Ma 90 lat, 7 dzieci, 19 wnuków, 13 prawnuków i jednego praprawnuka. Nie narzeka na nic, cieszy się życiem i dziękuje Bogu za każdy dzień.
Pani Stanisława spisuje swoje wspomnienia dla rodziny, bliskich i znajomych
Krzysztof Król /Foto Gość
Stanisława Kmiciewicz, zielonogórzanka, swoje wspomnienia spisuje dla rodziny, bliskich i znajomych. – Takiej pamięci życzę wszystkim moim rówieśniczkom – mówi z uśmiechem.
Chleb z własnego pieca
Nie zawsze nazywała się Stanisława, ale Parascewia, ponieważ pochodzi z ukraińskiej rodziny. O tym jednak później. – A więc urodziłam się, by żyć. A było to 9 listopada 1924 roku, w małym przysiółku Brzeziny, oddalonym 2 km od wsi Przystań w powiecie żółkiewskim, w województwie lwowskim. Pamiętam wielką zimę w 1928 roku. Spałam ze swoją kochaną babcią na drewnianym tapczanie, który nazywano „bambetlem”. Na noc wysuwało się dużą szufladę. Były tam siennik z sianem, własnej produkcji prześcieradło z płótna lnianego i duża poduszka – opowiada pani Stanisława, która mieszkała w drewnianym domu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.