Szczęście "bez dopalaczy"

Adam Szewczyk

|

GN 35/2014

Bycie szczęśliwym i wierzącym polega na tym samym – na spotkaniu Jezusa Chrystusa.

Szczęście "bez dopalaczy"

Kiedyś znajomy w szczerej rozmowie powiedział mi, że jego marzeniem jest szczęście „bez dopalaczy”. Chodziło mu o szczęście, które wypływa z tego, co najbardziej oczywiste i podstawowe. Bo czy do bycia szczęśliwym nie powinna wystarczyć świadomość tego, że się po prostu żyje? Że jest się w ramionach kochającego Boga, który zrobi wszystko, byśmy tam pozostali na zawsze? Okazuje się, że uparcie szukamy szczęścia gdzie indziej. Rzeczy najważniejszych albo już, albo jeszcze nie potrafimy docenić. Uszczęśliwiamy się „dopalaczami” – pieniędzmi, karierą, uznaniem i wszystkim tym, co oferuje nam światowy supermarket. W dzisiejszym słowie Jezus demaskuje naszą faryzejską pobożność, nasze religijne „dopalacze”. Łudzimy się, że naszą wiarę można zbudować z pobożnościowych praktyk, z mechanicznego przestrzegania pewnych rytuałów, z ileś tam razy odmówionych modlitw. Wciąż zapominamy, że istotą żywej wiary jest pełna miłości relacja z osobą Jezusa. To tak jak ze szczęściem. Bycie szczęśliwym i wierzącym polega na tym samym – na spotkaniu Jezusa Chrystusa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.