Historia dziewczynki z Dolędzina. Chciała uratować babcię, potem przeszła morze cierpień wyzwalając w ludziach dobro.
Paulinka z mamą i braciszkiem przed domem w Dolędzinie
ZDJĘCIA Andrzej Kerner /Foto Gość
Paulinkę Srokę w najdramatyczniejszym momencie jej życia znało pół Polski. Czytelnikom „Gościa Opolskiego” trzy lata temu wzruszająco opisywała jej historię Teresa Sienkiewicz-Miś. Po tych tekstach wielu naszych Czytelników poruszonych losem dziewczynki pośpieszyło z pomocą. Minęło trzy i pół roku. – Przez ten czas byłem świadkiem wielu cudów. Pierwszy cud, że to dziecko w ogóle żyje – zaczyna opowieść ks. Joachim Kroll z Modzurowa.
Żadnej kalkulacji
Dolędzin to malutka wioska w gminie Rudnik, parafia Modzurów, oficjalnie licząca 24 mieszkańców. Tutaj w dawnym bloku PGR na pierwszym piętrze mieszka Paulinka z rodziną: mamą Ewą, tatą Markiem i bratem Przemkiem. Kiedy w końcu października 2010 r. w ich mieszkaniu wybuchła butla z gazem i rozpętał się gwałtowny pożar, sześcioletnia Paulinka wyprowadzona z mieszkania przez wujka rzuciła się z powrotem, by ratować kochaną babcię.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.