Misjonarz bez habitu

Katarzyna Matejek

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 44/2014

publikacja 30.10.2014 00:15

Światowy Dzień Misyjny. Choć świeckich misjonarzy jest w Polsce coraz więcej, w naszej diecezji o nich cicho. Stąd spotkania z misjami. „Jak się daje, to też się otrzymuje” – mówi s. Krzysztofa z Góry Chełmskiej. Ziarno przyszłego misjonarza trzeba najpierw zasiać.

Rycerze Kolumba  w Niedzielę Misyjną  zebrali 3510 kg  makulatury. Zarobili  na studnię 526,50 zł.  To na razie rekord! – cieszą się Rycerze Kolumba w Niedzielę Misyjną zebrali 3510 kg makulatury. Zarobili na studnię 526,50 zł. To na razie rekord! – cieszą się
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Jedno w peruwiańskiej czapce, drugie w hawajskim naszyjniku z kwiatów, trzecie z indiańskim pióropuszem na głowie. Dzieciaki ziarnami zbóż napełniają marakasy. Nieważne, że puszka rezonansowa to nie wydrążony orzech, lecz plastikowa butelka, ważne, żeby instrument grzechotał. Aby oddać serce misjom, trzeba je najpierw dotknąć, poczuć, usłyszeć. Na przykład na warsztacie misyjnym na Górze Chełmskiej. – To miejsce nie jest bez znaczenia, ponieważ na Górę Chełmską przybywali pierwsi misjonarze tych ziem – wyjaśnia s. Krzysztofa. – Dlatego i my musimy włączyć się w Światowy Dzień Misyjny. Zaprosiłyśmy misjonarkę i przygotowałyśmy spotkanie z misjami.

Z Pawonkowa do Peru

Zofia Sokołowska jechała ze Śląska na Górę Chełmską całą noc. Niby daleko, ale jest zaprawiona – przez pięć lat była świecką misjonarką w Peru. – Zaczęło się od tego, że kiedyś do mojego Pawonkowa zajechał ksiądz, który pracował w Peru. Po tym spotkaniu zaczęła we mnie kiełkować myśl: a może i ja kiedyś… Rosła i rosła, więc zaczęłam uczyć się języka hiszpańskiego, którym porozumiewają się Peruwiańczycy. Po studiach zgłosiłam się na kurs formacji misyjnej. I w końcu wyjechałam – mówi z uśmiechem pani Zofia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.