Pomnik smoleński bliżej?

Bogumił Łoziński

Nie należy odrzucać inicjatywy wzniesienia w Warszawie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej tylko dlatego, że jest ją gotów poprzeć prezydent Bronisław Komorowski.

Pomnik smoleński bliżej?

Wydaje się, że w sprawie budowy pomnika smoleńskiego w Warszawie następuje przełom. Przez lata Platforma Obywatelska w osobie prezydenta Komorowskiego i prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz blokowała tę inicjatywę. Była to świadoma strategia polityczna Platformy, która obawiała się, że uhonorowanie pomnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego zwiększy poparcie dla PiS, a przede wszystkim przyczyni się do docenienia tragicznie zmarłego prezydenta, który za życia był obiektem ostrych ataków PO.

Przypomnijmy, że to właśnie B. Komorowski rozpoczął konflikt wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu, dążąc do jego przeniesienia w inne miejsce. Po drugie PiS zachowywał się w tej sprawie konfrontacyjnie, żądając wzniesienia pomnika przed Pałacem Prezydenckim i sugerując, że za tragedią stoją knowania Putina z Tuskiem.

Teraz nieoczekiwanie sprawa powraca. Dwie grupy rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zwróciły się do prezydenta Komorowskiego oraz do prezydent Gronkiewicz-Waltz o wzniesienie w centralnym miejscu w Warszawie pomnika upamiętniającego osoby, które zginęły w tej tragedii. Pod listem do B. Komorowskiego podpisało się ok. 30 przedstawicieli rodzin ofiar katastrofy, m.in. Karolina Kaczorowska - wdowa po ostatnim prezydencie RP na uchodźstwie Ryszardzie Kaczorowskim oraz Jolanta Przewoźnik, wdowa po Andrzeju Przewoźniku, sekretarzu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Z kolei pod listem do H. Gronkiewicz-Waltz członkowie Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem, wśród nich m.in. Zuzanna Kurtyka - wdowa po prezesie IPN Januszu Kurtyce, Andrzej Melak - brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka.

Gdy prezydent Komorowski wyraził chęć spotkania się z pierwszą grupą rodzin i zaangażowania się w ich inicjatywę, pojawiły się głosy krytyczne. Zarzucono mu, że to działanie polityczne, które ma zwiększyć poparcie dla niego przed wyborami prezydenckimi. O tym, że tak może być, świadczy podejrzenie, że list do prezydenta został napisany w jego kancelarii i rozesłany do części rodzin, aby wyglądało, że to jego inicjatywa. Być może prezydent prowadzi wokół pomnika kolejną polityczną grę. Na pewno warto zwrócić na to uwagę. Jednak jeśli inicjatywa zostanie zrealizowana, pomnik stanie w godnym miejscu, będzie miał odpowiednią formę, to cel, o który walczą m.in. bliscy ofiar katastrofy, zostanie osiągnięty. Motywacje prezydenta, o ile nie zostaną wykorzystane do dzielenia, wzbudzania konfliktów czy atakowania krytycznych wobec niego bliskich ofiar, mają tu znaczenie drugorzędne.