Cud 
nad Wisłą

Joanna Bątkiewicz-Brożek


|

GN 50/2014

publikacja 11.12.2014 00:15

– Wpadłem na blok operacyjny w płaszczu. Zobaczyłem zabłocone, sztywne ciało dziecka. Musiałem podjąć decyzję. Potem to była walka – mówi prof. Janusz Skalski. Sukces tej walki wpisał się do annałów światowej medycyny.


Adaś bawi się, mówi i ogląda ulubionego Kubusia Puchatka na tablecie. Rodzice całe dnie spędzają w szpitalu w Prokocimiu. Ale mogą czuwać przy łóżku synka tylko dwie 
godziny dziennie Adaś bawi się, mówi i ogląda ulubionego Kubusia Puchatka na tablecie. Rodzice całe dnie spędzają w szpitalu w Prokocimiu. Ale mogą czuwać przy łóżku synka tylko dwie 
godziny dziennie

Polska wstrzymała oddech, kiedy prof. Janusz Skalski, kierujący zespołem w klinice kardiochirurgii dziecięcej Polsko-Amerykańskiego Instytutu Pediatrii 
w Krakowie, wyszedł do mediów, by poinformować o stanie Adasia. „Adaś jest wybudzony, ma się dobrze. To pierwszy taki przypadek w świecie”. Po czym dodał: „To cud”. Wybitny specjalista, pionier operacji na sercu u dzieci, naukowiec, zapewniał: „Mówię to świadomie – to cud”. Rodzice Adasia ze łzami powtarzali: „Modlimy się cały czas”. 
Adaś ma 2 latka i 3 miesiące. Niebieskooki blondynek stał się ukochanym i  najbardziej omodlonym dzieckiem w Polsce. Historia jego nocnego wyjścia z domu, wyziębienia i akcji ratunkowej najwyższych lotów przedostała się do światowych mediów. A wraz z nią polscy lekarze. Medycyna zrobiła dzięki nim krok do przodu. 
– Tyn profesor, łon nom z grobu wnuczka wyciongnył – mówi mi drżącym głosem dziadek Adasia. – To ci dopiyro jest szczynście. To Pon Bóg palcym prowadził.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.