System padł

Tomasz Rożek

|

GN 48/2014

publikacja 27.11.2014 00:15

Obsługa informatyczna ostatnich wyborów to kompromitacja do kwadratu. System – jak ujął to były już przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej – „działał, ale nie tak, jak byśmy sobie życzyli”.

Siedziba firmy Nabino, która przygotowała oprogramowanie wyborów Siedziba firmy Nabino, która przygotowała oprogramowanie wyborów
Marcin Wojciechowski /Agencja Gazeta

Dość trudno jest całą sytuację opisywać w kategoriach czegoś, co naprawdę się zdarzyło. Co innego, gdyby to był film. Jakaś historia nierzeczywista. W sumie mogłaby być śmieszna, gdyby nie to, że w skutkach długofalowych jest tragiczna. Lista błędów i nieprawidłowości jest długa. W Szczecinie do II tury wyborów prezydenckich dostał się człowiek, który w ogóle nie startował w tym mieście na prezydenta, w Katowicach były dwa oficjalne protokoły wyborcze (na każdym inna liczba mandatów), w Wielkopolsce do sejmiku dostało się więcej radnych niż było miejsc, wyniki ze Świętokrzyskiego ogłoszono, zanim z regionu wysłano oficjalny protokół... Trzeba dalej wymieniać?

Wybory to fundament demokracji. Zaufanie do instytucji, które wybory nadzorują, to podstawa ładu społecznego. Instytucje, które nadzorowały ostatnie wybory, całkowicie skompromitowały nie tylko siebie, ale także państwo (choć nieprawidłowości zawsze było sporo).
 

Nie ma chętnych

Państwowa Komisja Wyborcza w listopadzie 2013 roku ogłosiła przetarg na nowy system wyborczy. Problem w tym, że składająca się z 9 sędziów komisja nie była w stanie ogłosić przetargu zgodnie z obowiązującymi regułami prawnymi. Krajowa Izba Odwoławcza znalazła w ogłoszeniu przetargu i jego przeprowadzeniu aż 11 błędów. W efekcie przetarg trzeba było odwołać. Kolejny został ogłoszony dość szybko po odwołaniu poprzedniego, ale dla wszystkich było już jasne, że nie ma szans, by zdążyć z wdrażaniem systemu przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Aby ratować sytuację, ogłoszono więc przetarg nie na nowy system, ale na dostosowanie starego do wyborów europejskich. Zrobiła to (za prawie 493 tys. zł) firma Pixel Technology, która od lat współpracuje z PKW. Niezależnie od tego, PKW szukała wykonawcy systemu całkowicie nowego z myślą o wyborach samorządowych. Nikogo jednak nie znaleziono. Czas, jaki miała PKW na stworzenie i wdrożenie nowego systemu, był zbyt krótki. W tym okresie odbywały się jeszcze regionalne uzupełniające wybory do Senatu. Także tutaj trzeba było ogłosić przetarg cząstkowy. Kolejny przetarg dotyczył dostosowania systemu wyborczego do wyborów samorządowych. Dwa ostatnie przetargi wygrała maleńka firma Nabino. Wygrała, bo nikt inny się nie zgłosił. Wielcy gracze wiedzieli, że zrobienie w tak krótkim czasie niezawodnego programu jest niemożliwe.

Prace nad „nakładką” na wybory samorządowe ruszyły w sierpniu, niecałe 3 miesiące przed wyborami. Jej twórcą – jak się później okazało – była studentka informatyki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.