Misjonarz jest jak USB

Krzysztof Błażyca

|

Gość Katowicki 42/2014

publikacja 16.10.2014 00:00

Tydzień misyjny. – Raz, gdy byłem w gościnie u muzułmanów, i usłyszeliśmy dzwon z kościoła, jeden z nich powiedział: – Zbieraj motor i jedź do domu. Masz modlitwę.

Ojcowie Franciszek Szczurek (z prawej) i Marcin Zaguła, misjonarze Afryki, na tle kaplicy domu zgromadzenia w Natalinie koło Lublina Ojcowie Franciszek Szczurek (z prawej) i Marcin Zaguła, misjonarze Afryki, na tle kaplicy domu zgromadzenia w Natalinie koło Lublina
Krzysztof Błażyca /Foto Gość

Ojciec Franciszek Szczurek w Afryce przepracował ponad 25 lat. Choć włada biegle językami bemba i mambwe, zawsze podkreśla, że on to jest „chop z Goduli”. Już w seminarium czuł, że pragnie realizować swoje kapłaństwo troszkę dalej od rodzinnych stron niż jego rocznikowi koledzy. Po święceniach najpierw był wikarym w Świętochłowicach. W 1984 r. wyjechał po raz pierwszy do Zambii, jako misjonarz fideidonista. – Tam w ciągu 10 lat pracy poznałem ojców białych, którzy w tym kraju założyli pierwsze misje. Chciałem całe życie poświęcić Kościołowi w Afryce, więc po uzyskaniu zgody od biskupa Damiana Zimonia wstąpiłem do nowicjatu zgromadzenia. Odbyłem go w zambijskiej Kasamie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.