Cios w Putina

Jacek Dziedzina

|

GN 32/2014

publikacja 07.08.2014 00:15

Jeśli Władimir Putin odczuwa ból, to nie z powodu unijnych sankcji. Jeśli Władimir Putin w ogóle czuje, to zabolał go wyrok Trybunału Arbitrażowego w Hadze w sprawie gangsterskiego przejęcia przed laty Jukosu Michaiła Chodorkowskiego. To cios bardzo osobisty.

Michaił Chodorkowski podczas spotkania z Władimirem Putinem – rok przed uwięzieniem szefa Jukosu Michaił Chodorkowski podczas spotkania z Władimirem Putinem – rok przed uwięzieniem szefa Jukosu
Sovfoto/Universal Images Group/east news

Wszystko zbiegło się w czasie: unijne i amerykańskie sankcje oraz wyrok nakazujący Rosji wypłatę odszkodowania dla byłych akcjonariuszy Jukosu w łącznej wysokości ponad 51 mld dolarów. To prawie połowa tego, ile może stracić rosyjska gospodarka na skutek unijnych sankcji w ciągu dwóch lat. Oczywiście Rosja tych pieniędzy nie zapłaci, choć tym samym naraża się na liczenie odsetek (od 1 stycznia 2015 roku). A sami poszkodowani mogą przez kolejne lata ściągać należność w różnych krajach, w których znajduje się mienie rosyjskie. Uzasadnienie wyroku jest dla Rosji i osobiście dla Władimira Putina miażdżące: „Rosyjskie sądy ulegały woli władz, by doprowadzić do bankructwa Jukosu, przypisać aktywa państwowej firmie i uwięzić człowieka, który mógł się stać politycznym rywalem. Głównym celem Federacji Rosyjskiej nie było więc zebranie podatków, lecz doprowadzenie do bankructwa Jukosu i przejęcia jego cennych aktywów”. Do tego doszedł jeszcze wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, nakazujący Rosji wypłatę poszkodowanym dodatkowo 1,9 mld dolarów – dokładnie za to samo. Od razu pojawiły się podejrzenia, że nie przypadkiem akurat teraz zostały wydane wyroki: w ten sposób Holandia (na której terenie leży Haga) miałaby mścić się za zabicie pasażerów malezyjskiego boeinga. Ale to chyba jednak przypadek, bo akurat w niezależność sądów na Zachodzie wierzą nawet rosyjscy oligarchowie, którzy spory między sobą wolą rozstrzygać w europejskich sądach – byle nie w rosyjskich, które skazały Chodorkowskiego.
 

6500 km od sypialni Putina

Przestępca powinien siedzieć w więzieniu – tak w 2010 r., w czasie dorocznego „dialogu z narodem”, Władimir Putin uciął pytanie o los Chodorkowskiego, zadane przez jedną z kobiet dopuszczonych do głosu. Były szef Jukosu, niegdyś najbogatszy na świecie człowiek przed czterdziestką, od kilku lat przebywał w kolonii karnej na Syberii. Tuż pod granicą z Chinami, jakieś 6500 km od sypialni Putina. Władca Kremla (choć akurat w 2010 r. pełnił przejściowo funkcję premiera) mógł zatem spać spokojnie: złote dziecko rosyjskiej transformacji, właściciel imperium naftowego, montujący wcale nie po cichu antyputinowską opozycję, mający czelność zarzucić Putinowi – przy kamerach – przyzwolenie na zżerającą kraj korupcję, był w bezpiecznej odległości.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.