Klucz zostawcie w drzwiach...

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 43/2014

publikacja 23.10.2014 00:00

– Do naszego mieszkania wpadł niemiecki żandarm. Krzyczał: „Raus, wynocha Polaki”. Dał nam 15 minut na spakowanie. W pośpiechu wkładaliśmy na siebie kilka warstw ubrań – opowiada Zofia Roszkowska.

Rzeźby Pomnika Gdynian Wysiedlonych mają  od 2 do 3 m wysokości.  Zostały wykonane z brązu Rzeźby Pomnika Gdynian Wysiedlonych mają od 2 do 3 m wysokości. Zostały wykonane z brązu
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Miesiąc wcześniej rozpoczęła się II wojna światowa. Z przestrzeni miasta, które nie nazywało się już Gdynią, ale Miastem Gotów, znikały polskie flagi, a w ich miejsce pojawiały się swastyki. Tatę pani Zofii, tak jak wielu innych mężczyzn, naziści wysłali do obozu pracy przymusowej. – Mama została sama z czwórką dzieci. Moja najmłodsza siostra miała wtedy 9 miesięcy. Musieliśmy pożegnać się ze swoimi zabawkami, książkami, rodzinnymi pamiątkami. Ubrani „na cebulę”, jedynie z podręcznym bagażem, opuściłyśmy mieszkanie. Hitlerowiec kazał nam klucz zostawić w drzwiach. Ruszyłyśmy w stronę dworca kolejowego. Niemcy bili nas kolbami karabinów i poganiali. Zostaliśmy wciśnięci na siłę do bydlęcego wagonu. W środku, mimo ogromnego ścisku, panował chłód. Bałam się, że moja siostrzyczka tego nie przeżyje – wspomina pani Zofia. Podobny los spotkał ok. 80 tys. Polaków mieszkających przed wojną w Gdyni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.