyszę „hejterów”, którzy piszą: „Nie bądźcie naiwni. To tylko deklaracje. Każdy potrafi kliknąć „wezmę udział”. Sęk w tym, że gdy udostępniono jeden z odcinków, padły serwery. Tak wiele osób chciało posłuchać. Nawet w Azji, bo tam również są Polacy. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod nagraniami.

Co przyciąga ludzi? Prostota, intymna rozmowa, szczerość, Słowo, modlitwa na zakończenie. To, że mogą na tych rekolekcjach być sobą. Pewna dziewczyna napisała w komentarzu pod nagraniem: „Dzięki, ojcze!!! Gdy padły słowa o dziękowaniu za błędy i słabości i tych, co je wytykają, aż tak mnie dotknęły, tak mi były potrzebne, że chciałam ojca w czoło ucałować. (Ale że ojca nie było zaraz obok, to Bogu się dostało)”. Pisownia oryginalna. I chyba o to chodzi.