Męczennicy są świadkami wiary…

GN 48/2014

publikacja 27.11.2014 00:15

O prześladowaniach religijnych w Hiszpanii w czasie wojny domowej z Óscarem Parra de Carrizosa, reżyserem filmu „Pod płaszczem gwiazd”, rozmawia Edward Kabiesz.

Óscar Parra de Carrizosa  (ur. 1974) jest pisarzem, scenarzystą oraz reżyserem filmowym i telewizyjnym. W 2009 r. jego film „Jeden z Was mnie zdradził” otrzymał wyróżnienie na Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie, a w 2014 r. na tym samym festiwalu zdobył drugą nagrodę w kategorii filmów fabularnych za „Pod płaszczem  gwiazd”. Na Międzynarodowym Monteria Film Festival w Kolumbii film ten otrzymał nagrodę Guacari de Oro w kategorii najlepszy reżyser Óscar Parra de Carrizosa (ur. 1974) jest pisarzem, scenarzystą oraz reżyserem filmowym i telewizyjnym. W 2009 r. jego film „Jeden z Was mnie zdradził” otrzymał wyróżnienie na Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie, a w 2014 r. na tym samym festiwalu zdobył drugą nagrodę w kategorii filmów fabularnych za „Pod płaszczem gwiazd”. Na Międzynarodowym Monteria Film Festival w Kolumbii film ten otrzymał nagrodę Guacari de Oro w kategorii najlepszy reżyser
materiały producenta

Edward Kabiesz: Czy film jest wierną rekonstrukcją wydarzeń, jakie rozegrały się w Almagro?

Óscar Parra de Carrizosa: Film jest całkowicie wiernym odtworzeniem tych wydarzeń. Scenariusz powstał na podstawie akt sądowych z tamtego okresu oraz relacji naocznych świadków zawartych w książce o męczennikach z zakonu dominikanów autorstwa o. Luisa G. Alonso Getino.

W filmie widzimy zakonników i nieliczną grupę oprawców, czyli milicjantów. Nie ma w nim prawie zupełnie mieszkańców miasteczka, z wyjątkiem kilku kobiet. Dlaczego?

Mieszkańcy zareagowali trochę tchórzliwie wobec zaistniałej sytuacji. Zresztą to był dopiero początek wojny domowej i nikt za bardzo nie wiedział, po której stronie się opowiedzieć. Później, gdy wojska generała Franco dotarły do miasta, ludność pomogła w zidentyfikowaniu autorów rzezi.

Zróżnicował Pan postawy uczestniczących w prześladowaniach milicjantów, a rola burmistrza jest dwuznaczna. Czy to również zostało oparte na faktach?

Tak. Burmistrz starał się przypodobać obu stronom. A tak naprawdę gdyby doszło do rozlewu krwi, nie chciał, żeby stało się to na jego terytorium. Po zakończeniu wojny trafił do więzienia. Dostał jednak symboliczny wyrok, gdyż nie udało się udowodnić, że miał pełną świadomość tego, co się ostatecznie wydarzy. Tym niemniej do dziś utrzymuje się w mieście przekonanie o tym, że był tchórzem, który grał na oba fronty i w końcu zostawił zakonników na pastwę losu.

W czasie jednej z egzekucji widzimy trzech zakonników i kobietę. Nie jest jasne, dlaczego tam się znalazła.

Chodzi o siostrę zakonną, franciszkankę. Nie ma dokładnych danych dotyczących jej osoby. Wiadomo tylko, że nazywała się siostra Vicenta. Została zatrzymana przez milicję w pobliskiej miejscowości La Solana. Oprawcy zgwałcili ją, a potem dalej poniżali. Po zatrzymaniu dominikanów milicjanci drwili z nich, jak to pokazuje film, starając się zmusić zakonnicę do relacji seksualnych z jednym z seminarzystów. Zamordowano ją tego samego dnia co trzech dominikanów. Nigdy nie odnaleziono ciał zakonników ani siostry Vicenty. Z kolei w innej scenie egzekucji oprawcom towarzyszyła żona jednego z nich. Co więcej, po rozstrzelaniu zakonników oddała mocz na ciała zmarłych. Fakt ten pominęliśmy w filmie przez szacunek dla męczenników.

