Zobaczyć ponad dwa i pół tysiąca młodych ustawiających się w dłuuuuugich kolejkach do spowiedzi? Bezcenne.
W La Salette płakała. W Dębowcu może spokojnie otrzeć łzy.
Roman Koszowski
W La Salette płakała. W Dębowcu może spokojnie otrzeć łzy. Nie ma powodu do niepokoju. Lato stanowczo przesadziło. Zagalopowało się. Powietrze zastygło w letargu, zniecierpliwione czeka na burzę. Z głośników wylewają się łagodne pieśni uwielbienia.
– Jak się animuje modlitwę uwielbienia dla ponad 2,5 tysiąca ludzi, którzy prażą się w słońcu? Znakomicie! – uśmiecha się Krzysztof Irisik, który na Podkarpacie przyjechał aż z Żagania.
– Nie spodziewałem się, że oni tak łatwo wejdą w modlitwę, pieśni uwielbienia. To jakiś fenomen Dębowca. Tłum znakomicie przechodzi od szaleństwa, tańca do adoracji w absolutnej ciszy. Setka kapłanów, ubranych mimo obłędnej temperatury w grube sutanny, rozchodzi się po rozległym placu otaczającym sanktuarium. Przez najbliższe kilka godzin będą wysłuchiwali spowiedzi.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.