Najdłuższe wybory świata

Maciej Legutko

|

GN 30/2014

publikacja 24.07.2014 00:15

Wybory prezydenckie w Afganistanie miały być nowym otwarciem dla kruchej demokracji. Choć pierwsza tura odbyła się już 5 kwietnia, nie widać końca liczenia głosów i coraz cięższych wzajemnych oskarżeń kandydatów.

W Afganistanie w II turze wyborów prezydenckich zwycięzcą okazał się Ashraf Ghani. Wyniki zakwestionował jego rywal Abdullah Abdullah i doprowadził do tego, że pod czujnym okiem międzynarodowych obserwatorów sprawdzonych zostanie 8,1 mln oddanych przez wyborców głosów  W Afganistanie w II turze wyborów prezydenckich zwycięzcą okazał się Ashraf Ghani. Wyniki zakwestionował jego rywal Abdullah Abdullah i doprowadził do tego, że pod czujnym okiem międzynarodowych obserwatorów sprawdzonych zostanie 8,1 mln oddanych przez wyborców głosów
HEDAYATULLAH AMID /epa/pap

W nagranej wypowiedzi Afgańczyka: „Zabierz owce w góry i przynieś je z powrotem wypchane” z pozoru nie ma nic dziwnego, wszak jego ziemia to górzysta kraina pasterzy. Sprawa jest jednak o tyle poważna, że mamy do czynienia z rzekomym fragmentem rozmowy asystenta państwowej komisji wyborczej w Afganistanie z pracownikiem sztabu Ashrafa Ghaniego – polityka uważającego się za zwycięzcę drugiej tury wyborów. Zdaniem Abdullaha Abdullaha – konkurenta, który upublicznił nagranie, jest to jawny dowód „cudów nad urną”. Wyborczy pat ciągnie się tygodniami, wzrasta groźba powołania dwóch wzajemnie nieuznających się ośrodków władzy. Wszystko to w niezmiennej od lat atmosferze terroru talibów. Nic dziwnego, że do Kabulu w celu ratowania sytuacji przyleciał sam amerykański sekretarz stanu John Kerry.

Mudżahedin i bankier

Elekcja w 2014 roku dawała nadzieję na pierwsze w historii Afganistanu pokojowe i demokratyczne przekazanie władzy. Od obalenia talibów funkcję prezydenta nieprzerwanie sprawował Hamid Karzaj. Jego reelekcja w 2009 roku wzbudziła wiele kontrowersji i podejrzeń o fałszerstwa w liczeniu głosów. Ostatecznie jednak prezydent po dwóch kadencjach w pokojowy sposób oddaje władzę. W tak młodej i kruchej demokracji można to uznać za pewien sukces. 5 kwietnia 2014 roku w pierwszej turze głosowano na 8 kandydatów. Etap ten jak na afgańskie standardy przebiegał bez większych zakłóceń. Zdecydowanymi zwycięzcami okazali się faworyci. 45 proc. głosów zdobył Abdullah Abdullah – były mudżahedin walczący z Sowietami, doradca legendarnego Ahmada Szaha Masuda – „Lwa Pandższiru”, który jako jedyny oparł się dominacji talibów aż do amerykańskiej odsieczy w 2001 roku. Abdullah od 2001 do 2006 roku był ministrem spraw zagranicznych w administracji Hamida Karzaja. Później został jego przeciwnikiem politycznym. W 2009 r. w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał z nim w wyborach prezydenckich. Drugie miejsce i nieco ponad 30 proc. głosów zdobył Ashraf Ghani. To również osoba o bardzo bogatym życiorysie. Wszechstronnie wykształcony w Libanie i USA, przez kilka lat był pracownikiem Banku Światowego. Tak jak Abdullah, Ghani również zasłużył się w powojennej odbudowie Afganistanu. Będąc ministrem finansów, niemal od podstaw budował gospodarkę i administrację doszczętnie zrujnowanego kraju.

Miarka  się przebrała

14 czerwca Ghani i Abdullah stanęli do drugiej tury, która także przebiegała spokojnie. Talibom nie udało się odstraszyć wyborców, frekwencja była wysoka. Lecz okazało się, że mieliśmy jedynie do czynienia z preludium poważnego kryzysu politycznego. Już 4 dni po zakończeniu wyborów Abdullah Abdullah oskarżył, że liczenie głosów to „jawne oszustwo”. Ze słabo zamieszkanych prowincji miały rzekomo spływać nieproporcjonalnie duże ilości głosów, oczywiście na Ghaniego. Były minister spraw zagranicznych zaapelował o natychmiastowe wstrzymanie liczenia głosów i wezwał swoich ludzi do opuszczenia prac w komisjach wyborczych. Tydzień po drugiej turze Abdullah odpalił kolejną „bombę” – wspomniane nagranie o „wypchanych owcach”. Nazajutrz szef państwowej komisji wyborczej Ziaulhaq Amarkhali ogłosił rezygnację ze stanowiska „w narodowym interesie”. Nie zaprzestano jednak liczenia głosów. Obawy Abdullaha okazały się słuszne. 7 lipca przedstawiono pierwsze wstępne rezultaty. Zwycięzcą, z przewagą około miliona głosów, okazał się Ghani. Biorąc pod uwagę zdecydowane prowadzenie Abdullaha po pierwszej turze, oznacza to, że na jego rywala musiały przejść wszystkie głosy sześciu pozostałych kandydatów. Były minister spraw zagranicznych uważa, że nawet 2 miliony kart wyborczych oddanych na Ghaniego są fałszywe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.