Pachniało rybką wszędzie

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 44/2014

publikacja 30.10.2014 00:00

Kurort po wojnie pękał w szwach. – Kto miał pieniądze, przyjeżdżał tu wypoczywać. Letników, głównie z Warszawy, nazywaliśmy stonką. Wszystko wyjadali i wykupywali – opowiada Michalina Chałka, mieszkanka Sopotu od 1945 r.

 Na plaży fajnie jest. Sopot 1946 rok Na plaży fajnie jest. Sopot 1946 rok
Archiwum Muzeum Sopotu, projekt „Sopocianie”

Czy najsłynniejszy kurort w Polsce bardzo zmienił się na przestrzeni lat? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć we wspomnieniach mieszkańców gromadzonych w ramach inicjatywy „Sopocianie”. – Jej celem jest zebranie dokumentacji archiwalnej i fotograficznej, zapisów dźwiękowych i filmowych, a przede wszystkim przekazów ustnych, które pomogą stworzyć zbiorową biografię ludzi żyjących w Sopocie – wyjaśnia Karolina Babicz-Kaczmarek z Muzeum Sopotu, koordynatorka projektu.

Na solarium...

Ciocia pani Janiny, Eugenia Matejko przyjechała do Sopotu spod Wilna. Był koniec 1945 r. Młoda dziewczyna szybko zaczęła pracę w Zakładzie Balneologicznym, gdzie kuracjusze korzystali ze zdrowotnych kąpieli solankowych oraz inhalacji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.