Konieczność zawracania

Franciszek Kucharczak

|

GN 42/2014

publikacja 16.10.2014 00:15

Kto obrał złą drogę, musi zmienić kierunek, a nie środek lokomocji.

Konieczność zawracania rys. Franciszek Kucharczak

Co biskupi mogą wiedzieć o rodzinie? – słychać często, a ostatnio jeszcze częściej. W pytaniu tym zawiera się niewiara, że Kościół to instytucja naprawdę inna od wszystkich, i że naprawdę rządzi nią Bóg, którego myśli są inne niż myśli ludzi. Dlatego – jak twierdzi wielu – nie może być tak, żeby o małżeństwie decydowali ludzie nieżonaci, a o rodzinie rozstrzygali ci, co nie mają rodziny. Stąd też wokół rzymskiego synodu biskupów o rodzinie narosło mnóstwo oczekiwań, że Kościół „wreszcie się otworzy” (bo jakoby nie jest otwarty), uwzględni opinię społeczną i wyciągając wnioski z tego, czym żyją ludzie, dostosuje do tego swoje nauczanie. Do zmian w doktrynie Kościoła najmocniej prą ci, którzy już na własną rękę u siebie te zmiany wprowadzili i teraz coś im nie pasuje. Konkretnie Ewangelia im nie pasuje, bo przytacza słowa Jezusa, które – ich zdaniem – absolutnie nie powinny były paść. Po co na przykład te kategoryczne stwierdzenia o nierozerwalności małżeńskiej? To nie zgadza się z lansowanym nowoczesnym wizerunkiem Chrystusa, który niczego nie wymaga, niczego nie oczekuje, a za to wszystko akceptuje i błogosławi.

Sądząc z większości medialnych komentarzy na temat synodu, Kościół jest właścicielem Boga i może robić z doktryną cokolwiek mu się podoba. Może na przykład orzec, że od dziś grzech jest cnotą a cnota grzechem. To coś takiego, jakby ktoś wskutek zdradzania żony złapał syfilis i domagał się, żeby choroby weneryczne uznać za objaw zdrowia. A potem, gdy lekarze nie chcieli uznać jego postulatów, oskarżył ich, że guzik wiedzą o tych sprawach, bo sami nie są syfilitykami.

To rozumowanie nie uwzględnia istotnego faktu: zasady medycyny nie zależą od zdania większości i choćby Światowa Organizacja Zdrowia skreśliła z listy chorób wszystkie choroby, nie nastanie powszechne zdrowie. Przeciwnie – będzie jeszcze gorzej, ale trudno będzie chorym pomóc, bo są przecież „zdrowi”. Podobnie działoby się, gdyby spełnić postulaty dopuszczenia do Komunii osób, które wybrały życie w grzechu. I co dobrego przyjdzie z tego, że ktoś niegodnie przyjmie Ciało Pańskie? W niektórych krajach wielu od dawna tak robi – i jakoś nie widać, delikatnie mówiąc, żeby chrześcijaństwo tam kwitło. I nic dziwnego, bo świętokradztwo nie stanie się cnotą dlatego, że „wszyscy tak robią”.

Zasady określone jednoznacznie przez Jezusa Chrystusa da się złamać, tylko w imię czego?

Z Ewangelii jasno wynika, że Bóg oczekuje od nas nawrócenia. Kiedy się człowiek nawraca, wtedy zawraca. Czyli idzie w przeciwnym kierunku. Bo zmierzał ku zgubie, a teraz wybrał kierunek „zbawienie”. Zdaje się jednak, że niektórym katolikom nawrócenie pomyliło się z poprawą komfortu podróżowania – i tego oczekują od synodu. Ma być wygodniej, a w którą stronę, to już jak tam kto lubi. Niestety, to nie ma znaczenia, jak pięknym autem się jedzie, gdy się zmierza ku przepaści.

Kończta

W Brukseli wielkie wydarzenie – przyjechał „Conchita Wurst”, ten, pamiętają Państwo, facet z najbardziej kobiecą brodą na świecie. Wyraźny był zachwyt eurooficjeli, którzy otaczali pana Wursta. No i to skupienie na twarzach, gdy na konferencji prasowej mówił o tym, że nie oczekuje, aby go kochać, ale domaga się, aby go szanować. Zdaje się, że osiągnął efekt akurat odwrotny, ale cóż, jest dorosły i sam tego chciał. A przy okazji: „Kończyta Wurst” to chyba zapytanie o to, czy już koniec grillowania.

Sygnaliści z PO

Szef klubu PO Rafał Grupiński został zapytany w radiowej Jedynce, czy ruszy coś w pracach nad ratyfikacją konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet (chodzi o szkodliwy dla rodziny genderowy dokument). Polityk odparł, że upieranie się przeciwko konwencji „jest po prostu absurdem z punktu widzenia celów, jakie stawia ta konwencja przed sobą, jeśli chodzi o zmiany prawne”. Przyznał, że w kwestii zwalczania przemocy mamy dobre prawo, „ale nieprzyjęcie tej konwencji byłoby bardzo złym sygnałem i dlatego też musimy zrobić wszystko, żeby ona została przyjęta, i to przyjęta bez ryzyka, że mogłoby się coś w Sejmie wydarzyć takiego, że ona by była przedmiotem dodatkowych i zupełnie moim zdaniem niepotrzebnych sporów”. Czyli ma przejść, i to gładko, bo jak nie, to będzie „złym sygnałem”. Ciekawe dla kogo?

Taki katolicyzm

„Nergal” na wieść o sprzeciwie katolików wobec występów w Gdańsku jego satanistycznej grupy Behemoth powiedział, że to fanatycy, a na jego koncertach są również katolicy. A pewnie. W piekle też takich pełno.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.