– Wspólnota nie jest celem, ale środkiem – mówi Martine Laffitte-Catta, współzałożycielka Wspólnoty Emmanuel. – Samotny chrześcijanin może być smutny.
Martine Laffitte-Catta razem z Pierrem Gousart założyła Wspólnotę Emmanuel w 1972 r.
roman koszowski /foto gość
Chrześcijanin w pojedynkę jest zagrożony – mówi Laffitte-Catta, francuska lekarka, już na emeryturze. – Podtrzymujemy się w miłości Boga, w trwaniu w dobrym i ewangelizowaniu. W 1972 r. w Paryżu z Pierrem Goursat, krytykiem sztuki, później przez lata żyjącym z wyboru jako celibatariusz, założyła Wspólnotę Emmanuel, która dziś liczy 7 tys. członków i działa w 80 krajach. Jej mąż Herve-Marie Catta włącza się w pracę ewangelizacyjną za pomocą internetu, bo ze względu na stan zdrowia nie może już jeździć z nią na spotkania. – Staramy się żyć, głosząc Pana Jezusa we własnym środowisku – w pracy, w szkole – opowiada założycielka. Rodziny i młodzież Wspólnoty Emmanuel spotykają się na zgrupowaniach modlitewnych, rekolekcjach, wspólnie się modlą i spędzają wolny czas. – Można rozmawiać o Bogu z sąsiadami, sprzedawcami w osiedlowych sklepach, z przechodniami – tłumaczy. – Wystarczy się do nich zwrócić: „Niech cię Bóg błogosławi!”. Choć u nas, w świeckiej Francji, to brzmi wręcz rewolucyjnie.
– Ksiądz Twardowski napisał: „Nie przyszedłem pana nawracać”, my też nie wchodzimy w życie innych z butami – mówi Michał Gierycz, odpowiedzialny za 400-osobową Wspólnotę Emmanuel w Polsce. – W ewangelizacji ważne jest nie tylko to, że my niesiemy przesłanie, ale i to, żeby dostrzegać Pana Jezusa w drugim człowieku. Nie musimy mu dawać rozwiązań na wszelkie bolączki, ale powinniśmy z nim być, niezależnie od tego, jakie ma poglądy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.