Lesbijki się modlą

Franciszek Kucharczak

TVP wyemituje za publiczne pieniądze spot zachwalający homoseksualny styl życia. A ty, katoliku, siedź cicho, bo synodem oberwiesz. Albo i soborem!

Lesbijki się modlą

Radość wybuchła po lewicy z powodu synodu. Cieszy się Magdalena Środa i wieszczy, że Kościół niebawem zmieni swój stosunek do stosunków między panem a panem i panią a panią. Nic dziwnego, że Telewizja Polska za publiczne pieniądze wyemituje filmik promujący rzeczone stosunki. I cóż z tego, że jest to sprzeczne z ustawą o radiofonii i telewizji, która mówi, że „programy publicznej radiofonii i telewizji powinny respektować chrześcijański system wartości, za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki”. Co z tego, że ta sama ustawa mówi, iż „programy publicznej radiofonii i telewizji powinny służyć umacnianiu rodziny”. Krzysztof Luft, członek KRRiT, uważa, że spot z dwoma lesbijkami „w bardzo interesujący i piękny sposób koresponduje z tym, o czym rozmawiali biskupi podczas synodu o rodzinie, mówiąc o obecności osób orientacji homoseksualnej w życiu społecznym i w życiu Kościoła”.

Jak widać, znajomość spraw Kościoła w społeczeństwie wzrosła do niebywałych rozmiarów, nawet gdy się myli synod z soborem, co uczynił rzecznik TVP Jacek Rakowiecki. Ale to szczegół – ciekawszy jest kontekst. Otóż pan rzecznik otrzymał od dziennikarki „Gazety Polskiej Codziennie” służbowy e-mail z pytaniem, dlaczego TVP emisją spotu zamierza złamać ustawę o radiofonii i telewizji.

I oto rzecznik TVP odpowiada: „Zdumiewa mnie, że profesjonalna dziennikarka bez żadnych podstaw, poza własnym widzimisię, zakłada, że w tej sprawie mogło dojść do złamania ustawy czy jakichkolwiek przepisów prawa. Rozumiem, oczywiście, że osoby mentalnie tkwiące w XIX-wieku mogą faktem pojawienia się na wizji  bohaterki-lesbijki czuć zgorszone, podobnie jak jeszcze niedawno gorszące dla nich było np. prawo wyborcze dla kobiet, albo kobieta-polityk, ale że tak zideologizowany i nietolerancyjny punkt widzenia przyjmuje Pani, jako dziennikarka w wolnym, demokratycznym kraju, jest dla mnie prywatnie smutne”.

Dalej pan rzecznik oznajmia, że emisja nie łamie ustawy, bo spoty – jak pisze – nie służą osłabianiu rodziny, „a jedynie postulują zagwarantowanie minimum praw cywilno-administracyjnych dla osób homoseksualnych pozostających w stałych związkach, które rodziny w sensie formalno-prawnym nie mogą założyć”.

Z chrześcijaństwem spoty też nie są sprzeczne, bo „chrześcijaństwo jest systemem, w którym istotną rolę odgrywa poszanowanie autonomii jednostki i przyrodzona każdemu człowiekowi godność, niezależna od orientacji seksualnej”. Pan Rakowiecki błyszczy znajomością nauki Kościoła, pisząc: „W dodatku ostatni sobór dał wyraźny dowód, że Kościół rzymsko-katolicki jest w trakcie znacznego przewartościowania swojej postawy wobec osób homoseksualnych”. Na koniec swej „profesjonalnej” wypowiedzi rzecznik zauważa: „Warto też pamiętać, że bohaterka spotu wyraźnie deklaruje się w dodatku jako osoba wierząca”.

A właśnie – w filmiku rzeczywiście pojawia się znamienny motyw: panie lesbijki wszystko robią razem, budzą się razem, jedzą razem i, uwaga!, modlą się razem.

Homolobby, jak i cała lewica z zasady nie wspominają o praktykach religijnych. O modlitwie jako zwykłej czynności w ciągu dnia nie ma u nich mowy nigdzie, no chyba że się ją pokazuje w karykaturalnej formie, aby ośmieszyć Kościół. Ale tu nagle – jest! W filmiku pada deklaracja, że lesbijki się modlą, i tym razem nie ma w tym cienia drwiny. Dla rzecznika TVP jest to najwyraźniej wręcz promocja chrześcijaństwa.

Przy takim nastawieniu władz TVP nie widać możliwości używania racjonalnych argumentów. Co da argument o chrześcijańskim systemie wartości, skoro taki „znawca chrześcijaństwa” powie, że ten system właśnie się zmienił. I co da przypomnienie, że TVP ma służyć umacnianiu rodziny, skoro wedle lewicowej wykładni rodzina to także związek lesbijski.

„Gazeta Polska Codziennie” przypomina, że rzecznik TVP Jacek Rakowiecki był związany z „Gazetą Wyborczą”, miał też dyrektorskie stanowisko w Agorze. W 2007 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność opozycyjną w czasach PRL, ale odmówił przyjęcia go z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego (z racji „przekonań politycznych”).