Wyjście ewakuacyjne

Weronika Pomierna

|

GN 41/2014

publikacja 09.10.2014 00:15

– Gdyby nie stypendium Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, nie byłoby studiów w Warszawie, stażu w Episkopacie Polski i wyjazdu na Światowe Dni Młodzieży do Rio de Janeiro – mówi Monika Rybczyńska

Wyjście ewakuacyjne HENRYK PRZONDZIONO /foto GOść

Jest jedną z ponad 100 osób, które od 2002 r. biorą udział w konkursie o stypendium i indeks im. Biskupa Jana Chrapka. Marzyła o studiowaniu dziennikarstwa. Nie przypuszczała jednak, że mogłaby uczyć się w odległej stolicy, która, jako zagłębie medialne, wydaje się idealna dla przyszłego dziennikarza. Przeszkodą były trudności finansowe – Monika ma troje rodzeństwa, a studia kosztują. O konkursie usłyszała jej siostra. Wystarczyła krótka, choć szczegółowa analiza regulaminu, aby stwierdzić, że gra jest warta świeczki.

Chrapka na indeks

To, co obiektywnie patrząc obniżało szanse Moniki, tutaj okazało się atutem. Miejscowość o liczbie mieszkańców nieprzekraczającej 20 tysięcy? Uf, Ostrzeszów kwalifikuje się. Monika spełniała też wymogi dotyczące dochodu na jednego członka rodziny, miała świetną średnią ocen. Pozostało napisać prace na 2 tematy i udokumentować swój dorobek dziennikarski. – W liceum redagowałam szkolną gazetkę, publikowałam też teksty w lokalnych gazetach. Gdy dostałam telefon z zaproszeniem na test i rozmowę kwalifikacyjną na Wydziale Dziennikarstwa UW, byłam bardzo zaskoczona – wspomina. Kilka dni później kolejna niespodzianka. Monika została laureatką. Mogła zasugerować tryb studiów oraz czy chce studiować w Krakowie, czy w Warszawie. Zdecydowała się na studia wieczorowe. Fundacja przez 5 lat opłacała jej czesne. Na początku dostawała też stypendium, z którego później sama zrezygnowała. – Dzięki temu, że studiowałam w trybie wieczorowym, mogłam pracować i zdobywać doświadczenie. Na zorganizowanym przez fundację wyjeździe integracyjnym poznałam wielu przyjaciół. Potem, gdy spotykaliśmy się na uczelni, czuło się tę więź. Fundacja troszczy się też o duchowe wzrastanie stypendystów. Organizuje rekolekcje, wspólne Msze. Pomaga w zdobyciu staży. – Zaczynałam od parzenia kawy – śmieje się. – Potem dostałam się do Telewizji Puls, gdzie pracowałam jako reporterka. To był czas prosperity tego medium, mieliśmy duże możliwości. Potem, gdy zmieniła się sytuacja finansowa, zwolniono cały zespół. Monika znalazła pracę w agencji reklamowej. Po roku dostała się do „Rzeczpospolitej”. Robiła czołówki dla telewizji internetowej, często stała za kamerą. Bardzo interesowało ją, co dzieje się po drugiej stronie szkła: montaż i kwestie techniczne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.