O eboli jako elemencie tegorocznego halloween w USA informuje PAP. Właściwie trudno ten całkowity brak empatii i wrażliwości komentować. Na śmierci zawsze łatwo się zarabiało. Tej cudzej lub dalekiej. Specyfiką naszej cywilizacji jest jej strywializowanie. Wyjałowienie z powagi. Do czasu gdy rzeczywista kostucha się upomni.

Szkoda tylko tych dzieci. Zaopatrzone przez rodziców w białe kombinezony będą brylować w maszkarnym pochodzie, otępiane kulturą pustej dyni, adekwatnie wyrażającej stan wielu obszarów popkultury, zbiorowej empatii i sumienia.  

I szkoda kolejnych dzieci z Afryki Zachodniej, które w najbliższym czasie umrą, pozbawione rzeczywistych środków ochronnych przed chorobą. Bo umrą. I już ich nie będzie. A kostiumy kupione ich rówieśnikom, po "sterylnej" stronie świata, będą się głupkowato śmiały. Dzieci się bawią, dzieci już nigdy bawić się nie będą.

A co jeszcze w tym roku w ofercie? Podobno popularnością cieszą się "zakrwawione cheerleaderki", przyprawiające rodziców w zakłopotanie, tak, iż "mama pewnego czterolatka zastanawiała się na forum internetowym, jak wyjaśnić dziecku, że patrzy na kostium zastrzelonej nastolatki". Nie zabraknie tez i halloweenowych dżihadystów. O "dokonaniach" tych rzeczywistych obrazowo informuje choćby bieżący numer Misyjnych Dróg http://www.misyjnedrogi.pl/index.php/misje-misjonarz-temat-numeru/3631-meczennicy)      

No i na koniec prosty rachunek -  podobno Amerykanie wydadzą w tym roku na halloween 2,8 miliarda dolarów. Dla porównania Bank Światowy ogłosił w czwartek, że na walkę z ebolą przekaże dodatkową kwotę 100 mln.

Pozostają słowa Stachury "Ty co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś, już dość, już dość!". A Bogu wdzięczność za Kościół, ze Wszystkimi Świętymi. Pokazują, jak być dla innych.