Kradzież pracy

Stefan Sękowski

|

GN 41/2014

publikacja 09.10.2014 00:15

Grzech wołający o pomstę do nieba ma się dobrze: przedsiębiorców niepłacących pensji jest w Polsce prawie tylu, co włamywaczy.

W ubiegłym roku pracodawcy nie wypłacili pensji 116 tys. pracowników – stwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy. Niektórzy domagali się zapłaty zaległych wynagrodzeń podczas ulicznych manifestacji W ubiegłym roku pracodawcy nie wypłacili pensji 116 tys. pracowników – stwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy. Niektórzy domagali się zapłaty zaległych wynagrodzeń podczas ulicznych manifestacji
Jacek Wajszczak /REPORTER/east news

Nie wszyscy mają takie szczęście, jak górnicy z sosnowieckiej kopalni „Kazimierz-Juliusz”, którym udało się odzyskać zaległe pensje. Po sąsiedzku, na Górnym Śląsku, działa firma informatyczna, która zalega swoim pracownikom wypłaty o łącznej wartości 1 mln zł. Z kolei na Dolnym Śląsku sprzątaczki zatrudnione w jednej z firm od miesięcy nie mogą doprosić się zaległych pensji – sprawa trafiła już do sądu pracy. A to tylko wybrane przypadki, których jest znacznie więcej: w pierwszym półroczu tego roku Państwowa Inspekcja Pracy stwierdziła, że pracodawcy nie wypłacili pensji ponad 48 tys. pracownikom, na łączną kwotę 91 mln zł. W całym ubiegłym roku liczba przypadków niewypłacenia wynagrodzenia wyniosła prawie tyle samo, co kradzieży z włamaniem (116 tys. wobec 118 tys.). W rzeczywistości oszustów płacowych może być znacznie więcej niż włamywaczy, bo mowa tu tylko o tych sytuacjach, które wykazały kontrole. Wtargnięcie do mieszkania i kradzież zazwyczaj zgłasza się na policji – brak wypłaty wielu ludzi często przeczekuje, licząc na to, że w końcu dostaną zaległe pieniądze. Dla większości pracowników nie jest to jednak tylko irytująca niedogodność, ale sprawa decydująca o być albo nie być. – Nawet jeśli pracodawca spóźnia się kilka dni, a takich przypadków jest sporo, to dla kogoś, kto żyje od pierwszego do pierwszego, oznacza to duży problem – tłumaczy w rozmowie z GN doradca prawny Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jarosław Przęczek. Ale zdarzają się także inne przypadki, gdy pracownicy miesiącami czekają na należne im pieniądze. I nie dostają ich w ogóle.

Pensji nie będzie, bo kupiłem jacht

– Najbardziej bezczelne tłumaczenie braku wypłaty, które słyszałem, brzmiało: Nie mam pieniędzy, bo kupiłem sobie jacht – opowiada Przęczek. Z reguły jednak pracodawcy podają inne powody. Niektóre są śmieszne: a to księgowa zapomniała, a to bank przetrzymał przelew. Słowem kluczem jest zazwyczaj kryzys, kiepski zbyt produktów, problemy z kontrahentami. Ale nie zawsze jest to prawda. – Zdarza się, że przedsiębiorcy tłumaczą się brakiem pieniędzy, a gdy zaczynamy kontrolę, nagle środki cudownie się znajdują – opowiada rzecznik Głównego Inspektora Pracy Danuta Rutkowska. – Często odnoszę wrażenie, że pracodawcy badają pracowników, na co mogą sobie pozwolić. A pracownicy boją się stracić pracę i czekają, do granic wytrzymałości – opowiada Przęczek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.