Chodzi o niebo

Franciszek Kucharczak

|

GN 33/2014

publikacja 13.08.2014 00:15

Zbawienie to przejście przez drzwi raju, a nie studia telewizyjnego.

Chodzi o niebo rysunek franciszek kucharczak /gn

Ostatnio zasłynął w mediach pan o pseudonimie Rafalala. Przebiera się w damskie ciuchy, robi makijaż i domaga się dla siebie szacunku jako kobiety. Bije w twarz albo oblewa wodą rozmówców, którzy nie chcą uznać jego kobiecości. Posła Jacka Żalka na antenie TVN 24 nie uderzył, bo nie zdołał go sprowokować, zgłosił jednak pretensje, że ten nie przepuścił go w drzwiach. Widać pan Rafalala jest kobietą staroświecką, bo nowoczesne biją w twarz facetów za przepuszczanie w drzwiach, uznając to za przejaw seksizmu.

Ale choć Rafalala nie tylko biologicznie, lecz i prawnie jest facetem, to wszystkie salonowe media skwapliwie nazywają go panią. I zapraszają go do studia i trzęsą się nad nim jak ekolog nad skrzekiem żaby zielonej, tak jakby popisywanie się patologią było dobrem narodowym. Bo tak każe jedno z przykazań współczesnego świata: każdy jest tym, kim chce. To dlatego sposób życia został podniesiony do rangi samej istoty człowieczeństwa. Do niedawna coś się robiło, teraz się tym jest. Z tego powodu do lesbijek i gejów doszli biseksualiści i transgenderyści (LGBT), a obecnie do tego skrótu dołącza się kolejne literki – od „interseksualistów”, „aseksualistów” i jakich tam jeszcze mają „istów”. I wszyscy oni tym SĄ – tak jak jest się kobietą lub mężczyzną.

Podobnych przykazań postchrześcijańskiej cywilizacji jest wiele, a wszystkie są karykaturą chrześcijańskiego miłosierdzia. Sprowadzają się do nakazu spełniania życzeń i zakazu sprawiania komukolwiek przykrości i bólu, chyba że ktoś jako nienarodzony został uznany za nieczłowieka albo został zakwalifikowany jako nietolerancyjny. Wszyscy inni mają otrzymać to, na co mają ochotę, a ochotę powinni mieć głównie na seks w dowolnej konfiguracji, najlepiej od becika. I powinni być wolni od cierpień, a to bez eutanazji trudno osiągnąć, więc sami widzicie, że eutanazja jest konieczna. Inaczej nie będzie nieba na ziemi.

Bo o to każdemu człowiekowi w głębi duszy chodzi: o niebo. Mamy instynkt zbawienia – potrzebę dojścia do szczęścia, które się nie skończy. Kto jednak zagłuszył w sobie ten instynkt, dąży do jakiegoś doczesnego „zbawienia”, sądząc, że można je osiągnąć przez stworzenie idealnego systemu społecznego. Ziemskie niebo próbowali już zmajstrować rewolucjoniści francuscy, próbowali komuniści i naziści – i wyszło im ziemskie piekło. Na to samo zanosi się w degenerującej się demokracji.

Szczerzące się gęby na ekranach nie zakryją prawdy o milionach wymordowanych dzieci, o eksterminowanych starcach, o pladze rozwodów i innych nieszczęść. Żadna propaganda nie wypełni duchowej pustki, a najhałaśliwsze parady nie uśmierzą dojmującego smutku. Przemianowanie patologii na normalność nie uleczy tego, co chore.

Pomylenie miłosierdzia z aprobatą dla każdego szaleństwa przynosi tylko złudne przekonanie, że społeczeństwo staje się coraz lepsze. W efekcie przybywa tylko nieszczęśników o zaburzonej tożsamości – takie to „niebo”.

„Nie zazna ludzkość uspokojenia, póki się nie zwróci z ufnością do Mojego miłosierdzia”. To mówi Pan Jezus. Do nieba innej drogi nie ma.

Polacy nie tacy

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz skierowała do pierwszego czytania obywatelski projekt nowelizacji kodeksu karnego, zainicjowany przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop pedofilii”. Podpisało go 250 tys. Polaków. Chodzi w nim o ochronę polskich uczniów i przedszkolaków przed deprawującą „edukacją seksualną”. Zaleca ją WHO, a polega ona m.in. na prezentowaniu małoletnim treści erotycznych i rozbudzaniu zachowań seksualnych, przez które stają się one jeszcze łatwiejszymi ofiarami pedofilów. Przerażona projektem wicemarszałek Wanda Nowicka opublikowała na portalu Tomasza Lisa „Na Temat” tekst pod tytułem: „Ważne narzędzie demokracji ośmieszone przez fundamentalistów”. Dalej pisze, że owi „fundamentaliści z fundacji PRO proponują kolejny, absurdalny i szkodliwy projekt, którego celem jest ograniczenie praw reprodukcyjnych i dostępu do antykoncepcji pod pretekstem walki z pedofilią”. Można zrozumieć, że Wanda Nowicka uważa za talibów ćwierć miliona Polaków. Jest przecież na liście płac przemysłu aborcyjnego. Ale jest też ważnym (niestety) urzędnikiem. Czy ktoś wreszcie raczy sprawdzić, jakim prawem ta kobieta wykorzystuje stanowisko państwowe do propagowania tego, z czego ma osobiste korzyści?

Milion za dobro

Mecenas Marcin Dubieniecki, reprezentujący kobietę, której prof. Chazan odmówił zabicia dziecka, powiedział „Rzeczpospolitej”, że jego klientka wnioskuje o milion złotych zadośćuczynienia od szpitala Świętej Rodziny w Warszawie. Chce ponoć w ten sposób choć minimalnie zrekompensować sobie straty, które poniosła. Kobietę można zrozumieć – w obecnej sytuacji może się zachowywać nieracjonalnie, ale mec. Dubieniecki chyba wie, co robi. Chociaż… najwyraźniej jednak nie wie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.