Minister edukacji bezwartościowej

Jarosław Dudała

Minister edukacji Joannę Kluzik-Rostkowską niepokoi idea Deklaracji Wiary nauczycieli - podobnej do tej, którą podpisywali lekarze.

Minister edukacji bezwartościowej

Twierdzi, że może ona doprowadzić do wojny religijnej. Że zgodnie z prawem, szkoła publiczna ma być neutralna światopoglądowo, a podpisanie i postępowanie według takiej deklaracji będzie złamaniem Karty Nauczyciela, skutkującym wszczęciem postępowania dyscyplinarnego.

Otóż czytam art. 6 Karty Nauczyciela. Jest on katalogiem obowiązków, których uchybienia są podstawą postępowań dyscyplinarnych. Jakoś nie widzę w nim wzmianki o neutralności światopoglądowej szkoły. Karta Nauczyciela w ogóle o takiej neutralności nie mówi. Ustawa o systemie oświaty też nie. Przeciwnie - są przepisy, mówiące o tym, że szkoła i poszczególni nauczyciele powinni wychowywać i wspomagać wychowawczą rolę rodziny (art. 6 Karty Nauczyciela i art. 1 Ustawy o systemie oświaty). Jak niby mieliby to zrobić, gdyby mieli obowiązek zachowania światopoglądowej neutralności? Do jakich wartości mieliby wychowywać? Do nijakości? Do jakiegoś wszystko-mi-jedno?

Pani minister straszy nauczycieli, nie mając do tego żadnych podstaw prawnych. A ponieważ straszy jako funkcjonariuszka państwa, łamie zasadę bezstronności (neutralności) tegoż państwa w sprawach religijnych (art. 25 ust. 2 konstytucji).

Ale gorsze jest co innego - logika min. Kluzik-Rostkowskiej, która jest równie prosta, co przerażająca: jeśli zabronimy ludziom uzewnętrzniać ich przekonania, to nie będzie konfliktów na ich tle. No to od razu zlikwidujmy też cały futbol - żeby się kibice nie bili. Odbierzmy rodzicom dzieci i zlikwidujmy instytucje małżeństwa i rodziny - to nie będzie przemocy domowej.

Absurd? Tak, ale w tym szaleństwie może być metoda. Nie od dziś odnoszę wrażenie, że są tacy, którym zależy na kształtowaniu człowieka bez właściwości. Bezkrytycznego, bo pozbawionego kryteriów oceny dobra i zła odbiorcy komunikatów politycznej socjotechniki. Konsumenta podatnego na obietnice reklamy. Patrioty - ale tylko tej czy owej marki. "Bateryjki" z "Matriksa". Szarego robola bez świadomości własnej godności. Bez jakichkolwiek głębszych przekonań. Kierującego się doraźnym zyskiem. Takiego, który w głębi serca pochwala postawy polityków podobnych do Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która najpierw kierowała kampanią wyborczą kandydata PiS na prezydenta, potem stanęła na czele ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, a zaraz potem opuściła swych politycznych towarzyszy i przeszła do Platformy Obywatelskiej. I to wszystko w ciągu zaledwie roku.

Są tacy, którzy - jak John Lennon („Imagine”) - chcą, żeby nie tylko nie było za co zabijać, ale też nie było za co umierać. Ja nie chciałbym, żeby tak było. Bo wtedy nie byłoby też po co żyć.