Społeczeństwo. Chemią, muzyką i sztuką zafascynował się, będąc małym chłopcem. Swoimi pasjami zaraził już kilka pokoleń. Zaraża i dziś!
– Nowinek technicznych nie boję się i chętnie z nich korzystam – zapewnia prof. Bielański
zdjęcia Monika Łącka /Foto Gość
Zawsze elegancko ubrany, z manierami godnymi gentlemana najwyższej klasy, chętnie przyjmuje gości w swoim domu na krakowskim Zwierzyńcu. – Pamięta on koniec XIX wieku, a ja urodziłem się w nim w 1912 r. – mówi. – Proszę się częstować! – zachęca, podając półmisek z ciastkami i ciepło się uśmiechając.
Honorowy słuchacz
Profesor Adam Bielański, który w grudniu skończy 102 lata, wciąż pracuje w Polskiej Akademii Nauk i bez obowiązków nie wyobraża sobie życia. W wolnych chwilach lubi słuchać muzyki klasycznej, a zwłaszcza Beethovena. Przed laty sam także sprawiał bliskim przyjemność, zamieniając nuty w piękne dźwięki. – Gdy miałem sześć, a może siedem lat, zacząłem uczyć się gry na fortepianie. Potem byłem uczniem krakowskiego konserwatorium muzycznego – opowiada.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.