Mąż dał mi szczęście

Joanna Bątkiewicz-Brożek

|

GN 43/2014

publikacja 23.10.2014 00:15

– Dzięki Jérôme’owi przeszłam na katolicyzm. Jego wiara mi imponowała – mówi Berthe Lejeune, żona Jérôme’a Lejeune’a.

Wiem, że żyłam u boku świętego męża. Myślę, że miał głębokie doświadczenie Boga – mówi Berthe Lejeune Wiem, że żyłam u boku świętego męża. Myślę, że miał głębokie doświadczenie Boga – mówi Berthe Lejeune
henryk przondziono /foto gość

Mama trwała u boku taty jak wierny żołnierz. Dzięki jej determinacji i sile tata często znieważany i odpychany przez środowisko tylko dlatego, że bronił życia i był zagorzałym przeciwnikiem aborcji, kończył swoje wystąpienia słowami: „Nigdy nie zrezygnujemy!”. I to tata przekonywał mamę, że byłaby świetną dziennikarką, ale ona wybrała życie dla niego – opowiada w swojej książce Clara, jedna z córek francuskiego profesora.

Jérôme Lejeune, odkrywca przyczyny syndromu Downa, pierwszy przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, powołany na to stanowisko przez Jana Pa- wła II, nieformalny patron obrońców życia, lekarz pediatra, genetyk, był też świetnym ojcem, dziadkiem i – jak przekonuje mnie jego żona – świętym mężem. – Mój mąż dał mi szczęście – mówi ze łzą w oku wdowa po słudze Bożym, którego proces beatyfikacyjny trwa od 2007 r.

„Choć sprzeczki i trudne chwile wcale ich nie ominęły, moi rodzice zafundowali nam bajeczne dzieciństwo” – wspomina Clara. „Nie mam wątpliwości, że byli świętym małżeństwem”.

Od pierwszego wejrzenia

Rok 1952. 1 maja nad wieżą katolickiego kościoła w Odensie, rodzinnym mieście Christiana Andersena, świeci słońce. Jego światło odbija się w wielkich czarnych oczach Berthe. Dwudziestokilkuletnia Dunka, córka protestanta, ujmuje pod rękę niewiele starszego, 26-letniego Francuza, lekarza, katolika. Ona niska, skośne oczy, błyszczące granatem włosy, ma na sobie idealnie skrojony czarny kostium. Pochodzi z mało zamożnej rodziny i tylko w takim stroju w jej otoczeniu idzie się do ślubu. On, wysoki i szczupły, w błękitnym garniturze, niezmącony spokój w oczach, przyjechał tu mimo protestów swojej burżuazyjnej francuskiej rodziny. – Byliśmy zakochani w sobie po uszy – wspomina Berthe. – To była miłość od pierwszego wejrzenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.