Nie dziwi nic

Jacek Dziedzina

Prezydent Obama tłumaczy się przed premier Kopacz, a Kaczyński to nowy Jaruzelski, czyli polska prasa bez zdziwienia.

Nie dziwi nic

Co można napisać po ujawnieniu raportu nt. stosowania tortur przez CIA? Oczywiście pomijając szczegół, że ujawniono tylko jego streszczenie, a nazwy państw „sojuszników” zostały „wykolorowane” (Polska rozszyfrowana jako „blue”)? No więc można wybierać między banałem oburzenia a ślepą obroną.

Banałem jest przecież bicie na alarm, że oto służby specjalne największego mocarstwa dopuszczały się niegodziwych praktyk. Po pierwsze, nic nowego w przypadku Amerykanów, po drugie nic nowego w przypadku służb specjalnych w ogóle. Oczywiście porażająca jest skala i przyzwolenie na te praktyki przez państwa współpracujące z Amerykanami, tak jak kryminałem pachnie to, że „jedno z państw” zgodziło się na współpracę dopiero po obiecanych milionach dolarów – tu na pewno potrzebne jest śledztwo, do czyjej kieszeni trafiły korupcyjne dolary.

Z drugiej strony przewidywalna jest reakcja tych, którzy uparcie bronią wszystkiego, co imperium robi w „obronie demokracji” w świecie – w tej wersji wszystkie podtopienia, przypalania i inne atrakcje zapewniane w ośrodkach „wydobywających informacje” są usprawiedliwione. Wiadomo, chodzi o cel wyższy, czyli uratowanie tysięcy istnień ludzkich przed potencjalnymi zamachami. Otóż po pierwsze chętnie przeczytałbym szczegółowy raport, który wykazałby skuteczność tortur w zapobieganiu aktom terroru. Konkretnie: ile zamachów udaremniono dzięki ilu torturowanym podejrzanym (w tym tych, którzy okazali się niewinni). Na razie ze streszczenia raportu wynika raczej coś innego: że skuteczność tych praktyk okazała się zerowa.

Co w takiej sytuacji – gdy do wyboru jest banał oburzenia lub naiwna obrona – można zrobić? Okazuje się, że zawsze można... podkręcić promocję znaczenia urzędu premiera RP (oczywiście, w odpowiedniej obsadzie). Tak też zrobił portal jednego z dzienników, który pisząc o telefonicznej rozmowie Baracka Obamy z Ewą Kopacz, napisał, że prezydent USA „tłumaczył się” przed polską premier. Z czego? Z kłopotów, jakie ujawnienie raportu może przynieść naszemu krajowi...

Tak, można sobie tylko wyobrazić, że przez całą noc w Białym Domu do białego rana trwały gorączkowe konsultacje sztabu doradców, jak zakomunikować polskiemu rządowi, że sojusznicy mogą Polsce sprawić kłopoty. Całe szczęście, że w ostatniej chwili ktoś z administracji zauważył w Wikipedii, że premierem nie jest już Donald Tusk...

Po co ten sarkazm? A po co to pisanie, że prezydent Obama tłumaczy się z czegokolwiek premier Kopacz?

Nie dziwi także okładka jednego z tygodników: Jarosław Kaczyński jako nowy Wojciech Jaruzelski (charakterystyczne okulary), ogłaszający „stan wojenki”. Czyli PiS-u wyprowadzenie polityki na ulice. Wiadomo, rechot w lemingowie, bo znowu Kaczorowi, jak inteligentnie!, dowalili. I cóż, że wizerunkowo PiS znowu strzela sobie w stopę – bo wybór akurat 13 grudnia nie jest faktycznie najmądrzejszym pomysłem. Ale stawiać znak równości między wyprowadzeniem na ulice mających powody do niezadowolenia ludzi z wyprowadzeniem czołgów przeciwko ludziom ponad 30 lat temu – to może zrobić tylko środowisko, które z tamtego systemu nigdy się nie otrząsnęło.

Nie dziwi nic – polską premier promować trzeba (sam Obama się przed nią tłumaczył), żeby tylko tego niebezpiecznego Kaczora... odsunąć od władzy (sic!).