Przebudzenie Afryki?

Jerzy Szygiel

|

GN 48/2014

publikacja 27.11.2014 00:15

Obalenie w Burkina Faso prezydenta, który rządził od 27 lat, wzbudziło wielkie nadzieje na przemiany demokratyczne na Czarnym Kontynencie.

Uczestnicy protestów przed parlamentem w stolicy Burkina Faso w październiku 2014 r. Demonstracje zdesperowanej młodzieży doprowadziły do obalenia prezydenta tego kraju Uczestnicy protestów przed parlamentem w stolicy Burkina Faso w październiku 2014 r. Demonstracje zdesperowanej młodzieży doprowadziły do obalenia prezydenta tego kraju
ISSOUF SANOGO /AFP PHOTO /east news

Zanim zdesperowana młodzież stolicy kraju Wagadugu ruszyła na pałac prezydencki, biskupi katoliccy ogłosili list pasterski, który wywołał w całym kraju efekt moralnej i politycznej bomby. W lipcu 2013 roku 63-letni prezydent Compaoré pierwszy raz zasugerował, że będzie dążył do takiej zmiany konstytucji, by zapewnić sobie trzy kolejne kadencje – dodatkowe 15 lat rządzenia. Za pośrednictwem poddanego mu parlamentu już dwa razy w ten sposób przedłużał sobie władzę, podczas gdy kraj systematycznie cofał się w rozwoju (analfabetyzm wzrósł o ponad 100 proc.). Kościół Burkina Faso nie mógł dłużej milczeć. „60 proc. ludności naszego kraju ma mniej niż 20 lat. Ta młodzież jest sfrustrowana i zagubiona z powodu braku wzorca społecznego. Przykład, który dają jej ludzie związani z władzą, jest negatywny, przesiąknięty korupcją i klientelizmem” – pisali biskupi. Zwrócili też uwagę, że prawie 44 proc. ludności żyje poniżej progu nędzy, a bogactwo „pozostaje domeną wąskiej grupy dzielącej władzę polityczną i finansową. Korzysta ona z dóbr państwowych dla prywatnych celów”. Głos biskupów wyszedł daleko poza ok. 20-procentową wspólnotę katolicką – był dyskutowany w środowiskach protestanckich i muzułmańskich. Kiedy rok później, pod koniec października, prezydent szykował się do ostatecznego przepchnięcia swojej poprawki konstytucyjnej, ludzie nie wytrzymali.

Czarna wiosna

Sukces wielkich manifestacji w Wagadugu silnie poruszył afrykańską sieć internetową. Internauci z krajów, gdzie często od dziesiątków lat rządzą ci sami prezydenci, zastanawiają się: „Jeśli oni mogli to zrobić, dlaczego nie my?”. „Dlaczego nie w Ugandzie?” – powtarzają użytkownicy Twittera z Kampali, „Robert Mugabe będzie następny!” – zapowiadają mieszkańcy Zimbabwe. „Społeczny bunt w Burkina Faso jest ostrzeżeniem dla wszystkich przywódców kontynentu, którzy utrzymują się u władzy za wszelką cenę” – ta charakterystyczna opinia w rozmaitych formach wynika z sieciowych dyskusji w Ghanie, Kenii i Afryce Południowej. Od 30 października, dnia zwycięstwa manifestantów z Wagadugu, afrykański internet pęka od inwektyw pod adresem dożywotnich prezydentów z Angoli, Gwinei Równikowej, Ugandy, Sudanu i Zimbabwe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.