Czy sprawcy tych zbrodni zostali ukarani?

Dwóch z nich zginęło podczas pijatyk przed końcem wojny. Trzeci został zabity w czasie próby ucieczki przed wkraczającymi do miasta wojskami Franco. Natomiast naczelny grupy Armando Crespo został uwięziony, osądzony i ostatecznie rozstrzelany w 1941 r. Dominikanie odwiedzili go w więzieniu, zanosząc mu jedzenie! Dziś w Almagro nadal mieszkają rodziny sprawców zbrodni.

W swoim filmie pokazał Pan zupełnie inną drogę w odpowiedzi na prześladowania Kościoła niż np. w „Cristiadzie”, która również opowiada o prześladowaniach Kościoła. Nie walkę, ale męczeństwo. Która z nich jest Panu bliższa?

Zdecydowanie postawa męczeńska, jako najwyższy wyraz wiary w Chrystusa. Męczennicy są świadkami wiary i ich dobrowolna rezygnacja z użycia siły jest jasnym odzwierciedleniem postawy Chrystusa.

„Pod płaszczem gwiazd” jest filmem kameralnym. Czy było to założeniem artystycznym, czy wynika raczej z ograniczonego budżetu?

Wynikało to z mojej decyzji. Przede wszystkim zależało mi na ukazaniu wiary ludzi stojących w obliczu własnej śmierci, których jedyną bronią była właśnie wiara. Zrezygnowałem z widowiska, gdyż według mnie prawdziwa akcja toczyła się nie na zewnątrz, lecz wewnątrz – w ich sercach. Aby pokazać miłość Boga, nie potrzebowałem wielkich efektów specjalnych. Wystarczyło kręcić kamerą, jak na przykład kwestię o męczeństwie, którą wygłasza ojciec Pedro López, nauczyciel filozofii w seminarium.

Ilu widzów poszło do kina na Pana film?

Nie mamy do tej pory dokładnych danych z ministerstwa kultury, ale mogę powiedzieć, że obraz utrzymywał się na ekranach przez wiele tygodni. Na przykład w Madrycie ponad sześć, przebijając oglądalnością inne filmy, jak np. „Robocop”, który też wtedy wszedł do kin.

Do tej pory prócz filmu Rolanda Joffe „Gdy budzą się demony” w Polsce nie oglądaliśmy filmów na ten temat, czyli rozprawy z Kościołem w czasach wojny domowej. Czy budzi on w Hiszpanii zainteresowanie twórców i publiczności?

Jest to temat, który przez długi czas starano się przemilczać. Być może czyniono to w trosce o pojednanie społeczeństwa. Jednak film ten pokazał, że jest duża grupa ludzi, która pragnie poznać tę historię wiary i miłości. Co więcej, myślę, że będzie nawet więcej takich filmów, ale nie z chęci zemsty, lecz by pokazać, że w nieodległej przeszłości w Hiszpanii prześladowano i zabijano ludzi za wiarę w Boga. Prześladowania religijne w tym kraju w czasie wojny domowej były najbardziej krwawe w historii naszego chrześcijaństwa. Były diecezje, jak np. Toledo, gdzie zamordowano aż 90 proc. duchownych.

Czy w kraju tak zlaicyzowanym jak Hiszpania trudno kręcić filmy fabularne o tematyce religijnej? Skąd pochodzą środki na ich produkcję? Czy państwo je dotuje?

W Hiszpanii trudno jest nakręcić jakikolwiek film… film religijny czy komedię. Nie otrzymaliśmy na produkcję żadnej pomocy od państwa. Wszystkie środki pochodziły z prywatnych funduszy.

Czy ma Pan w planach zrobienie filmu o podobnej tematyce?

Tak. Parę dni temu zakończyliśmy zdjęcia do obrazu „La Espina de Dios” („Boży cierń”), opowiadającego o życiu Jezusa z Nazaretu. Film, korzystając z najnowszych odkryć archeologicznych, będzie starał się ukazać podwójną naturę Chrystusa – boską i ludzką. Wierzę w filmy wartościowe, wierzę w Boga i wiem, że widzowie popierają ten rodzaj kina.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.